Rumuńska prezydencja w Radzie UE. Szef KE ma wątpliwości
29 grudnia 2018W wywiadzie dla "Welt am Sonntag" przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker skrytykował rząd w Bukareszcie. Jego zdaniem, Rumunia jest wprawdzie "dobrze przygotowana technicznie" do objęcia sześciomiesięcznej prezydencji w Radzie UE, ale, jak powiedział, nie jest przekonany, czy jej rząd zdaje sobie w wystarczającym stopniu sprawę z tego, "co w praktyce oznacza przewodniczenie wszystkim państwom unijnym". Juncker zwrócił w tym kontekście uwagę, że wymaga to "gotowości, by wysłuchać zdania innych i przesunąć własne interesy na dalszy plan". "Mam co do tego pewne wątpliwości", oświadczył.
Rumunia jest członkiem UE dopiero od 2007 roku. Jej prezydencja w Radzie UE nakłada na nią m.in. obowiązek ustanowienia priorytetów politycznych dla Unii Europejskiej w pierwszej połowie 2019 roku i wypracowanie kompromisów dla jej państw członkowskich. Może to okazać się trudnym zadaniem, ponieważ 29 marca szeregi UE opuści Wielka Brytania, a w maju odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego.
Braki w przestrzeganiu praworządności i zwalczaniu korupcji
Rząd Rumunii jest krytykowany za braki w przestrzeganiu zasad praworządności i niedostateczne zwalczanie korupcji. Poza tym jest poważnie skłócony z prezydentem Klausem Iohannisem. Podziały polityczne w Rumunii sprawiają, że nie może ona występować jako "zwarta całość" na forum UE, powiedział Jean-Claude Juncker i dodał, że "Rumunia powinna zdobyć się na przemawianie jednym głosem, jeśli chce w wiarygodny sposób wspierać ideę jedności europejskiej".
W listopadzie Komisja Europejska zarzuciła władzom w Bukareszcie poważne niedostaki w praworządności i walce z korupcją. W ogniu krytyki znalazły się zwłaszcza planowana ustawa amnestyjna dla skorumpowanych urzędników i polityków. Bruksela obawia się także osłabienia niezawisłości rumuńskiego wymiaru sprawiedliwości wskutek rządowej reformy sądownictwa. Proces reform politycznych i gospodarczych w Rumunii utknął w miejscu, a pod niektórymi względami nawet się cofnął, stwierdza raport KE. Także Parlament Europejski dał w rezolucji znaczną większością głosów wyraz swemu zaniepokojeniu stanem rumuńskiej praworządności.
Bukareszt odrzuca krytykę i obiecuje zaprzestanie wewnętrznych sporów
Rumuński rząd nie zgadza się ze stawianymi mu zarzutami. "Jesteśmy krytykowani, chociaż na to nie zasłużyliśmy i jesteśmy karani tylko dlatego, że jesteśmy państwem wschodnioeuropejskim", oświadczyła premier Viorica Dăncilă na krótko przed świętami Bożego Narodzenia. Niezależnie od tego do Brukseli nadchodzą z Bukaresztu sygnały, że jej rząd oraz prezydent Klaus Iohannis są gotowi zaprzestać wewnętrznych walk i sporów politycznych w okresie sprawowania przez Rumunię prezydencji w Radzie UE.
Na wspólnej, przedświątecznej konferencji prasowej z premier Dăncilą prezydent Iohannis przyznał, że utrzymują się między nimi "poważne różnice poglądów" w różnych sprawach. Dodał jednak, że teraz, gdy chodzi o najważniejsze kwestie państwowe, takie jak rumuńskie przewodnictwo w Radzie UE, "nie można sobie pozwolić na zaprzestanie konstruktywnej współpracy".
DW, dpa, afp / pa