Rusza Berlinale. Film Szumowskiej walczy o nagrody
15 lutego 2018Berlin znowu zamienia się w stolicę kina. W czwartek (15.02) rozpoczyna się Berlinale - jeden z najważniejszych festiwali filmowych. Przez najbliższe dziesięć dni kinomani i krytycy zobaczą blisko 400 produkcji z całego świata. 19 filmów powalczy o nagrody w sekcji konkursowej. Wśród nich znalazł się najnowszy obraz Małgorzaty Szumowskiej zatytułowany „Twarz”. Film opowiada o młodym mężczyźnie (w roli głównej Mateusz Kościukiewicz), który z powodu wypadku musiał zostać poddany operacji przeszczepu twarzy. Po powrocie do rodzinnej miejscowości na polskiej prowincji, ludzie nie wiedzą jednak, jak go traktować. W tle trwa z kolei budowa gigantycznego posągu Jezusa, tego który można obecnie podziwiać w Świebodzinie.
Obraz polskiego społeczeństwa
Dyrektor Berlinale Dieter Kosslick powiedział, że film Szumowskiej daje głęboki wgląd w polskie, katolickie społeczeństwo i pokazuje siłę Kościoła katolickiego. - Poprzez polskie filmy wiemy sporo o społeczno-politycznym oddziaływaniu religii w Polsce. I jest to film, który pokazuje jeszcze jeden, inny odcień tej sprawy – powiedział w rozmowie z Deutsche Welle. Kosslick dodał, że Małgorzata Szumowska jest bardzo odważną reżyserką. Szumowska jest dobrze znana w Berlinie. Trzy lata temu jej film „Body/Ciało” został uhonorowany Srebrnym Niedźwiedziem za najlepszą reżyserię. W 2016 roku Polka była w składzie międzynarodowego jury. „Twarz” to nie jedyny polski akcent na Berlinale. W sekcji Forum pokazany zostanie film „Wieża. Jasny dzień” Jagody Szelc. W programie znalazło się także kilka koprodukcji z polskim udziałem.
Wes Anderson na początek
Festiwal otworzy najnowszy film Wesa Andersona zatytułowany „Wyspa psów”. Co nietypowe, jest to film animowany, którego bohaterami są psy. - Przy całej rozrywce jaką oferuje ten film, jest to poważna, głęboka historia – mówi Kosslick. Tegoroczne Berlinale przypada 50 lat po rewolcie studenckiej roku 1968, która wpłynęła na politykę i obyczaje Europy. W programie festiwalu nie zabraknie odniesień do tamtych wydarzeń. Nie zabraknie także aluzji do skomplikowanej sytuacji politycznej dnia dzisiejszego, problemu migracji na świecie. Festiwal tym razem nie ma jednak wyraźnego motywu przewodniego, powiedział Kosslick.
#MeToo także w Berlinie
Berlinale nie ominęła debata dotycząca przemocy seksualnej w branży filmowej, wywołana przez kampanię #MeToo. Władze festiwalu nie włączyły do programu kilku filmów, których twórcy przyznali, że nie mają w tej kwestii czystego sumienia. Zapowiedziano też dyskusje na ten temat. Nie uchroniło to jednak organizatorów przed krytyką. Południowokoreańska aktorka, która chce pozostać anonimowa, powiedziała, że „skrajną obłudą” jest zaproszenie na Berlinale reżysera Kim Ki Duka, który w 2013 roku pobił ją na planie filmowym. Reżyser musiał za to zapłacić grzywnę. Aktorka zarzuca też reżyserowi molestowanie seksualne, ale ten zdecydowanie zaprzecza. Postępowanie w tej sprawie zostało umorzone z braku dowodów.
Festiwal dla ludzi, nie krytyków
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie nie jest może tak prestiżowy jak festiwale w Cannes czy w Wenecji, ale dzięki swojemu otwarciu na zwykłego widza, a nie tylko na branżowych ekspertów, jest wyjątkowy. Biorąc pod uwagę liczbę widzów, jest to największy festiwal świata. W ubiegłym roku Berlinale ściągnęło do berlińskich kin blisko pół miliona ludzi. Gala wręczenie nagród – Niedźwiedzi – odbędzie się 24 lutego. Werdykt ogłosi międzynarodowe jury, którym kieruje w tym roku niemiecki reżyser Tom Tykwer. Jeden laureat Niedźwiedzia jest już znany. Statuetkę za całokształt twórczości otrzyma amerykański aktor Willem Dafoe.
Wojciech Szymański/Berlin