1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rosyjski dron-widmo, który zatrząsł Rumunią

8 września 2023

Jeden z dronów atakujących ukraińskie porty, spadł na terytorium Rumunii. Bukareszt najpierw zaprzeczył, następnie potwierdził wydarzenie.

https://p.dw.com/p/4W73K
Budynek w Izmaile zniszczony w wyniku ataku rosyjskiego drona 7 września 2023 r.
Budynek w Izmaile zniszczony w wyniku ataku rosyjskiego drona Zdjęcie: ASSOCIATED PRESS/picture alliance

Nieistniejący rosyjski dron eksplodował na terytorium Rumunii. Tak mogłaby zaczynać się jedna ze sztuk Eugena Ionescu, rumuńsko-francuskiego mistrza teatru absurdu. Jest to jednak zapis rumuńskiej rzeczywistości z ostatnich dni.

W poniedziałek (4 września 2023 r.) wieczorem Rosja po raz kolejny ostrzelała ukraiński port Izmaił, który leży nad Dunajem. Do ataku użyto dronów kamikadze. Jeden z nich eksplodował na przeciwległym brzegu rzeki, czyli na terytorium Rumunii. Moment wybuchu widać na nagraniach, które trafiły do mediów społecznościowych. Opublikowały je także oficjalne kanały ukraińskich władz. Pomimo to, rumuńskie władze najpierw stanowczo zaprzeczyły, że zdarzenie miało miejsce.

Do weryfikacji stanowiska doszło dwa dni później. W trakcie szczytu Inicjatywy Trójmorza w Bukareszcie, rumuńskie ministerstwo obrony poinformowało, że „części drona spadły” na terytorium Rumunii.

Pierwszy raz od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę, rosyjski dron wybucha na terytorium kraju należącego do NATO. Rosja musiała brać taki scenariusz pod uwagę. Od tygodni przeprowadzała ataki na naddunajskie porty należące do Ukrainy. Na wysokości Izmaiła, szerokość Dunaju wynosi ok. 400 metrów. Granica rumuńsko-ukraińska przebiega przez środek rzeki.

 

Nie można wykluczyć, że Rosja chciała zaatakować rumuński brzeg Dunaju, aby w ten sposób przetestować reakcję Rumunii i NATO. Bez względu na prawdziwe intencje, jest to zdarzenie bez precedensu. W grudniu 2022 r. rosyjski pocisk spadł wprawdzie blisko Białegostoku, ale nie był uzbrojony. Jeszcze wcześniej inny pocisk spadł w polskim Przewodowie, gdzie zabił dwie osoby. Była to jednak rakieta omyłkowo wystrzelona przez stronę ukraińską.

Dyplomatyczna wymiana ciosów

Od końca lipca br. Rosja niemal codziennie ostrzeliwuje ukraińskie porty, który leżą nad Dunajem: Reni, Izmaił i Kilię. W rumuńskich media znaleźć można skargi lokalnych mieszkańców, którzy zwracali uwagę, że drony latają także nad terytorium Rumunii i to na bardzo niskiej wysokości. Władze miały nie traktować tych głosów poważnie. Wprawdzie Bukareszt zdecydowanie potępił ataki, ale najwyraźniej nie wzmocnił obrony w tym fragmencie granicy rumuńsko-ukraińskiej.

Budynek portowy w Izmaile zniszczony przez rosyjskiego drona 2 sierpnia 2023 r.
Budynek portowy w Izmaile zniszczony przez rosyjskiego drona 2 sierpnia 2023 r.Zdjęcie: Prosecutor General's Office/Telegram/REUTERS

Po opublikowaniu w poniedziałek przez stronę ukraińską pierwszych doniesień o wybuchu drona na terytorium Rumunii, kraj niemal alergicznie zaprzeczył tym doniesieniom. Prezydent Klaus Iohannis powiedział, że „nie istnieje żaden odłamek, żaden dron, ani żadna część jakiegokolwiek urządzenia, które pojawiły się gdziekolwiek w Rumunii”. Sprawa przerodziła się w dyplomatyczną wymianę ciosów, między Bukaresztem, a Kijowem. Można było odnieść wrażenie, że Rumunia oskarża Ukrainę o próbę wciągnięcia sąsiada do wojny.

