Rumunia. Kryzys zaufania po unieważnieniu wyborów
8 grudnia 2024Polityczny szok w Rumunii nie ma końca. Niecałe dwa tygodnie temu Calin Georgescu – bardzo mało znany kandydat z TikToka o skrajnie prawicowych, prorosyjskich i ezoterycznych poglądach – wygrał całkowicie niespodziewanie pierwszą turę wyborów prezydenckich. Jednak na mniej niż 36 godzin przed rozpoczęciem drugiej tury wyborów, w piątek (06.12.2024) rumuński Trybunał Konstytucyjny uznał pierwszą rundę głosowania za nieważną. Oznacza to, że całe wybory prezydenckie muszą zostać przeprowadzone od nowa. Decyzja ta przenosi kryzys polityczny ostatnich tygodni na nowy poziom, z trudnymi do przewidzenia konsekwencjami.
Trybunał Konstytucyjny dokonał zwrotu o 180 stopni. Jeszcze na początku tego tygodnia stwierdził, że pierwsza tura wyborów prezydenckich jest ważna. Pojawiły się jednak nowe ustalenia dotyczące wpływu platformy TikTok na wybory, finansowania kampanii wyborczej Georgescu i rosyjskiej ingerencji. Urzędujący prezydent Rumunii Klaus Johannis w środę ujawnił dokumenty służb specjalnych zawierające szczegóły, choć w bardzo niejasnej formie. Na przykład, dokumenty tylko pośrednio wskazują na rosyjski wpływ na wybory – co jest całkowicie prawdopodobne – ale Rosja nie została wymieniona w żadnym miejscu. Tymczasem w czwartek sekretarz stanu USA Antony Blinken mówił już konkretnie o rosyjskiej ingerencji w rumuńskie wybory prezydenckie.
W Rumunii decyzja Trybunału Konstytucyjnego wywołała różne reakcje wśród polityków i opinii publicznej: z jednej strony niedowierzanie i przerażenie, z drugiej aprobatę. Elena Lasconi, kandydatka, która uzyskała drugie miejsce w pierwszej turze i liderka postępowo-liberalnej partii Związek Ocalenia Rumunii (USR), mówiła o „nielegalnej i niemoralnej decyzji” Trybunału Konstytucyjnego i oświadczyła: „Państwo rumuńskie depcze demokrację”.
„Pakt z narodem i Bogiem”
Z kolei urzędujący premier i lider Socjaldemokratów (PSD) Marcel Ciolacu, który od dawna był faworytem w pierwszej turze wyborów, nazwał tę decyzję „jedynym słusznym rozwiązaniem po ujawnieniu dokumentów służb specjalnych”. Dodał, że w końcu okazało się, że wynik rumuńskich wyborów został rażąco sfałszowany w wyniku rosyjskiej ingerencji.
Skrajnie prawicowy kandydat na prezydenta Calin Georgescu uznał wydarzenia za „zamach stanu” i skomentował sytuację w typowy dla siebie mesjanistyczny sposób: – Skorumpowany system pokazał swoje prawdziwe oblicze i zawarł pakt z diabłem. Ale ja mam pakt z narodem rumuńskim i z Bogiem.
Inni skrajnie prawicowi rumuńscy politycy również jednogłośnie mówili o „zamachu stanu” w Rumunii. Jednocześnie George Simion, lider skrajnie prawicowej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR), wezwał swoich zwolenników, by zachowali spokój i „nie wychodzili na ulice”.
Brak oznak niepokojów
Gdy w piątek wieczorem prezydent Rumunii Klaus Johannis komentował decyzję Trybunału Konstytucyjnego, wydawał się mieć trudności z doborem właściwych słów. W krótkim przemówieniu powiedział sztywnym i biurokratycznym tonem, że Rumunia jest „stabilna, bezpieczna, demokratyczna” i „nie ma kłopotów”. Johannis ogłosił, że pozostanie prezydentem zgodnie z konstytucją do czasu zaprzysiężenia następcy i obiecał: „Będę nadal pełnił swoją rolę jako prezydent w taki sam sposób jak wcześniej”. W ostatnich latach Johannis był jednak również krytykowany za brak zapału i bierność.
