Steinbach w "WaS": "Nie jestem rewanżystką"
13 września 2010Przewodnicząca Związku Wypędzonych (BdV) zaprzecza jakoby myślała o założeniu nowej partii konserwatywnej. Raczej próbuje przekonać swych kolegów w CDU do politycznej zmiany kursu. Steinbach przyznaje, że jest tym, co dzieje się w łonie CDU, mocno rozczarowana. Mówi, że w jej kręgu wyborczym żąda się od chadecji bardziej zdecydowanego artykułowania wyobrażeń o wartościach. Uważa, że wielu deputowanych wprawdzie żyje według wartości konserwatywnych, ale na zewnątrz je zawoalowuje, upiększa albo je przemilcza. W przekonaniu Steinbach jest to niebezpieczny rozwój sytuacji.
Nawiązując do sprawy integracji cudzoziemców w Niemczech szefowa BdV podkreśla, że "CDU/CSU przez wiele lat żądały, by opanowanie niemieckiego było decydującym warunkiem imigracji: "za to nas zwymyślano i potępiano". "Mimo wszystko znieśliśmy to jakoś i przeforsowaliśmy (nasze żądania)" - dodaje Steinbach."
Na temat Thilo Sarrazina, autora kontrowersyjnej książki "Samolikwidacja Niemiec" Erika Steinbach powiedziała, że został przez polityków wszystkich partii, włącznie z chadecją, zmieszany z błotem: "Wielu naszych wyborców wywnioskowało, że politycy CDU/CSU wcale nie chcą likwidacji nieprawidłowości. Przecież jako konserwatyści nie możemy przejmować linii lewicowych prominentów".
"Lewicowcy uważają bowiem, że o tych sprawach nie wolno mówić, ponieważ jest to ksenofobiczne i że do określonych problemów trzeba podejść z dużym wyczuciem. Ale w demokracji myślenie i wypowiadanie własnego zdania nie powinno być zabronione. Według mnie jest to niepokojące, że dziś atakuje się człowieka nawet za przedstawianie zwykłych faktów".
Fortel Eriki Steinbach
W tym miejscu Steinbach zdradza, do jakiego fortelu musiała się w minionych latach uciekać, żeby zyskać posłuch i politycznie przeżyć: "Gdy podczas dyskusji na temat ucieczki i wypędzenia wysuwałam określony argument, zawsze podbudowywałam go cytatami polityka SPD Petera Glotza albo przytaczałam innych polityków lewicowych, aby mnie w mojej partii w ogóle wysłuchano. Gdybym to, czy tamto, co reprezentował Glotz, wypowiedziała jako Erika Steinbach, to by mnie w tej republice ukamienowali".
Utajona cenzura, również w CDU?
Na pytanie WaS, czy wobec tego konserwatyści z CDU muszą się "naginać", żeby ich wysłuchano, Steinbach powiedziała: "W Niemczech, w całej klasie politycznej, panuje klimat utajonej cenzury. Również w odniesieniu do faktów". Szefowa Związku Wypędzonych uważa, że jej partia też nie jest pod tym względem lepsza.
Oklaski pani kanclerz
Na ostatnim posiedzeniu klubu CDU/CSU Erika Steinbach wywołała skandal, po czym została ostro zaatakowana za słowa poparcia pod adresem Thilo Sarrazina. Kanclerz Merkel na ataki wobec Steinbach zareagowała oklaskami.
Szefowa BdV wyraziła zrozumienie dla tych kolegów z partii, którym nie podobało się, że skrytykowała podejście do Sarrazina "jako absolutnie nie do przyjęcia". Do refleksji nastroiło ją jednak nastawienie do dwóch przedstawicieli BdV we władzach fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" Arnolda Toelga i Hartmuta Saengera, "których w wyniku nieprzefiltrowanych argumentów Partii Lewicy, Zielonych i SPD, politycy CDU postawili pod pręgierz. Tak się nie robi. Spodziewałabym się tu większej solidarności. Przecież lewicowcom i Zielonym chodziło głównie o to, by "odstrzelić" politycznie członków rady fundacji, wystawionych przez Związek Wypędzonych".
"Nikt nie neguje odpowiedzialności Niemiec za II wojnę światową"
Na zarzut, wysunięty również przez część partii CDU/CSU, że Steinbach i jej ziomkowie relatywizują niemiecką winę za II wojnę światową, szefowa BdV odpowiada, że "nikt nie zaprzecza, iż Niemcy ponoszą odpowiedzialność za II wojnę światową. Hitler otworzył puszkę Pandory. Jako przewodnicząca Związku Wypędzonych, podkreślam to w prawie każdym wystąpieniu. Nikt nie neguje niemieckiej odpowiedzialności za wojnę, która po dziś dzień na nas ciąży. Przecież nie uciekamy przed odpowiedzialnością. Ale w demokracji musi być możliwe nazywanie faktów po imieniu i stawianie hipotez. By tego zaniechać, nie wystarczy wskazówka, że mogłoby to ewentualnie wywołać u sąsiadów irytacje. Z iloma przykrościami ja sama byłam konfrontowana i to zarówno ze strony Polski jak i Niemiec".
Steinbach czeka na gest pojednania ze strony rządów Polski i Czech
Na temat dzisiejszych relacji między Polską a niemieckimi wypędzonymi Steinbach powiedziała: "Stale słyszę, że my, ofiary, powinniśmy się wreszcie pojednać. A przecież to się już od dawna dzieje; każdego dnia. Przecież nie jestem rewanżystką. Codziennie Niemcy jeżdżą do Polski, żeby w swoich rodzinnych stronach szukać zbliżenia. Tymczasem stawia się tam tablice dla upamiętnienia zabitych Niemców, wspólnie obchodzi się uroczystości, nawet wspólnie się świętuje. Pojednanie stało się codziennością. Rządy w Pradze i Warszawie niestety nie dotrzymują temu kroku. Wielu ludzi w Polsce i Czechach wyciąga do nas ręce, ale tamtejsi politycy jakby nie wykazywali na razie zainteresowania pojednaniem z Niemcami, którzy wiele wycierpieli. Wydaje mi się, że zadaniem tych krajów byłoby przejąć w tej kwestii odpowiedzialność w postaci gestu pojednania, tak jak to już dawno uczynili Węgrzy".
Zapowiedzi wycofania się Centralnej Rady Żydów ze współpracy w radzie fundacji, Steinbach nie chciała skomentować. "Nie komentuję tego i w to nie ingeruję".
Na pytanie czy omówione w wywiadzie tematy Steinbach może jeszcze w rzeczowej atmosferze omówić z kanclerz Angelą Merkel, szefowa BdV odpowiedziała: "Do spraw merytorycznych pani kanclerz zawsze podchodzi z wielką otwartością. To jej mocna strona. Nasza droga polityczna jest jednak niestety strategicznie błędna".
Welt am Sonntag / Iwona Metzner
Red. odp.: Bartosz Dudek