Spiegel: "Kaczyński – dyrektor Polski"
16 stycznia 2016Wojciech Sadurski na łamach „Spiegla" analizuje postać Jarosława Kaczyńskiego zaznaczając, że „jego myślenie i dążenia krążą wyłącznie wokół państwa i najnowszej historii Polski. Nie niepokoi go krytyka i zastrzeżenia z zewnątrz oraz wierzy w rozpoznanie prawdziwych interesów kraju, aby móc je następnie realizować - czytamy w magazynie.
"Ta szansa przyszła teraz - bez wątpienia Polską rządzi Kaczyński, nawet jeśli formalnie jest tylko zwyczajnym posłem i przewodniczącym partii "Prawo i Sprawiedliwość". Zdaniem "Spiegla", prezydent Andrzej Duda jest "uległym sługą" Kaczyńskiego, podobnie jak premier Beata Szydło. "Narodowo-konserwatywny rząd dąży do radykalnej centralizacji władzy" - twierdzi publicysta, wymieniając kilka argumentów: nie powinno być żadnych konkurencyjnych frakcji, ani żadnych silnych zastępców w państwie i w partii - tylko Kaczyński i "jego armia zwolenników, którzy gorliwie bronią decyzji swojego szefa bez względu na to, czy są przekonujące".
Sadurski zastanawia się, jaki jest cel pełni władzy Kaczyńskiego i analizuje program polityczny szefa PiS, który jego zdaniem jest "bezładną mieszanką intuicji, przesądów, strachu i kilku oderwanych od siebie idei politycznych". Kaczyński - jak zaznacza autor eseju - „łączy w swojej polityce społecznej i gospodarczej oklepane zasady liberalizmu ekonomicznego - niskie podatki, ograniczenie biurokracji, deregulację - ze wspaniałomyślną obietnicą dobrobytu. W taki oto sposób przewodniczący partii rządzacej chce przypodobać się wszystkim Polakom, którzy nie należą do tych, którzy skorzystali na cudzie gospodarczym ubiegłych lat.
„Spiegel pisze, że w podobny sposób Kaczyński realizuje swoją politykę zagraniczną. „Szef PiS nie interesuje się światem zewnętrznym i nie mówi w żadnym obcym języku. W centrum jego światopoglądu znajdują się rusofobia i germanofobia". Zdaniem Sadurskiego UE jest w oczach Kaczyńskiego "instrumentem niemieckiej hegemonii". Jednocześnie nie należy on do najostrzejszych przeciwników Wspólnoty i nie chce wystąpienia Polski z UE. "Wydaje się, że Kaczyński w końcu zrozumiał, że Polska potrzebuje Europy i że kraj ten nie może sam istnieć" - zaznacza tygodnik.
Program Kaczyńskiego jest niejasny oraz pełen uprzedzeń i nacjonalizmów - twierdzi autor tekstu. „Kaczyński znajduje proste rozwiązania poważnych problemów: bezpieczeństwo - ostrzejsze kary; imigracja - uchodźcy stanowią muzułmański atak na katolicką Polskę; polityka oświatowa - więcej patriotyzmu i mniej wychowania seksualnego".
Kaczyński nie obarcza się złożonym programem politycznym. "Jego jedynym projektem jest kompleksowa, nieliberalna i radykalna kontrrewolucja, a optymalnym słowem-kluczem jest 'konsolidacja władzy' - przez systematyczną, bezwzględną eliminację wszystkich niezależnych sił, które mogłyby ograniczyć jego wolę" - objaśnia koncepcję Kaczyńskiego tygodnik.
Sadurski przypomina, że w 2011 r. w dokumencie programowym PiS, w większości sporządzonym przez szefa partii, pojawił się postulat stworzenia w Polsce "centralnej dyrekcji politycznej", której celem byłaby realizacja narodowych interesów państwa. Dyrektorem instytucji byłby "oczywiście" Kaczyński. Autor artykułu wyjaśnia teorię "centralnej dyrekcji politycznej" reprezentowanej w latach 70. przez prof. Stanisława Ehrlicha, który był notabene promotorem pracy doktorskiej Jarosława Kaczyńskiego. Ową "dyrekcję" tworzy elitarna grupa polityków albo osoba, która "rządzi z cienia i stoi poza oficjalnymi strukturami". Tygodnik podkreśla, że od jesieni ub. r. Kaczyński rządzi właśnie w ten sposób.
Choć Kaczyński - w opinii Sadurskiego - nie jest ani marksistą, ani komunistą, to odrzucenie przez niego komunizmu nie opiera się w pierwszym rzędzie na demokratycznych lub liberalnych przekonaniach. Szef PiS gardzi komunizmem, który jest "antypatriotyczny, antyreligijny, 'antypolski' i kosmpolityczny". "Co ciekawe, to prawie te same obraźliwe epitety, za pomocą których (Kaczyński, dop. red.) nazywa dziś liberalno-demokratyczne koncepcje" - twierdzi tygodnik.
W opinii Kaczyńskiego, to demokratyczne zasady oraz niezależna, apolityczna służba cywilna uniemożliwiają realizację woli politycznej "dyrekcji", o czym przekonał się dzięki doświadczeniu - pisze Sadurski i przypomina, że PiS był już u władzy w latach 2005-2007. Wówczas Trybunał Konstytucyjny oddalił główny projekt ustawy, w ramach którego sprawdzano by esbecką przeszłość urzędników państwowych i osób publicznych. TK odrzucił także ustawy, które ograniczyłyby wolność prasy. Dlatego też - jak czytamy na łamach "Spiegla" - Kaczyński atakuje teraz ze wzmożoną siłą media publiczne i TK. "Na szczęście nie ma on większości dwóch trzecich głosów w parlamencie, za pomocą których mógłby zmienić konstytucję. Mimo to będzie próbował ją stopniowo osłabiać innymi środkami" - twierdzi tygodnik.
Sadurski przypomina także, że Komisja Europejska wprowadziła w ub. środę procedurę kontroli praworządności w Polsce. Zdaniem publicysty, dobrze się stało. "UE musi zastosować wszystkie środki, włącznie z odebraniem krajowi prawa głosu w Radzie UE na podst. art. 7 traktatu, aby pokazać, że reżim Kaczyńskiego przekroczył granice dopuszczalnych działań" - konstatuje eseista.
opr.: Monika Skarżyńska