Rozwarstwienie majątkowe: Czy można przywrócić sprawiedliwość?
20 września 2012Rosnący w Niemczech dobrobyt jest bardzo nierównomiernie rozłożony. Ponad połowa całego majątku netto znajduje się w rękach 10 procent społeczeństwa. I proporcja odwrotna: 50 procent mieszkańców Niemiec ma w swych rękach tylko 10 procent majątku. Dla unaocznienia tej dysproporcji: jeżeli ludność Niemiec składałaby się z 10 osób, a ich prywatny majątek netto wynosiłby 10 tysięcy euro, to w rękach jednej osoby byłoby 5300 euro, cztery miałyby do dyspozycji 1170 euro, a 5 osób po 20 euro. Oznacza to, że najbogatszy człowiek miałby 265 razy więcej niż pięć najbiedniejszych osób.
Rozwarstwienie godzi w społeczeństwo
Michael Hartmann, socjolog wykładający na politechnice w Darmstadcie jest przekonany, że tak nierównomierne rozłożenie majątku ma wiele szkodliwych następstw. - Im większe są dysproporcje, tym wyższa przestępczość, tym gorszy jest stan zdrowia społeczeństwa, niższa oczekiwana długość życia i niższy poziom wykształcenia.- zaznacza prof. Hartmann.
Tak nierówne rozłożenie dochodów i majątku wiąże się także z ryzykiem ekonomicznym - twierdzi ekspert w rozmowie z Deutsche Welle. - Powodem rozpętania się kryzysu finansowego była coraz bardziej pogłębiająca się dysproporcja majątkowa: na jednym biegunie skali gigantyczne bogactwo, które nie służy konsumpcji, tylko spekulacjom.- zaznacza.
Czy państwo ma interweniować?
Z tego względu, jak uważa, państwo powinno wprowadzić wyższą stopę opodatkowania dla osób najlepiej zarabiających i bardzo zamożnych, co przeciwdziałałoby pogłębianiu się dysproporcji. - Jeżeli dziś obowiązywałyby stawki opodatkowania, jakie były jeszcze w połowie lat 90', do skarbu państwa wpływałoby o 40-50 mld euro więcej z tytułu wpływów podatkowych - twierdzi.
Koncepcja ta nie przekonuje jednak Christopha Bruegelmanna z Instytutu Niemieckiej Gospodarki (IDW). - Wtedy rozkręciłaby się koniunktura, ale nie generowałaby ona wzrostu. To, co na krótką metę sprzyja koniunkturze, na dłuższą metę zatruwa klimat inwestycyjny - twierdzi ekspert IDW.
Mit o inwestycjach i miejscach pracy
Lecz ta teza nie przekonuje prof. Hartmanna. - Mantrą polityki gospodarczej jest twierdzenie, że wyższe dochody na górnym biegunie gwarantują inwestycje, a te z kolei dają miejsca pracy. Jest to opiewany przez wszystkich efekt trickle down, zgodnie z którym bogacenie się jednostek podnosi poziom życia społeczeństwa. Według Harmanna ten efekt "niestety nigdy on nie wystąpił".
I faktycznie raporty o stanie majątkowym społeczeństwa, ukazujące się w Niemczech co cztery lata, udowadniają, że przepaść między biednymi i bogatymi w RFN pogłębia się coraz bardziej. W roku 1998 grupa najbogatszych domostw posiadała niecałe 45 proc. majątku; w roku 2008 w ich rękach było 53 proc.
Także poziom płac wpływa na coraz większe rozwarstwienie społeczeństwa - stwierdza Federalne Ministerstwo Pracy. Najwyższe płace dalej rosną, natomiast na najniższym poziomie 40 proc. zatrudnionych na pełnych etatach musi pogodzić się z obniżką płac.
Gdzie jest sprawiedliwość?
Prof. Hartmann wskazuje na jeszcze jeden efekt związany z dysproporcjami majątkowymi. - Dramatyczne zmiany nastąpiły w tak krótkim czasie, że większość społeczeństwa zauważa je i odczuwa jako niesprawiedliwe.
Ze zdaniem tym zgadza się berlińskie Ministerstwo Pracy, bo jak zaznacza się w projekcie raportu: "Taki rozwój płac godzi w poczucie sprawiedliwości w społeczeństwie".
Rachel Gessat / Małgorzata Matzke
red.odp.: Iwona D. Metzner