Rosyjscy Żydzi w Niemczech. Nowa wystawa
19 lipca 2012Przybywali do Niemiec z dużymi oczekiwaniami i jeszcze większymi nadziejami. Codzienność w nowej ojczyźnie była dla nich pasmem nietypowych doświadczeń i konfrontacji rzeczywistości z wcześniejszymi wyobrażeniami.
Teraz to, jak wyglądało ich życie, pokazuje wystawa w Centrum Żydowskim w Monachium, stworzona dzięki pomocy żydowskich emigrantów w Niemczech.
- Przybywaliśmy do kraju, którego nie znaliśmy. A plotki, jakie o nim krążyły były nieraz absurdalne – wspomina, urodzona w 1981 roku w ówczesnym Leningradzie, pisarka Lena Gorelik.
- Mówiono nam na przykład, że zeszyty szkolne są w Niemczech niemożliwie drogie, więc zabieraliśmy ich z domu całe stosy - opowiada Gorelik, która do dziś przypomina sobie wielkie walizki, jakie taszczyła ze sobą cała rodzina.
- Słyszeliśmy też, że Niemcy jedzą na śniadanie karmę dla ptaków z mlekiem – przypomina sobie inny emigrant ze Związku Radzieckiego.
Wystawa pokazuje, jak dotychczasowe wyobrażenia o Niemcach zmieniały się z biegiem czasu, a negatywne stereotypy mieszały się z pozytywnymi wrażeniami.
- Chociaż na stacjach metra brakowało czasem bramek, ludzie i tak kupowali bilety – to dziwiło i w Rosji byłoby nie do pomyślenia. Podobnie jednak niemożliwe byłoby, żeby pójść do teatru w jeansach, a w Niemczech było to normalne - opowiada jeden z emigrantów.
Obudzone wspomnienia
Wystawa w Monachium w nietypowy sposób naświetla wspomnienia i świat doświadczeń uchodźców, którzy przybywali do Niemiec po 1991 roku. Prezentowane są tam przedmioty, które były ważne dla emigrantów i które miały towarzyszyć im podczas długiej podróży.
Na wystawie można znaleźć m.in.: flet dziadka, który dorastał na Białorusi w sztetlu (małym skupisku miejskim zachowującym tradycyjną obyczajowość żydowską); hebrajsko-niemiecką biblię z Taszkentu, stolicy Uzbekistanu, dokąd została zesłana jedna z żydowskich rodzin; płytę winylową z żydowską muzyką z 1956 roku, kiedy trzy lata po śmierci Stalina, można było już słuchać ulubionej muzyki czy srebrną łyżeczkę, która od połowy XIX wieku przekazywana jest z pokolenia na pokolenie kolejnym córkom.
Wszystkie te przedmioty stanowią cząstkę wspomnień emigrantów, których opowieści zamieszczone są na tablicach lub odtwarzane we fragmentach wywiadów. W ten sposób oglądając wystawę można odkryć, jak przeróżne były powody emigracji na początku lat 90'. Z jednej strony, do ucieczki motywowała polityczna niestabilność w upadłym Związku Radzieckim, z drugiej obawa przed katastrofami jak wybuch w elektrowni w Czarnobylu. Przede wszystkim jednak ludzie wyjeżdżali na Zachód, by uciec od doświadczeń radykalnego rosyjskiego nacjonalizmu oraz przed nadchodzącą, nową i jeszcze groźniejszą falą antysemityzmu.
Wymarsz w nieznane
Wystawa podejmuje także temat tożsamości żydowskiej jeszcze w ówczesnym Związku Radzieckim, gdzie prześladowano ich tak, jak inne etniczne lub religijne mniejszości. Uchodzili tam za odrębny naród, zaraz obok Ukraińców czy Rosjan, a ich „obywatelstwo” było zaznaczane w paszporcie, jak gdyby byli napiętnowani. Synagogi rozpadały się lub były wykorzystywane niezgodnie z przeznaczeniem.
Uciekając z ZSRR, uchodźcy mieli szansę na nowe życie w wolnym państwie, jednak mimo tego wyjazd był zawsze związany z ambiwalentnymi odczuciami.
- Dla niektórych Żydów, Niemcy były krajem, gdzie narodził się nacjonalizm i skąd przybył on do Związku Radzieckiego. Dla innych było to państwo kultury w czystej formie. Chętnie czytano Heinego i Hessego, a ich dzieła przywożono ze sobą w rosyjskim tłumaczeniu - opowiada Lena Gorelik, która współtworzyła wystawę.
Trudna droga do integracji
Obok wielu praktycznych problemów życia codziennego, jak chociażby nauka języka, szukanie mieszkania czy pracy, przybysze musieli przeżyć też proces kulturowej integracji.
- W Niemczech spotkały się ze sobą dwa światy. Z jednej strony świat rosyjsko- żydowskich uchodźców, spośród których wielu, podczas II wojny światowej, walczyło w szeregach Armii Czerwonej z III Rzeszą. Z drugiej strony świat Żydów – ofiar, którzy definiowali się poprzez cierpienie, jakie musieli znosić oni i ich bliscy z powodu holokaustu, a które w ZSRR było przemilczane - opowiada pisarka Lena Gorelik.
Wystawa w Monachium to zbiór uchwyconych chwil, przestrzeń wspomnień, która została stworzona dzięki pomocy emigrantów. Jest to hołd złożony postawie tych ludzi i prezentacja wielokulturowych perspektyw, jakie otwierają się przed młodszą generacją – twierdzą kuratorki Jutta Fleckenstein i Piritta Kleiner.
Potrójna magia świąt
Żeby podkreślić swoją wielokulturowość, Lena Gorelik umieściła na wystawie, ozdobioną przeróżnymi przedmiotami, choineczkę, na której szczycie widnieje czerwona gwiazda.
-To drzewko jest dla mnie symbolem współistnienia w moim życiu codziennym trzech kultur: żydowskiej, niemieckiej i rosyjskiej. Ich obecność odczuwam szczególnie podczas grudniowych świąt – Chanuki, Bożego Narodzenia i rosyjskiego Sylwestra. Świętuję wszystkie trzy. I oczywiście trzykrotnie dostaję również prezenty – opowiada Gorelik.
Cornelia Rabitz / Martyna Ziemba
Red.odp.: Bartosz Dudek