Rok 2013: W Niemczech nie powinno być gorzej, Europie grozi recesja
27 grudnia 2012Kryzys zadłużeniowy w strefie euro nie został przezwyciężony i kładzie się cieniem na perspektywach rozwoju gospodarczego w krajach UE w roku przyszłym. Choć Niemcy radzą sobie z nim do tej pory całkiem dobrze, gdzie indziej sytuacja budzi uzasadniony niepokój. Europie grozi recesja.
Eksperci wciąż dalecy od optymizmu
Także w przyszłym roku kryzys zadłużeniowy w strefie euro kryje w sobie poważne zagrożenia dla rozwoju gospodarczego. Prezes Nadreńsko-Westfalskiego Instytutu Badań Gospodarczych (RWI), Christoph Schmidt, zwraca uwagę, że "kryzys zadłużeniowy wciąż trwa" i trzeba mieć go stale na uwadze, kiedy mówimy o możliwym rozwoju wydarzeń w gospodarce europejskiej w roku 2013.
Kai Carstensen z monachijskiego Instytutu Badań Gospodarczych (Ifo) obawia się, że "w każdej chwili może dojść do nowej eskalacji kryzysu", ponieważ "sektor bankowy w krajach strefy euro nadal nie jest wystarczająco stabilny". Jego zdaniem "w roku 2013 musimy liczyć się z koniecznością uruchomienia nowych mechanizmów ratunkowych" i podkreśla, że "nie bez powodu tak wiele mówi się o potrzebie utworzenia unii bankowej w Europie".
Pomagać, czy domagać się więcej inicjatywy?
Od rządu federalnego Kai Carstensen domaga się zmiany dotychczasowej polityki wobec kryzysu zadłużeniowego w ogóle i zmiany jego stosunku wobec krajów najbardziej nim dotkniętych w szczególności. W jego przekonaniu należy odejść od strategii działania, polegającej na wymyślaniu coraz nowych sposobów przyjścia im z pomocą finansową, natomiast konsekwentnie żądać od nich wykazania się większą inicjatywą własną w rozwiązywaniu narosłych problemów.
"Musimy zerwać ze złudzeniem, że hasło więcej Europy nas uratuje, bo to nieprawda" - oświadczył ekspert Ifo w wywiadzie dla niemieckiej agencji prasowej DAPD. Jak powiedział: "Redystrybucja oraz zmiany w rozkładzie obciążeń, wspólna poręka za długi i wprowadzenie centralnej kontroli w obrębie UE nad przepływami finansowymi, nie są właściwą metodą uporania się z kryzysem zadłużeniowym".
Potrzebą chwili jest zwrócenie większej uwagi na rozwijanie inicjatywy w walce z kryzysem w tych krajach, które mają z nim najwięcej problemów. Zamiast wyczekiwać na pomoc, "powinny one same wziąć się aktywniej do działania, bo tylko w ten sposób osiągniemy wspólne cele"- oświadczył Kai Carstensen.
Wzrost, czy recesja? I jedno, i drugie.
Wspomniany na początku prezes Nadreńsko-Westfalskiego Instytutu Badań Gospodarczych (RWI), Christoph Schmidt, należący do tzw, rady pięciu mędrców gospodarczych w Niemczech, też jest zdania, że podjęte do tej pory kroki w celu ratowania euro nie zdają egzaminu. W najlepszym razie dały nam nieco więcej czasu, ale nie przybliżyły ani na krok do rozwiązania istoty problemu.
Schmidt przewiduje, że wzrost PKB w roku 2013 wyniesie 0,3 procent, co w gruncie rzeczy równa się stagnacji w gospodarce. Rząd federalny zakłada, że w kończącym się roku 2012 możemy liczyć na wzrost gospodarczy rzędu 0,8 procent. Ten urzędowy optymizm podziela Dieter Hundt, prezes BDA, czyli Federalnego Zrzeszenia Niemieckich Organizacji Pracodawców. Jego zdaniem gospodarka Niemiec utrzymuje się na "zadowalająco wysokim poziomie".
Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju OECD prognozuje dla Niemiec 0,6 procent wzrostu PKB w roku 2013. Prezes Hundt stawia ponownie na 0,8 procent, a dyrektor Hamburskiego Instytutu Gospodarki Światowej (HWWI) Thomas Straubhaar mówi dość dyplomatycznie o "koniunkturalnym ożywieniu", co w jego opinii przekłada się na 0,5 procent wzrostu PKB. Jeśli te prognozy się spełnią, wynika z nich głównie jedno: w Niemczech może być lepiej, ale nie powinno być gorzej, za to pozostała część Europy będzie w roku przyszłym objęta recesją.
Andrzej Pawlak (dpa, dapd)
red. odp.: Elżbieta Stasik