Obawy, że może dojść do zamieszek, nie potwierdziły się w piątek. Ogólnie rzecz biorąc, gwałtowne starcia są raczej mało prawdopodobne. Straszliwe doświadczenia krwawego powstania przeciwko dyktatorowi Ceausescu w grudniu 1989 roku i zamieszanie w kolejnych miesiącach, zwłaszcza gwałtowne marsze górników do Bukaresztu, do dziś mają traumatyczny wpływ na wielu ludzi. Większość społeczeństwa chciałaby uniknąć takich scenariuszy za wszelką cenę. Rumuńska żandarmeria, która obok policji jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo i porządek publiczny, zaprzeczyła w piątek, że została postawiona w stan podwyższonej gotowości.
Zachwiane zaufanie do wymiaru sprawiedliwości
Natomiast realne zagrożenie stanowi próżnia władzy w nadchodzących miesiącach. Nowe wybory prezydenckie mają się odbyć dopiero w marcu. Urzędujący prezydent Klaus Johannis nie jest silnym graczem. Utworzenie rządu po niedzielnych wyborach parlamentarnych (01.12.2024) również może potrwać wiele miesięcy, ponieważ Rumunia nadal znajduje się w trybie kampanii wyborczej. Grozi to paraliżem politycznym kraju na dłuższy czas.
Decyzja Trybunału Konstytucyjnego może również pogłębić głęboko zakorzeniony kryzys zaufania rumuńskiego społeczeństwa do państwa oraz instytucji demokratycznych. W końcu piątkowy wyrok jest tylko najnowszym z kilku, które zdyskredytowały ten sąd – i ogólnie sądownictwo – w oczach wielu ludzi w Rumunii.
Na początku października 2024 roku Trybunał Konstytucyjny wykluczył skrajnie prawicową kandydatkę na prezydenta Dianę Sosoaca z wyborów, ponieważ jej wypowiedzi polityczne były „niezgodne z wartościami demokracji” i zagrażały członkostwu Rumunii w UE i NATO. Jednocześnie jednak Calin Georgescu i lider AUR George Simion, którzy sami wielokrotnie agitowali przeciwko UE i NATO oraz gloryfikowali antysemickich faszystów legionowych z okresu międzywojennego Rumunii, nie zostali wykluczeni z wyborów.
„Kraj nieograniczonych możliwości”
Za kulisami polityki w Rumunii spekuluje się, że rządzący socjaldemokraci, którzy dominują w państwie i administracji od 35 lat, opracowali scenariusz wyborczy, w którym premier i lider PSD Marcel Ciolacu i lider AUR George Simion weszliby do dogrywki w wyborach prezydenckich, a ostatecznie wygrałby Ciolacu. Wielu Rumunów jest obecnie przekonanych, że Trybunał Konstytucyjny po raz kolejny działał jako przedłużenie establishmentu politycznego; po tym, jak wszystko potoczyło się inaczej niż planowano w pierwszej turze wyborów prezydenckich, z Georgescu na pierwszym miejscu i Eleną Lasconi na drugim.
Według doniesień szczególnie Lasconi stanowi zagrożenie dla starych partii systemowych, ponieważ ona i jej ugrupowanie poważnie podchodzą do walki z korupcją i innych projektów reform.
Wybitny rumuński prawnik i były sędzia Cristi Danilet, który od wielu lat działa w demokratycznym społeczeństwie obywatelskim, sarkastycznie skomentował decyzję Trybunału Konstytucyjnego na Facebooku: „Sąd podjął fundamentalną decyzję, która może zostać wykorzystana do naprawienia wszystkich błędów. Rumunia stała się krajem nieograniczonych możliwości”.
Artykuł ukazał się na stronie Redakcji Niemieckiej DW.