Spór w Bundestagu o kulturę pamięci
24 lutego 2018Pamięć na chodnikach. Kwadratowe, mosiężne tabliczki wielkości podstawki pod kufel piwa osadzone na betonowej kostce. Od wielu lat służą w Niemczech do upamiętniania zamordowanych Żydów. Umieszczane są w chodnikach przed domami zajmowanymi przez ofiarami nazizmu, skąd hitlerowcy deportowali ich do obozów zagłady. Po niemiecku nazywają się „Stolpersteine” – czyli kamienie, o które się potykamy. Na mosiężnej tabliczce wyryte jest imię i nazwisko upamiętnianej osoby, data jej urodzin i śmierci. Autorem tego projektu jest koloński artysta Gunter Demnig. Od 1992 r. umieścił już w chodnikach w Niemczech i w innych krajach Europy ponad 61 tys. takich "kamieni pamięci".
Polityk Alternatywy dla Niemiec (AfD) Wolfgang Gedeon przed kilkoma dniami publicznie wezwał do wstrzymania tej formy upamiętniania żydowskich ofiar hitlerowskiego ludobójstwa. Jego zdaniem można to zrobić „bardziej stosownie”.
Jak zwykle AfD przekracza pewne granice: oburzenie na słowa Gedeona nie ustaje, a kierownictwo AfD, tak jak zawsze w takich razach, milczy. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Na wniosek Zielonych odbyła się w Bundestagu jednogodzinna debata o „demokracji i kulturze pamięci w Niemczech w kontekście skrajnie prawicowych ataków”.
Chadecki polityk Patrick Sensburg zauważył w swym wystąpieniu, że w jego okręgu wyborczym w Kraju Saary, jeszcze przed wypowiedzią Gedeona, pomysł umieszczania na chodnikach „kamieni pamięci” krytykowali prawicowi populiści i żądali ich usunięcia.
Przeczytaj także: Dyrektor Instytutu Wiesenthala: "Musimy odnowić formy upamiętniania"
"Najstraszliwsze tradycje"
Wielu mówców z unii CDU/CSU, ale także z SPD i partii Zielonych podkreślało, że Niemcy „mogą być dumne ze swojej kultury pamięci”.
Socjaldemokrata Helge Lindh nazwał werbalne ataki na pomniki, miejsca pamięci i kulturę pamięci „atakiem na pomniki pamięci i odczucia każdego z nas”, które członkom i sympatykom AfD są najwidoczniej obce. Jego zdaniem „niemieckość AfD” ma charakter wręcz karykaturalny – podkreślił Lindh. Przeczytaj także: Mocna akcja artystów przeciw politykowi AfD. Ma własny "pomnik Holocaustu"
Najdobitniej ujął to polityk Zielonych Konstantin von Notz stwierdzając dosłownie, że: „Oni radykalizują się w odstępach minutowych”. Zarzucił AfD „łamanie tabu“ i posługiwanie się niemal codziennie terminologią nazistowską. Tym samym Alternatywa dla Niemiec „nawiązuje wprost do najstraszliwszych tradycji, które Niemcom przyniosły tylko śmierć, potępienie i hańbę”.
Dwóch posłów z AfD stanowczo temu zaprzeczyło. Marc Jongen, rzecznik klubu poselskiego tej partii ds. kultury, mówił o „trudnej walce politycznej”, którą toczy dziś AfD. „Walczymy o Niemcy” i przeciwko ich „politycznej neutralizacji”. Zarzucił Zielonym uleganie „idiotycznemu sposobowi myślenia". Jego partyjny kolega Martin Renner mówił z kolei o „powtarzających się wciąż atakach i odruchach oburzenia” ze strony „wspólnoty starych partii”.
Przeczytaj także:Muzea-miejsca pamięci nie chcą polityków AfD w swoich gremiach. "To bolesne"
Upomnienia i przywoływanie do porządku
Już po pierwszym wystąpieniu w tej debacie wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Kubicki musiał przywołać do porządku dwóch posłów AfD. Beatrix von Storch krzyknęła w kierunku Konstantina von Notz’a, że „ma bzika”. Kubicki nazwał ten okrzyk „niegodnym poważnej debaty parlamentarnej".
Formalne przywołanie do porządku usłyszał także Thomas Seitz. Polityk AfD po zacytowaniu przez Notz'a wypowiedzi Björna Höcke'go (także z AfD), który żądając w połowie stycznia zmiany o 180 stopni w niemieckiej kulturze pamięci nazwał berliński Pomnik Żydów Europy „pomnikiem hańby”, krzyknął - „zgadza się”.
Przeczytaj także:Ponad połowa Niemców uważa, że ich rodzina była ofiarą Hitlera
"Rujnowanie korzeni państwa prawa"
Badacz antysemityzmu Hajo Funke uważa, że nadszedł czas na takie debaty z jasnym przesłaniem. Wreszcie zwraca się uwagę na to, „że mamy tu do czynienia z częściowo antysemicką, skrajnie prawicową polityką, która chce zniszczyć integralny element politycznej kultury powojennej, a mianowicie pamięć o zbrodniach narodowego socjalizmu” – powiedział niemiecki ekspert w rozmowie z Deutsche Welle.
To „rujnuje korzenie wolnościowego, demokratycznego państwa prawa“. Dlatego trzeba się odważnie przeciwstawiać takim debatom – uważa Hajo Funke.
Wiceprzewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Christoph Heubner też dopatruje się w atakach na miejsca pamięci i „kamieni pamięci” w Niemczech przejawów prawicowego populizmu, który ma swoich przedstawicieli w regionalnych parlamentach w Niemczech oraz w Bundestagu. „W przekonaniu, że posiedli oni szlachectwo demokracji uważają, że wolno im otwarcie atakować miejsca pamięci, dyskredytować je i wystawiać na pośmiewisko” – zauważył Heubner.
Przeczytaj także:
Prasa niemiecka: Spojrzenie na historię różni Niemcy od reszty świataPrasa niemiecka: W dziejach narodów nic nie jest oczywiste
Ten, którego to wszystko bezpośrednio dotyczyło, był w tym czasie w Bawarii. Demnig, 70-letni artysta z Kolonii, instalował w niej – jak to robi nieprzerwanie od 25 lat – swoje „kamienie pamięci”.
W rozmowie z DW Demnig twierdzi, że otrzymuje coraz więcej zleceń na tę formę upamiętniania historii. Nie dziwi go krytyka jego „Stolpersteine" z szeregów AfD. -Wiem jedno, będę to robił nadal - powiedział.
Christoph Strack