Skandal Loveparade
24 lipca 2011Większość ofiar tragedii sprzed roku zginęło w skutek paniki. Setki odniosły obrażenia. Prokuratura w Duisburgu badała okoliczności tragedii. Wynik dochodzenia jest tak zaskakujący, że rząd krajowy zdecydował się na jego utajnienie. Prokuratura milczy, nie udziela wywiadów. Ulli Tückmantel, szef działu reportażu w gazecie Rheinische Post, należy do nielicznych, którzy zyskali wgląd w liczący 400 stron raport. Jego ocena: protokół wpadek i wypadków. Prokurator dochodzi do wniosku, że władze nie powinny zezwolić rok temu na tę imprezę. Teren, na jakim się ona odbywała, był ogrodzonym dworcem kolejowym nieprzystosowanym do obecności setek tysięcy ludzi. Zgoda dotyczyła 250 000. Przybyło prawie milion.
Katastrofę można było przewidzieć
Eksperci zarzucają planistom w duisburskim ratuszu lekceważenie reguł bezpieczeństwa podczas poprzednich imprez Loveparade w Essen i Dortmundzie. Nie skłoniło to nikogo do przemyśleń. Na teren imprezy w Duisburgu droga prowadziła przez tunel. Okazał się on za wąski dla tłumów. Przepisy wymagały, by drogi ewakuacyjne miały w sumie szerokość 44 m. Organizatorzy uważali, że wystarczy 150. Tymczasem tunel, stanowiący wejście i wyjście, miał zaledwie 30 m szerokości. Tückmantel obarcza odpowiedzialnością nie tylko organizatorów, ale i polityków: „robili oni wszystko, by ściągnąć Loveparade do Duisburga”. Tymczasem miasto było bliskie bankructwa i w zasadzie nie mogło sobie pozwolić na organizację takiej imprezy.
Impreza przerosła organizacyjnie miasto
Lista zarzutów jest długa. Mnóstwo zaniedbań. Za mało służby porządkowej. Nie dali sobie rady z regulacją ruchu. To samo dotyczy policji, co wynika z protokołów. Świadczą one o nieporozumieniach, błędnych decyzjach, bezradności. Policja ma kłopoty z komunikacją! Sieć telefonii komórkowej na jakiś czas zamilkła. Na gigantycznym terenie nie było megafonów. Nie dało się podać życiodajnych komunikatów. Podobno kable były za krótkie. Ale Duisburg to nie jeden przykład złej organizacji. Zaledwie kilka dni temu cudem udało się zapobiec panice na letnim festiwalu Sea of Love we Fryburgu. Znowu przyczyną była wielka liczba uczestników i zbyt wąskie drogi ewakuacyjne. Czy nauka po Duisburgu poszła w las? W każdym razie o zezwolenie na wielkie imprezy coraz trudniej.
Wolfgang Dick / Andrzej Paprzyca
red. odp.: Monika Mazanek- Wilczyńska