Sieć wszystko pamięta
17 grudnia 2011Kalifornijska pisarka Jill Price jest autorką książki pod tytułem "Kobieta, która nie może zapomnieć". Bohaterka tej powieści odznacza się wyjątkową, fotograficzną pamięcią. Wciąż na nowo rozpamiętuje dawne zdarzenia ze swego życia, od których nie może się uwolnić. Pod tym względem przypomina jedną z głównych zasad działania cyberprzestrzeni: umieszczone w niej informacje żyją własnym życiem krążąc po sieci Internetu, która nigdy i niczego nie zapomina.
Zła i dobra pamięć
Zwykli ludzie po jakimś czasie zapominają o tym, co im się przytrafiło w przeszłości. Ma to swoje dobre i złe strony. W myśl przysłowia "czas leczy wszelkie rany" zdolność zapominania o tragicznych bądź niemiłych zdarzeniach sprzed lat jest prawdziwym dobrodziejstwem. Tym większym, że to co ważne, możemy zawsze zachować dzięki dokumentom, zdjęciom lub zapiskom w pamiętniku.
Od strony prawnej sprawa ta doczekała się rozwiązania w postaci przepisów o przedawnieniu wielu czynów karalnych, które po określonym czasie zostają wymazane z akt. Czy podobnych rozwiązań nie dałoby się zastosować w cyberprzestrzeni, która postawiła na głowie problem zapominania niemiłych dla nas faktów?
Sprawa jest poważna. Duży rozgłos zyskał przypadek Stacy Snyder z 2006 roku. Ta wyjątkowo zdolna i ambitna absolwentka uniwersytetu w Millersville w stanie Pensylwania ubiegała się o posadę nauczycielki. Nic jednak z tego nie wyszło, ponieważ w jednym z portali społecznościowych ktoś trafił na jest zdjęcie w pirackiej chuście na głowie i z kubkiem w ręku. Zdjęcie nosiło podpis "pijany pirat". Rektor uniwersytetu uznał, że zachęca ono studentów i uczniów do picia alkoholu, w związku z czym widoczna na nim osoba nie może zostać nauczycielką. Sprawa oparła się o sąd. Ten zaś podtrzymał decyzję rektora.
Inny przypadek. Hiszpański lekarz, specjalista w zakresie chirurgii plastycznej, Hugo Daniel Guidotti, dwadzieścia lat temu został opisany w artykule zamieszczonym w piśmie "El Pais". Chodziło w nim o proces o błąd w sztuce lekarskiej. Guidotii został w nim wprawdzie uniewinniony, ale redakcja pisma postanowiła zdygitalizować swoje archiwum i od tego czasu w wyszukiwarce Google tamten artykuł pojawia się natychmiast, kiedy ktoś poda hasło "Guidotti". Od początku bieżącego roku Guidotti stara się uzyskać sądowną decyzję zakazującą dostępu do artykułu, który przedstawia go w złym świetle.
Dane ważne i nieważne
Dirk Heckmann jest profesorem prawa internetowego na Uniwersytetu w Pasawie. W wywiadzie dla Deutsche Welle opowiedział się za rozróżnieniem ważnych i mniej ważnych danych. Te drugie mogą spokojnie krążyć po sieci, bo nikomu nie są w stanie poważnie zaszkodzić. Ale w przypadku ważnych informacji należy, jego zdaniem, wzmocnić pozycję prawną osób, które one dotyczą, w myśl przepisów o ochronie danych osobowych.
Łatwiej to jednak powiedzieć, niż zrealizować. Kto bowiem miałby decydować o tym, które dane są na tyle istotne, że zasługują na ochronę, a które nie? Czy ich "filtrowanie" pod kątem możliwych szkód dla związanych z nimi osób lub instytucji, nie równa się w praktyce wprowadzeniu cenzury w Internecie?
W podobnym duchu wypowiedział się znany kanadyjski guru internetowy, Rafal Rohoziński. W jego przekonaniu "uczłowieczenie sieci", polegające na nadaniu jej "prawa do zapominania", jest świetnym pomysłem, ale wyjątkowo trudnym do realizacji. Przede wszystkim ze względów formalno-prawnych. Ale nawet wtedy, gdyby te przeszkody udało się pokonać, nikt nie może zagwarantować, że co sprytniejszym użytkownikom komputerów nie uda się dojść okrężnymi drogami do informacji, które teoretycznie powinny być niedostępne.
Inne rozwiązanie zaproponował Bert-Jaap Koops, holenderski prawniik z Uniwersytetu w Tilburgu. Raz wrzuconych do internetu danych nie da się z niego usunąć, ale to nie znaczy, że należy je zawsze brać pod uwagę. Na przykład podczas rozmów kwalifikacyjnych to, czy ktoś dał się kiedyś sfotografować w stroju pirata czy też nie, nie powinno odgrywać żadnej roli. Podobnie jak dawny artykuł prasowy, którego treść nie odpowiada dzisiejszej sytuacji zawodowej i osobistej jego bohatera.
W Niemczech ministerstwo spraw wewnętrznych zainicjowało w kwietniu tego roku konkurs na rozwiązanie problemu zapominania w cyberprzestrzeni. Do końca stycznia 2012 roku każdy, kto ma jakiś pomysł na uporanie się z tak postawionym zagadnieniem, może go zgłosić do MSW w Berlinie. Co ciekawe, mogą to być nie tylko pomysły natury prawnej czy filozoficznej, ale także rozwiązania techniczne w postaci "cyfrowej gumki-myszki" wymazującej z cyberprzestrzeni dane, które dawno już powinny zostać przez nią zapomniane. Czy to pomoże? Zobaczymy.
Matthias von Hein / Andrzej Pawlak
red. odp.: Andrzej Paprzyca