Sueddeutsche Zeitung: Niemiecki TK chce silnego prawa UE
22 października 2021Niemiecki dziennik analizuje w piątek (22.10.2021) argumenty polskiego rządu, porównujące wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego z wyrokami z innych krajów, w tym Niemiec oraz wskazujące na upolityczniony system wyboru niemieckich sędziów. „Robimy to, co wy też robicie – po ten argument ciągle sięga polski rząd w sporze o państwo prawa” – pisze „Sueddeutsche Zeitung” (SZ). I dodaje, że ulubionym przykładem jest wyrok niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z maja 2020 roku, gdy ten zarzucił dwóm organom UE: Europejskiemu Bankowi Centralnemu i Trybunałowi Sprawiedliwości UE przekroczenie swoich kompetencji. „Karlsruhe mówi o ultra vires, dlaczego polskiemu Trybunałowi nie wolno tego zrobić? A ten, kto twierdzi, że Trybunał w Warszawie jest posłuszny rządowi, otrzymuje standardową odpowiedź: także w Niemczech członkowie Trybunału Konstytucyjnego są powoływani przez polityków” – czytamy w „SZ”.
Jak pisze dziennik, jeżeli ograniczymy wyrok Karlsruhe do prostej formułki, to prawda jest, że niemiecki Trybunał nie zaakceptował nadrzędności prawa UE. „Na fali oburzenia z powodu wyroku członkowie Trybunału w Karlsruhe zawsze wskazywali jedną rzecz: podczas gdy Polska broni się przed każda kontrolą swojej tzw. reformy sądownictwa przez TSUE, to Federalny Trybunał Konstytucyjny chce czegoś przeciwnego, a mianowicie większej kontroli TSUE nad EBC” – zauważa „SZ”.
Polski TK poszedł najdalej
„Niemiecki Trybunał Konstytucyjny chce silnego, skutecznego prawa UE. Trybunał w Warszawie chce czegoś przeciwnego” – dodaje. Podkreśla też, że niemieckim sędziom chodziło zaledwie o jedno działanie organu UE – program skupu obligacji przez EBC, który zresztą nie ucierpiał z powodu wyroku. „Z kolei polski Trybunał od ręki uznał za sprzeczne z konstytucją dwa centralne artykuły traktatu unijnego, z których TSUE wywodzi europejski wymóg niezawisłości sądów krajowych. To atak na europejskie ‘prawo pierwotne'. Tak daleko nie poszedł dotąd żaden inny Trybunał Konstytucyjny, choć wiele z nich podziela linię wyroku z Karlsruhe co do ‘kontroli ostatniego słowa'” – ocenia „SZ”.
Gazeta zauważa, że faktycznie 16 sędziów niemieckiego TK powoływanych jest przez polityków, w połowie przez Bundestag, a w połowie przez Bundesrat (izbę parlamentu złożoną z premierów krajów związkowych). Jak wyjaśnia, ma to związek z legitymacją demokratyczną, bo zadanie to powierza się w demokracji wybranym przedstawicielom narodu. „Ponieważ jednak zachodzi naturalnie niebezpieczeństwo upolitycznienia, dla wyboru sędziów konieczna jest większość dwóch trzecich. W ten sposób uniemożliwia się polityczny przemarsz jednej partii” – czytamy w „SZ”.
Kwestia kultury politycznej
Tradycyjnie dwie duże partie CDU/CSU i SPD naprzemiennie korzystały z prawa do proponowania kandydatów, a w międzyczasie uczestniczą w tym także Zieloni i FDP. „Ale także w tym systemie teoretycznie można sobie wyobrazić, że partie wyślą do Trybunału wiernych żołnierzy partyjnych, którzy wzajemnie by się zwalczali” – zauważa dziennik. Ale podkreśla, że „rzeczywistość w Karlsruhe jest inna od takiego scenariusza, bo poszczególni sędziowie zaproponowani przez różne partie od lat blisko ze sobą współpracują w wielu sprawach, a walki wzdłuż partyjnych linii frontu są raczej rzadkie. Wymóg większości dwóch trzecich dla wyboru sędziów „przeciwdziała partyjnemu upolitycznieniu Trybunału, bo zapobiega powoływaniu wiernych zwolenników jednej partii, którzy tworzyliby w Trybunale frakcje polityczne, jak może to mieć miejsce w Sądzie Najwyższym USA”, cytuje „SZ” fragment najnowszej książki byłego sędziego konstytucyjnego Dietera Grimma.
Według „Sueddeutsche Zeitung” „nauką z Polski jest to, że sama litera prawa nie zabezpieczy niemieckiego państwa prawa”. To, czy wybrani zostaną nadający się do tego sędziowie, zależy w pierwszym rzędzie od kompetencji i zrozumienia odpowiedzialności przez polityków, którym powierzono to zadanie, konkluduje niemiecki dziennik, podkreślając znaczenie „rozsądnej kultury politycznej”.