Statystycy o biedzie w bogatej UE
30 marca 2013Zbiorcza tabela Federalnego Urzędu Statystycznego zawiera informacje o różnicach w dochodach i zagrożeniu ubóstwem we wszystkich 27 krajach członkowskich UE. Wynika z niej, że najbardziej zagrożeni ubóstwem są w tej chwili obywatele Bułgarzy, Rumuni, Hiszpanie i Grecy. Wiążącą się z tym problemem największą rozpiętość dochodów stwierdzono w Hiszpanii, na Łotwie i w Bułgarii.
Niemcy znadują się pośrodku. W Unii Europejskiej zagrożenie ubóstwem dotyczy 16,9 procent jej mieszkańców i ta wartość oddaje obecną sytuację w Niemczech. Podobnie wygląda sytuacja w odniesieniu do różnic w dochodach najbogatszych i najuboższych warstw ludności w krajach UE.
Odpowiedni wskaźnik wynosi średnio 5,1, co oznacza, że najlepiej sytuowani zarabiają średnio pięć razy więcej niż ludzie z trudem wiążący dziś koniec z końcem. Ale te dane nie oddają w pełni, jak twierdzą ich krytycy, prawdziwej sytuacji.
Statystyka prawdy nie mówi
Na poparcie tej tezy wystarczy przyjrzeć się bliżej danym dotyczącym sytuacji w Republice Czeskiej. Pozornie wygląda na to, że Czesi są mistrzami Europy w radzeniu sobie z problemami wynikającymi z zagrożenia ubóstwem i nadmierną rozpiętością dochodów. Rzeczwistość jest jednak nieco bardziej skomplikowana i - jak twierdzi Christoph Schröder z Instytutu Gospodarki Niemieckiej w Kolonii - na dane statystyczne należy patrzeć, tak jak na kierowców na drogach. I tu, i tam, obowiązuje nas zasada ograniczonego zaufania.
-Dane przedstawione przez statystyków opracowano tak, żeby uwypuklić zagrożenie ubóstwem - mówi. W statystyce za osobę zagrożoną ubóstwem uznaje się każdego, kto uzyskuje mniej niż 60 procent średnich rocznych dochodów w danym kraju. W Czechach oznacza to, że osoba samotna, zarabiąca mniej niż 4.500 euro rocznie, jest zagrożona ubóstwem, ale w Luksemburgu w tej samej sytuacji znajdzie się ten, kto zarabia mniej niż 19.500 euro. Ktoś taki w Czechach uchodziłby przecież za stosunkowo zamożnego, a więc statystyka mija się tu wyraźnie z odczuciami osób, które opisuje.
Chcąc się maksymalnie zbliżyć do stanu faktycznego, analitycy z kolońskiego Instytutu uwzględniają także inne dane, obejmujące na przykład także wypowiedzi osób ujętych w statystycznych tabelach.
Ta metoda sprawia, że prawie jedna trzecia indygowanych Greków uważa się za ubogich, choć dane statystyczne w tej sprawie są niższe.
Aby to stwierdzić samemu, wystarczy przyjrzeć się tabeli. Czy w takim razie pytania ankietowe, takie jak: "czy wystarcza Panu/Pani pieniędzy na czynsz, ogrzewanie, prąd, benzynę i urlop? gaz, wodę i światło?" zbliżają nas do uchwycenia tzw. obiektywnej prawdy?
Jak mierzyć i zwalczać biedę?
Metodę pracy, obowiązującą w Instytucie Gospodarki Niemieckiej w Kolonii krytykuje politolog i socjolog z Uniwersytetu Kolońskiego, profesor Christoph Butterwegge, specjalizujący się w problematyce różnic w dochodach ludności i wynikających stąd napięć społecznych i politycznych. Jego zdaniem Instytut Gospodarki Niemieckiej w Kolonii (IW) reprezentuje punk widzenia kół gospodarczych, przez które jest finansowany. Jego oceny są wskutek tego często jednostronne i niezbyt przydatne do rozwiązywania problemów społecznych.
Na poparcie swej opinii profesor Butterwege przytacza opinię specjalistów z IW na temat jednolitej płacy minimalnej, która ich zdaniem jest ponoć "nieskutecznym instrumentem zwalczania ubóstwa". W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie, gdyż wprowadzenie takiej płacy, jak uczy doświadczenie innych krajów, zapobiega stałemu rozszerzaniu się sektora pracy niskopłatnej, która sprawia, że coraz więcej osób, według statystyki nie będących bezrobotnymi, zarabia często faktycznie mniej niż ludzie żyjący z zasiłku.
Nie znaczy to jednak, że należy z góry odrzucić opinie specjalistów z innych ośrodków i nie ufać danym statystycznym, zastrzega się profesor Butterwegge. -Nie możemy się bez nich obejść - podkreśla - ale to nakłada na nas obowiązek ich właściwej interpretacji i skutecznego działania - mówi. Problem stale rosnącego ubóstwa w Niemczech znajduje odbicie w danych statystycznych, ale, jak podkreśla, "nie da się go rozwiązać bez naruszenia stanu posiadania rodzimych bogaczy", ale o tym nie chcą słyszeć partie rządzące. W ostatnich dziesięcioleciach w Niemczech właśnie ludzie najlepiej zarabiający skorzystali najwięcej na najrozmaitszych ulgach i przywilejach podatkowych.
Klaus Jansen / Andrzej Pawlak
Red.odp.: Barbara Cöllen