Sądny tydzień Morawieckiego w UE
18 października 2021Premier Mateusz Morawiecki weźmie w ten wtorek [19.10.21] udział w debacie Parlamentu Europejskiego o Polsce w kontekście ostatniej decyzji Trybunału Konstytucyjnego uderzającej w nadrzędność prawa UE. Do naszych rozmówców w Brukseli do poniedziałku nie dotarły żadne sygnały, czy i z jakim konkretnym przesłaniem dla Unii przyjeżdża Morawiecki (oprócz przesłania na użytek wewnątrzkrajowy, czyli „nie ma mowy o polexicie”). Jednak debata z udziałem Ursuli von der Leyen, szefowej Komisji Europejskiej w europarlamencie, a potem rozmowy przy okazji szczytu UE w najbliższy czwartek i piątek, to czas wysyłania publicznych sygnałów, badania atmosfery i intensywnych nieformalnych dyskusji z Morawieckim. A te będą decydować o tempie decyzji Brukseli w sprawie – to teraz główne narzędzie nacisku – Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Wznowione we wrześniu rokowania o KPO opierały się na założeniu, że - wówczas dopiero spodziewaną - decyzję TK podważającą rolę TSUE uda się ominąć. Chodzi o to, by konkretne, zgodne z lipcowymi orzeczeniami TSUE reformy naprawiające sądownictwo wpisać do polskiego KPO łącznie z ich harmonogramem (z końcowym terminem w czerwcu 2022 r.), od którego byłby uzależnione wypłaty kolejnych transz.
Jednak po decyzji TK z 7 października rokowania czy też „wymiana propozycji” między Warszawą oraz Komisją Europejską – jak tłumaczą nasi rozmówcy w Brukseli – „mocno spowolniła”, choć rząd Morawieckiego w ostatni piątek [15.10.21] przesłał do Brukseli najnowszy pakiet swych wyjaśnień co do pomysłów na zapisy praworządnościowe w KPO. – Teraz z węgierskim KPO jest nam łatwiej niż z polskim – słyszymy w Brukseli. Rozmowy z Budapesztem oprócz – ponoć bliskich rozwiązania – zobowiązań antykorupcyjnych dotyczą teraz sposobów, jak uniknąć skażenia projektów homofobiczną ustawą o ochronie nieletnich.
– Co do Polski zasada pozostaje ta sama. Dla zatwierdzenia KPO potrzeba wiarygodnego pierwszego sygnału czy też mocnego pierwszego kroku co do Izby Dyscyplinarnej, a resztę możemy ująć w harmonogramie KPO – tłumaczy jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE. Co konkretnie ma być pierwszym krokiem? Pełne „domrożenie” Izby Dyscyplinarnej? Czy także projekt jej likwidacji złożony w Sejmie? A może już jego przegłosowanie? W Brukseli co do tych pytań padają teraz różne odpowiedzi, które łączy postulat, że system dyscyplinarny dla sądownictwa „już teraz w praktyce musi przestać robić krzywdę sędziom”. Aby Polska mogła dostać w tym roku pierwszą, zaliczkową ratę z KPO (3,1 mld euro dotacji plus 1,6 mld euro tanich pożyczek), polski plan musiałby dostać zielone światło o Komisji Europejskiej do połowy listopada, by dać czas pozostałym krajom Unii na zatwierdzenie KPO w Radzie UE.
Praworządność na szczycie UE
Większość przywódców państw Unii była do zeszłego tygodnia niechętna, by temat polskiej praworządności poruszać na szczycie UE, który zaczyna się w ten czwartek. Jednak deklaracja holenderskiego premiera Marka Ruttego, że zgodnie z uchwałą swego parlamentu musi podnieść tę kwestię w kontekście polskiego KPO, zaczęła szybko przeważać szalę. I teraz zanosi się, że decyzja polskiego TK w jakieś formie pojawi się na szczycie, choć dla części premierów – czego mają nie ukrywać w nieformalnych konsultacjach – temat prymatu prawa UE jest politycznie niewygodny także w ich polityce wewnątrzkrajowej. A przykładowo Niemcy podkreślają, że skoro rokowania o KPO – przynajmniej na tym etapie – pozostają w rękach Komisji Europejskiej, to podgrzewanie sporów na szczycie nie byłoby pożądane. Tak czy inaczej szczyt będzie dla von der Leyen okazją do co najmniej kuluarowych rozmów z przywódcami kluczowych krajów Unii, co może poważnie wpłynąć na rodzaj i tempo kolejnych decyzji Komisji.
Morawiecki w piśmie skierowanym w poniedziałek do przywódców wszystkich krajów Unii tłumaczy, że Polska przestrzega i nadal zamierza przestrzegać prymatu prawa UE, ale nie rezygnując z konstytucyjnej kontroli, czy instytucje UE, włącznie z TSUE, trzymają się granic kompetencji powierzonych im w traktatach Unii. Polski premier przekonuje, że podobnie jest w Niemczech oraz paru innych krajach Unii. I zapewne będzie taką linię prezentować także podczas szczytu UE.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>
Polska dyplomacja przekonuje teraz w Unii, że Warszawa poczuła się rozczarowana wrześniowymi decyzjami Komisji Europejskiej m.in. co do wniosku o karę finansową do TSUE za niepodporządkowanie się jego decyzji o środku tymczasowego TSUE co do Izby Dyscyplinarnej. Polski rząd twierdzą, że trwały wówczas zaawansowane rokowania co do wdrożenia orzeczeń TSUE, więc działania Komisji miałby być nieuzasadnione. Jednak ta odpiera, że dostatecznie długo czekała na podporządkowanie się przez Polskę decyzjom TSUE, więc nie miała już wyboru.
Co z „pieniędzmi za praworządność”
Kanclerz Angela Merkel w zeszłym tygodniu publicznie przypomniała obietnicę daną premierom Polski i Węgier, że mechanizm „pieniądze za praworządność” nie będzie w pełni używany do czasu – spodziewanego wczesną wiosną 2022 r. – wyroku TSUE na temat zgodności tego mechanizmu z traktatami.
Jednak Komisja Europejska, którą do działań ostro ponagla europarlament, uważa, że ta obietnica dla Warszawy i Budapesztu oznacza powstrzymywanie się od wniosków o zawieszenie wypłat, ale zarazem szykuje się – zapewne przed końcem października – do wysłania do Węgier i Polski oficjalnych i przewidzianych przepisami „pieniądze za praworządność” listów dopytujących o potencjalne defekty praworządności z wpływem na gospodarowanie funduszami. Czas od takiego zapoczątkowania działań wobec konkretnego kraju przez Komisję do momentu złożenia wniosków o sankcje to co najmniej pół roku. Równocześnie Bruksela przypomina, że będzie mieć prawo domagać się rzetelnego systemu sądownictwa dla zatwierdzenia przyszłych projektów z polityki spójności.