Merkel w ogniu krytyki. "Chaotyczna wędrówka ludów"
7 października 2015Z odsieczą dla kanclerz Merkel pospieszyła minister obrony Ursula von der Leyen: "Damy sobie radę jeśli w obliczu tak wielkiego wyzwania nie będziemy małoduszni, tylko staniemy w obronie naszej otwartości wobec migrantów" - powiedziała w wywiadzie dla tabloidu "Bild". "Nasz kraj wielokrotnie dokonał już wielkich rzeczy z wiarą we własne siły, poczuciem realizmu, z talentem organizacyjnym i niespożytą energią. Wykorzystajmy to ponownie i zważajmy na to aby wszyscy, obojętne czy urodzeni w Niemczech czy gdzie indziej, przestrzegali postanowień naszej konstytucji", dodała Ursula von der Leyen.
Także wicekanclerz, minister gospodarki i przewodniczący SPD Sigmar Gabriel nawiązał w wywiadzie dla "Bild-Zeitung" do wypowiedzi Angeli Merkel o nienaruszalności konstytucyjnego prawa do azylu oświadczając, że "Poradzimy sobie jeśli będziemy wspierać migrantów, ale także stawiać im wymagania, myśląc przy tym stale o potrzebach niemieckiego społeczeństwa i dbając o to, aby nikt nie miał wrażenia, że został odrzucony przez niemiecką klasę polityczną".
Chaotyczna wędrówka ludów?
Odmienne stanowisko zajął przewodniczący opozycyjnej partii liberalnej FDP Christian Lindner, który skrytykował kanclerz Merkel w związku z najnowszymi danymi nt. liczby uchodźców napływających do Niemiec. "Możemy uporać się z 1,5 mln osób tylko wtedy, kiedy rząd przekształci wreszcie tę chaotyczną wędrówkę ludów w uporządkowaną politykę migracyjną, a nasza konstytucja zawiera wszystko, czego do tego potrzebujemy i powinna obowiązywać wszystkich bez wyjątku" - powiedział.
Podkreślić należy, że szytywne stanowisko Angeli Merkel ws. prawa do azylu i jej polityka otwartych granic w coraz większym budzi opór także wśród części członków unii CDU/CSU oraz ich koalicyjnego partnera - partii socjaldemokratów SPD.
Minister ds. rodziny, osób starszych, kobiet i młodzieży Manuela Schwesig (SPD) spodziewa się zmasowanego napływu członków rodzin migrantów, którzy dotarli do Niemiec. "Liczymy się z tym, że przyjedzie do nas jeszcze bardzo dużo kobiet i dzieci" - powiedziała w wywiadzie dla koncernu medialnego Funke Mediengruppe. Zwróciła się przy tym z apelem o ich priorytetowe potraktowanie: "We wszystkich działaniach nastawionych na zapewnienie przybyszom bezpieczeństwa i opieki, dzieci i kobiety powinny mieć pierwszeństwo" - oświadczyła minister ds. rodziny podkreślając jednocześnie, że "na kursach integracyjnych dla imigrantów równouprawnienie kobiet i mężczyzn zajmuje jedno z czołowych miejsc".
Ograniczyć prawa imigrantów?
Wiceprzewodniczący Bundestagu Johannes Singhammer wystąpił w ubiegłym tygodniu z żądaniem ograniczenia prawa imigrantów do łączenia rodzin. W wywiadzie dla monachijskiej "Süddeutsche Zeitung" ten polityk CSU zwrócił uwagę na fakt, że do tej pory Niemcy przyjęły 200 tys. Syryjczyków. Z informacji przekazanych przez b. prezesa Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) Manfreda Schmidta wynika, że przeciętny uchodźca, który znalazł schronienie w RFN, zgłasza później roszczenie o sprowadzenie do Niemiec trzech członków najbliższej rodziny. W ten sposób "200 tys. osób zamienia się w 800 tys.", powiedział Singhammer uzasadniając swą propozycję ograniczenia prawa do łączenia rodzin dla uchodźców. Szef frakcji CDU/CSU w Bundestagu Volker Kauder uznał jednak w wywiadzie dla "Neue Osnabrücker Zeitung", że takie stanowisko jest błędne i nie zasługuje na poparcie.
Z najnowszych badań niemieckiej opinii publicznej wynika, że Niemcy coraz bardziej krytycznie oceniają politykę rządu w Berlinie wobec uchodźców. Ponad połowa (59 procent) ankietowanych uważa decyzję kanclerz Merkel przyjmowania z Węgier uchodźców syryjskich, których tożsamość jest nieustalona, za błąd. Badania przeprowadził Instytut Badań Rynkowych i Społecznych.
Największy opór wobec polityki rządu ws. uchodźców zanotowano na terenie b. NRD. O tym, że jest to poważny problem, który polaryzuje niemieckie społeczeństwo świadczy również ponowny wzrost popularności antyislamskiego ruchu Pegida. W Dreźnie w ostatniej demonstracji ruchu Pegida wzięło udział ok. 9 tys. osób.
dpa, rtr / Andrzej Pawlak