Raport:Resort sprawiedliwości młodej RFN zatrudniał nazistów
10 października 2016Ministerstwo sprawiedliwości nowopowstałej Republiki Federalnej Niemiec po II wojnie światowej zatrudniało bardzo wielu byłych prawników III Rzeszy. Do roku 1973 na stanowiskach kierowniczych w bońskim ministerstwie pracowało 70 szefów departamentów, wydziałów i referatów, z których ponad połowa miała kiedyś legitymacje członkowskie NSDAP.
Informacje te podała niezależna komisja naukowa, która na zlecenie byłej minister sprawiedliwości Sabiny Leuthaeuser-Schnarrenberger (FDP) badała przeszłość tego resortu. Raport końcowy pt. „Die Akte Rosenburg” przedstawił w poniedziałek (10.10.2016) w Berlinie obecny minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD).
Jak wynika z raportu, odsetek byłych członków NSDAP w okresie 1949/1950 do 1973 wynosił w przypadku kadry kierowniczej ponad 50 proc., a w niektórych departamentach ministerstwa okresowo nawet ponad 70 proc. Ponadto co piąty ze 107 prawników zajmujących kierownicze stanowiska w Federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości należał kiedyś do SA, 16 proc. pracowało niegdyś w Ministerstwie Sprawiedliwości Rzeszy.
Sabotaż demokracji?
Naukowcy stwierdzili, że taka personalna kontynuacja miała fatalny wpływ na pracę ministerstwa sprawiedliwości w młodej niemieckiej demokracji. Obciążała ona demokratyczny nowy start, utrudniała go i opóźniała. Wiele ustaw tylko powierzchownie zdenazyfikowano, co doprowadziło do tego, że do dziś niektóre ustawy zawierają sformułowania i idee pochodzące z czasów hitlerowskich jak np. kontrowersyjny areszt dla młodocianych (Jugendarrest). Poza tym w początkowych latach Republiki Federalnej Niemiec ofiary nazistów dalej dyskryminowano. Dotyczyło to np. homoseksualistów. Resort sprawiedliwości, systematycznie udaremniając postępowania karne, chronił też ludobójców i zbrodniarzy wojennych.
"Gruba kreska"
Przy rekrutacji nowego personelu w latach 50. i 60. XX wieku stawiano na rzekomo apolitycznych prawników i na ich biurokratyczną wydajność. Jak jednak udowodnili naukowcy, doświadczenia wyniesione z wymiaru sprawiedliwości III Rzeszy ceniono wyżej niż konsekwentne postawy antyfaszystowskie czy zaangażowanie na rzecz państwa prawa.
Dziwi to tym bardziej, że pierwszym ministrem sprawiedliwości RFN był liberalny polityk Thomas Dehler, którego żona była Żydówką. Stanowisko wiceministra powierzono Walterowi Straussowi z CDU, który ze względu na swe żydowskie pochodzenie został wyrzucony z pracy w czasach III Rzeszy. Obydwaj byli prześladowani przez nazistów.
Naukowcy przypuszczają, że pomimo tego, obydwaj ci politycy byli reprezentantami mentalności „grubej kreski” początkowych lat Republiki Federalnej Niemiec.
Cień na historii RFN
Kiedy ministerstwo sprawiedliwości RFN w roku 1973 przeprowadziło się w Bonn z dzielnicy Kessenich, gdzie miało swoją siedzibę w pałacu Rosenburg (stąd nazwa „Die Akte Rosenburg”), do nowej siedziby w Bad Godesberg, większość pracowników z nazistowską przeszłością była już na emeryturze. Jednak przeszłość wciąż jeszcze kładzie się cieniem na niemieckim wymiarze sprawiedliwości, co ukazuje np. dyskusja na temat odszkodowań dla ofiar pracy przymusowej I niesprawiedliwości za sprawą jurysdykcji III Rzeszy.
Kierujący pracami komisji historyków prawnik Christoph Safferling powiedział w rozmowie z „Sueddeutsche Zeitung”, że w szczytowym roku 1957 77 proc. kierowniczych stanowisk w Federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości obsadzonych było przez dawnych członków NSDAP, od szefów referatów wzwyż. - Nikt nie spodziewał się, że ten odsetek był aż tak wysoki - zaznaczył Safferling.
Można bez wahania stwierdzić, że Federalne Ministerstwo Sprawiedliwości było najbardziej obciążone personalnie nazistowską przeszłością ze wszystkich bońskich ministerstw. Niektóre z tych ministerstw już dokonały rozprawy ze swoją przeszłością, inne dopiero są w trakcie tego procesu.
DPA / Małgorzata Matzke