Rumuńskie wody otwarte dla ukraińskich statków

To zaskakująca reakcja, gdyż do tej pory Rumunia wykazywała się dużą solidarnością z Ukrainą. Nie stroniła również od podejmowania ryzykownych decyzji. Przykładowo statki towarowe z obwodu odeskiego mogą wpływać na rumuńskie wody terytorialne Morza Czarnego, aby dalej kontynuować podróż w kierunku cieśniny Bosfor. W ostatnich tygodniach cztery ukraińskie statki skorzystały z tej możliwości, pomimo rosyjskich gróźb, że wszystkie statki płynące z ukraińskich portów zostaną uznane za „uzasadnione cele ataku”.

Prezydent Rumunii Klaus Iohannis
 Prezydent Rumunii Klaus IohannisZdjęcie: Aureliusz M. Pędziwol/DW

Dopiero w środę (6 września 2023 r.) rumuńskie Ministerstwo Obrony, ale także prezydent Iohannis, zmienili zdanie. Najpierw Ministerstwo Obrony potwierdziło, że części drona zostały znalezione na terytorium Rumunii. „Jeśli potwierdzi się, że są to części rosyjskiego drona, będzie to oznaczało poważne naruszenie suwerenności Rumunii” – zareagował Iohannis.

Coraz więcej pytań

Wiele kwestii pozostaje jednak wciąż niewyjaśnionych. Rumuński resort obrony nie odpowiedział na szczegółową listę pytań DW dotyczących incydentu: Czy rumuński system kontroli ruchu lotniczego rozpoznał eksplodującego drona i inne zbliżające się drony, czy też nie? Jeśli tak, to dlaczego drony nad terytorium Rumunii nie zostały zestrzelone przez obronę powietrzną kraju? I dlaczego Bukareszt tak gwałtownie zaprzeczał informacjom strony ukraińskiej, bez wcześniejszego szczegółowego zbadania incydentu?

Port w Izmaile widziany od strony rumuńskiego brzegu
Port w Izmaile widziany od strony rumuńskiego brzeguZdjęcie: ANDREEA CAMPEANU/REUTERS

Rumuńska opinia publiczna jest zaniepokojona, a wręcz przerażona takim rozwojem sytuacji. Zwłaszcza, że coraz więcej nieścisłości wychodzi na jaw. Śledczy wojskowi przekazali mediom, że zestrzelony dron nie był załadowany materiałami wybuchowymi i prawdopodobnie był tylko dronem szpiegowskim. Jednak dziennikarze kanału telewizyjnego Digi24 odkryli miejsce wybuchu w pobliżu rumuńskiej wioski Plauru, która leży naprzeciwko Izmaiła oraz znaleźli szczątki drona. Miejsce to nie było zabezpieczone lub odgrodzone.

Najlepiej nie widzieć problemu

Dan Tapalaga, publicysta portalu G4media, określił postępowanie rumuńskiego państwa w tej sprawie mianem „wybuchu niekompetencji”. Z kolei Ioana Ene Dogioiu z portalu Spotmedia nazwała Rumunię „państwem upadłym”.

Włoski myśliwiec Eurofighter w hangarze rumuńskiej bazy lotniczej Mihail Kogalniceanu w pobliżu Konstancy
Włoski myśliwiec Eurofighter w hangarze rumuńskiej bazy lotniczej Mihail Kogalniceanu w pobliżu Konstancy, zdjęcie z 6 grudnia 2022 r.Zdjęcie: Thomas Samson/AFP/Getty Images

Rumuński politolog i ekspert ds. Rosji Armand Gosu przyznaje w rozmowie z Deutsche Welle, że rumuńskie państwo wykazało się w tej sprawie dużym brakiem profesjonalizmu. – Sprzeczne miotanie się władz sprawia bardzo złe wrażenie, zarówno pod względem dyplomatycznym, jak i myśląc o ludziach w kraju – mówi Gosu. – Wygląda na to, że państwo woli zamknąć oczy i o niczym nie wiedzieć. Pytanie brzmi, co jeszcze się wydarzy, zanim rumuńskie państwo podejmie działania – zastanawia się ekspert. – Czy wkrótce zobaczymy drony spadające na duże miasta, takie jak Gałacz czy Tulcza?

Politolog domaga się, by Rumunia wyraźnie dała Rosji do zrozumienia, że nie będzie tolerancji dla takich incydentów, jak zdarzenie z poniedziałku. Jego zdaniem potrzebne są też odpowiednie działania, na przykład rozlokowanie skutecznej obrony powietrznej w regionie.

Na ten moment wygląda jednak, że zarówno Rumunia, jak i NATO wolą pomniejszać znaczenie incydentu. W czwartek (7 września 2023 r.) sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg stwierdził, że nie ma dowodów na to, że Rosja celowo zaatakowała terytorium Rumunii.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Niemcy. Drony dla Ukrainy