Ośrodek dla migrantów w Albanii. Tu kończy się sen o Europie
19 października 2024Jest słoneczny i ciepły jesienny dzień w wiosce Gjader w północnej Albanii. 65-letnia emerytka Dile Vlashaj stoi w swoim ogrodzie, pieląc motyką grządkę porów i spulchniając glebę. Pracuje beztrosko, mimo że dziesiątki dziennikarzy z całej Europy stoją zaledwie kilka metrów od jej domu. Relacjonują to, co dzieje się w obozie dla uchodźców na obrzeżach wioski, do którego w środę (16.10.2024) po raz pierwszy przywieziono migrantów z Włoch. Pochodzą z Egiptu i Bangladeszu. Gjader, senna wioska, stała się teraz centrum europejskiej polityki uchodźczej i azylowej.
Duże zmiany w małej wiosce
Dile Vlashaj, która wraz z mężem mieszka na obrzeżach Gjader, sama doświadczyła ucieczki i migracji. Jej dwoje dzieci od lat mieszka we Włoszech, „w poszukiwaniu lepszego życia”, mówi. O uchodźcach, którzy teraz tu przybywają, mówi: – Oni też są ludźmi, przybyli z potrzeby.
Następnie dodaje, że trochę się martwi. Ma nadzieję, że teraz, gdy przybywa tak wielu uchodźców, nadal będzie tu bezpiecznie.
Gjader, niegdyś dom dla 2000 mieszkańców, miał wojskową bazę lotniczą podczas albańskiej dyktatury komunistycznej; samoloty były przechowywane w jaskiniach. Dziś po bazie pozostały jedynie opuszczone budynki. Pasy startowe i tunele prowadzące do jaskiń są strzeżone przez żołnierzy. Miasto liczy około 700 mieszkańców, głównie starszych ludzi. Prawie wszyscy młodsi ludzie wyjechali za granicę. Wysyłają pieniądze do domu swoim rodzicom, ponieważ w Gjader nie ma prawie żadnej pracy poza rolnictwem na własne potrzeby.
Pierwsza grupa to 16 uchodźców
Odkąd w listopadzie 2023 r. Włochy i Albania zgodziły się na utworzenie ośrodka recepcyjnego dla migrantów na wybrzeżu Adriatyku w północnej Albanii, w Gjader ludzie przyzwyczaili się do dziennikarzy. Ale w tę środę pojawiło się ich więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
Obserwowali, jak włoski okręt wojenny „Libra” dokuje w porcie Shengjin, około 22 kilometrów od wioski Gjader, około ósmej rano. Przywiózł on 16 uchodźców, którzy mają zostać zakwaterowani w Gjader. Dziesięciu z nich pochodzi z Bangladeszu, a sześciu z Egiptu. Żyją dzięki temu, że wzięła ich na pokład swojego statku włoska straż przybrzeżna po tym, jak ich łódź opuściła libijskie wody przybrzeżne. Czterech z 16 uchodźców zostało od razu zawróconych do Włoch – dwóch dlatego, że byli nieletni i dwóch, którzy skarżyli się na problemy zdrowotne.
Pozostałych dwunastu trafiło do tzw. ośrodka recepcyjnego. Dziennikarze mogą przyglądać się temu z daleka, bezpośredni kontakt z uchodźcami jest zabroniony.
„Tu kończy się sen o Europie”
Przed ośrodkiem recepcyjnym czeka również grupa aktywistów. Stoją tam z transparentami w rękach. „Tu kończy się sen o Europie” – czytamy na jednym z nich w języku angielskim. Wszyscy ci młodzi ludzie pochodzą z dzielnicy Gjader i od dłuższego czasu protestują przeciwko obozowi dla uchodźców.
Początkowo domagali się wstrzymania umowy między Włochami a Albanią. Teraz, gdy obóz został już w dużej mierze utworzony, nadal są mu przeciwni, ale domagają się publicznych dyskusji z rządem i gwarancji bezpieczeństwa. – Żądamy, aby nasze państwo zagwarantowało, że nie będzie wzrostu przestępczości ani handlu ludźmi – mówi Mariglend Doci, 29 lat, z Mamurras, małego miasteczka w połowie drogi stąd do Tirany. Doci studiował nauki polityczne, a obecnie pracuje w rodzinnej firmie. Nie chce powiedzieć, czym się zajmują.
O 11:30 uchodźcy zostają przewiezieni z ośrodka recepcyjnego do obozu w Gjader. Także tu dziennikarze mogą śledzić wszystko tylko z daleka. Sam obóz znajduje się nieco z dala od centrum miasta, na prawym brzegu rzeki Drin. Wygląda jak więzienie o zaostrzonym rygorze. Metalowe ogrodzenia, które mają kilka metrów wysokości, są pokryte szaro-zielonymi plandekami, dzięki czemu nie można zajrzeć do środka. Obóz składa się z kontenerów i jest otoczony podwójnym rzędem metalowych ogrodzeń. Znajdują się tam również dwa baraki więzienne.
Nadzieja na miejsca pracy
Przybycie uchodźców było głównym tematem w Gjader od miesięcy. Wiele osób mówi, że na początku byli sceptyczni i mieli obawy. Teraz mają nadzieję, że wioska w jakiś sposób skorzysta na obozie dla uchodźców i że mogą pojawić się nowe miejsca pracy. Jednak nikt nie chce być wymieniany z nazwiska, a już na pewno nie chcą być fotografowani.
– Niektórzy mieszkańcy byli bardzo zaniepokojeni – mówi sołtys wsi Aleksander Preka – ale zbladli w obliczu dochodów, jakie przyniosła wiosce budowa obozu.
Już teraz niektórzy mieszkańcy wioski i okolic są już zatrudnieni jako robotnicy w obozie i wokół niego, głównie przy konserwacji i sprzątaniu. – Oznacza to większy rozwój dla tego obszaru i większy dobrobyt dla nas – mówi Preka. Chce również podkreślić, że Albańczycy są gościnnym narodem. – Nasze drzwi są zawsze otwarte dla ludzi w potrzebie – mówi.
W rzeczywistości jednak drzwi Albanii nie są otwarte. Umowa zawarta między dwoma krajami przewiduje, że Albania przyjmie do 36 000 uchodźców rocznie. Na czas rozpatrywania ich wniosków azylowych przez włoskie władze mają być zakwaterowani w Gjader. Uchodźcy powinni otrzymać odpowiedź w ciągu 28 dni. Jeśli ich wniosek zostanie zaakceptowany, zostaną odesłani do Włoch. Wszyscy pozostali zostaną odesłani do swoich krajów pochodzenia.
Podczas gdy Dila Vlashaj kontynuuje spulchnianie gleby na swojej grządce porów w ciepłym jesiennym słońcu, w trakcie rozmowy staje się trochę niespokojna. Ma nadzieję, że w obozie dla uchodźców władze będą przestrzegać wszystkich ustalonych zasad. – Nie chcemy żadnych problemów w wiosce – mówi.