Dawno nie było takiego ruchu na transatlatyckim niebie. Dopiero co wicekanclerz Robert Habeck wrócił z Waszyngtonu, a już zjawiła się minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock, aby razem ze swoim amerykańskim odpowiednikiem potępić na ubiegłotygodniowym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ w Nowym Jorku po raz kolejny wojnę napastniczą Rosji w Ukrainie.
Wkrótce po tym na pokład samolotu lecącego do stolicy USA wsiada sam kanclerz Olaf Scholz. Jest to druga wizyta w Białym Domu w ciągu 15 miesięcy jego urzędowania. Niemiecki rząd pod kierownictwem Scholza odgrywa obecnie ważną rolę w amerykańskiej strategii sojuszu w walce z rosyjskim agresorem.
Niemrawy początek
Tym czasem nieoczekiwany wybór Scholza na kanclerza Niemiec pod koniec 2021 roku początkowo postrzegany był w Waszyngtonie stosunkowo krytycznie. Z jednej strony po prostu dlatego, że kadencja Angeli Merkel oznaczała koniec szesnastu lat przećwiczonej wiarygodności. Z drugiej strony dlatego, że dla wielu w Stanach Zjednoczonych partia SPD była podejrzewana o przedkładanie Rosji nad USA; choćby z powodu intensywnych relacji ostatniego kanclerza SPD, Gerharda Schrödera, z rosyjskim prezydentem Putinem. A potem wybuchła rosyjska wojna napastnicza i Niemcy ze swoimi ścisłymi powiązaniami gospodarczymi z Rosją znalazły się w centrum uwagi i krytyki.
Byłam osobiście w Białym Domu na pierwszej konferencji prasowej Bidena i Scholza, która odbyła się dwa tygodnie przed wybuchem wojny. Nie będę ukrywać, jaką udręką było skonfrontowanie się z milczeniem Scholza w sprawie gazociągu Nord Stream 2. Także jego amerykańscy koledzy, a tym samym amerykańska opinia publiczna nie mogli zrozumieć, dlaczego po bezpośredniej groźbie prezydenta Bidena o wstrzymaniu Nord Stream 2 w razie wojny kanclerz ani razu nie wymienił nazwy gazociągu. Za profesjonalną maską spokoju Bidena dawało się wyczuć niezadowolenie. Spotkanie wydawało się być czymś całkiem innym niż początkiem długiej przyjaźni.
Wybuch wojny początkiem nowego
Reszta to już historia najnowsza. Wojna trwa od ponad roku, podobnie rok minął od „przełomowego przemówienia” kanclerza. Tymczasem administracja Bidena nie przestaje podkreślać, jak bliskie, pełne zaufania i ważne są relacje między obu krajami.
W USA zrozumiano i docenia się daleką drogę, którą obrał nie tylko Olaf Scholz i jego rząd, ale całe Niemcy. A jeszcze rok temu nikt nie przypuszczałby, że Niemcy kiedykolwiek będą skłonne udzielić Ukrainie tak wielkiego wsparcia finansowego, a przede wszystkim - wsparcia militarnego.
Serdeczna atmosfera w Gabinecie Owalnym
Podczas aktualnej roboczej wizyty 3 marca w Waszyngtonie nie odbyła się konferencja prasowa, ale podczas krótkiej sesji zdjęciowej z oświadczeniem w Gabinecie Owalnym można było wyczuć, że szacunek, jakim obecnie obaj panowie się darzą, jest szczery: panuje zaufanie. A sygnał dla Rosji jest jasny: razem stoimy u boku Ukrainy.
Jednocześnie dominuje też świadomość, że sojusz Zachodu nie jest sprawą oczywistą. Siły nie tylko z Rosji, ale coraz częściej także z Chin mocno nim szarpią. A i Globalne Południe odkrywa swoją siłę w walce o nowy porządek świata i coraz głośniej kwestionuje ogromne wsparcie militarne i finansowe dla Ukrainy.
W ubiegłym tygodniu rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ potępiająca wojnę agresji Rosji i wzywająca Putina do wycofania się z Ukrainy została przyjęta zdecydowaną większością głosów. Wydaje się jednak, że to tylko kwestia czasu, gdy pierwsze kraje odskoczą i będą szukać na nowo zbliżenia z Chinami i Rosją.
Różnice w polityce wobec Chin
W związku z tym także polityka USA i Niemiec wobec Chin odegrała też prawopodobnie rolę w rozmowach za zamkniętymi drzwiami. Istnieją tu bowiem zasadnicze różnice. Podczas gdy prezydent USA obiera coraz bardziej twarde stanowisko i stawia na sankcje gospodarcze, kanclerz Niemiec chce odczekać i wciąż ma nadzieję, że Chiny nie zdecydują się na dostawy broni dla Rosji. Chiny pozostają najważniejszym partneren handlowym dla Niemiec. Myśl o utracie biznesu w Chinach wywołuje lęki egzystencjalne nie tylko wśród niemieckich producentów samochodów.
Olaf Scholz nie jest człowiekiem wielkich i doniosłych gestów. Nie pozwala sobie na celebrowanie sukcesu, jakim było uzyskanie zgody USA na dostarczenie Ukrainie czołgów Abrams. I za to jest krytykowany we własnym kraju.
Ale tutaj, w USA, ta powściągliwa postawa raczej otwiera drzwi. Olaf Scholz wie, że Europa jest nadal silnie uzależniona od amerykańskiego wsparcia wojskowego. I że minie wiele lat, jeśli nie dekad, zanim Europa będzie w stanie samodzielnie stawić czoła takiemu agresorowi jak Władimir Putin. W osobie Joe Bidena ma prezydenta USA, który rozumie i akceptuje jego ostrożny i rozważny sposób prowadzenia polityki.