Reforma w armii rosyjskiej. Małe szanse na powodzenie
28 stycznia 2023Rosja chce zwiększyć swoją armię o kolejne 350 tys. żołnierzy do 1,5 mln ludzi. Minister obrony Rosji Siergiej Szojgu powiedział niedawno, że bezpieczeństwo militarne państwa, a także „nowych podmiotów”, jak określa bezprawnie anektowane przez Rosję terytoria Ukrainy, oraz bezpieczeństwo krytycznych instytucji w kraju może być zagwarantowane tylko, jeśli wzmocnione zostaną główne struktury sił zbrojnych.
Jak zapowiedział, rozpoczynająca się w tym roku reforma ma zakończyć się w 2026 roku. W jej ramach przewidziano przywrócenie dawnych okręgów wojskowych w Moskwie i Petersburgu. Powstaną nowe formacje wojsk na okupowanych przez Rosję terenach w Ukrainie oraz dwanaście nowych dywizji mobilnych.
Korpusy wojskowe w regionie Karelii
Ponadto w Karelii powstanie nowy korpus, w którego skład mają wejść trzy dywizje piechoty zmotoryzowanej jako część sił lądowych oraz dwie dywizje wojsk powietrzno-desantowych. –
Korpus w Karelii ma być odpowiedzią na ekspansywną politykę NATO – uważa pochodzący z Ukrainy izraelski ekspert wojskowy David Sharp.
Karelia graniczy z Finlandią, która razem ze Szwecją złożyła wniosek o członkostwo w NATO. Zdaniem eksperta rosyjska agresja na Ukrainę pokazała, że armia w obecnym rozmiarze nie jest w stanie wypełnić swojej misji, okupując Ukrainę. Oprócz zwiększenia liczebności żołnierzy Moskwa zamierza też zmienić armię pod względem organizacyjnym.
– Reforma ma przyspieszyć przejście z brygad do dywizji, co pozwoli tym oddziałom na większą autonomię. Zmiany w armii są nastawione na cele długoterminowe, a mniej na poprawienie obecnej sytuacji na froncie – uważa izraelski ekspert.
Skąd wziąć nowych żołnierzy?
Najważniejszy punkt zapowiadanej reformy dotyczący zwiększenia liczebności armii o 350 tysięcy nasuwa obserwatorom pytanie: kim mają być obsadzone nowe oddziały?
Obecnie w Rosji wszyscy mężczyźni w wieku od 18 do 27 lat podlegają trwającej rok obowiązkowej służbie wojskowej. Każdej wiosny i jesieni powoływanych jest 270 tysięcy poborowych, co stanowi tylko część tej grupy wiekowej. Do tej pory wielu mężczyznom udawało się uniknąć rekrutacji dzięki studiom na uczelniach lub łapówkom.
Reforma przewiduje podniesienie wieku poborowych z 18 do 21 lat i z 27 do 30 lat. Jak tłumaczy David Sharp, osiemnastolatkowie to jeszcze „dzieci” i ledwo nadają się do walki, natomiast 27- i 30-letni są silniejsi fizycznie i mają za sobą szkolenia, na których armia może skorzystać.
Wiosną przyszłego roku ma być podniesiona tylko górna granica wieku do 30 lat. W przypadku dolnej granicy jeszcze nie podano terminu. Rozwiązanie to pozwoliłoby powiększyć krąg poborowych do prawie dwóch milionów.
Kolejna mobilizacja
Tymczasem nie cichną dyskusje na temat kolejnej mobilizacji w Rosji; zwłaszcza, że Kreml niedawno potwierdził, iż nadal obowiązuje „prezydencki dekret”, który w związku z wojną w Ukrainie nakazał częściową mobilizację we wrześniu ubiegłego roku.
– Do zapowiadanej reformy może dojść wyłącznie dzięki dodatkowej mobilizacji. Aby zwiększyć armię do 1,5 miliona żołnierzy, trzeba powołać do wojska setki tysięcy osób. Liczba żołnierzy jest już jedynym atutem, jaki Rosji pozostał – uważa Dawid Sharp.
Z kolei ukraiński ekspert Andrij Ryszenko, były zastępca szefa sztabu marynarki wojennej Ukrainy jest przekonany, że kolejna mobilizacja w Rosji nie przyniesie nic dobrego. Uważa on, że rosyjski sztab generalny wciąż zajęty jest rozdzielaniem poborowych z pierwszej fali rekrutacji. – Nowi rekruci będą tylko bezczynnie siedzieć – przewiduje Andrij Ryszenko.
Kreml do tej pory bezskutecznie usiłował zrekompensować ostatnio przeprowadzoną mobilizacją poniesione ogromne straty w wojnie. Ukraiński ekspert nie spodziewa się, by reforma armii dała w krótkim czasie konkretne rezultaty. A nowych żołnierzy spodziewa się dopiero przed następną zimą.
Skąd środki na reformę
Rosja już drugi raz podczas wojny z Ukrainą planuje zwiększenie liczebności swojej armii. W sierpniu 2022 roku prezydent Władimir Putin zwiększył ją o 140 tysięcy ludzi. Z planowanymi teraz dodatkowymi 350 tysiącami dałoby to razem prawie pół miliona żołnierzy, których trzeba wyposażyć w broń i mundury, a to wiąże się z ogromnym obciążeniem dla rosyjskiego budżetu. W obliczu spadku dochodów z ropy i gazu rodzi się pytanie, czy Moskwę w ogóle jest na to stać?
– Ta reforma wymaga wielu nakładów, nie tylko pieniędzy i pracowników. Potrzebny jest sprzęt, a także infrastruktura dla wspomnianych 350 tysięcy żołnierzy – wskazuje David Sharp. Jak podkreśla, trzeba także wykształcić fachowców, którzy będą szkolić rekrutów. Nie wyklucza też, że wiele nowych oddziałów będzie egzystować wyłącznie na papierze lub nie otrzyma sprzętu wojskowego. Zdaniem eksperta, w przypadku dużej części deklaracji reforma wydaje się nierealna.
Wyposażenie żołnierza we wszystko, co niezbędne, kosztuje około 80 tys. dolarów – wylicza Andrij Ryszenko. Także on wątpi w możliwość wdrożenia reformy, biorąc pod uwagę wysokie koszty i spadek wpływów do budżetu państwa. Wskazuje też, że w przypadku sprzętu wojskowego Rosja jest uzależniona od zagranicznych podzespołów. Poza tym wszystkie te działania nie cieszą się popularnością wśród Rosjan i wielu z nich po prostu nie chce iść na wojnę.
Autor: Kirill Buketov