SZ o „fatalnej emigracji” wschodnich Europejczyków na Zachód
23 sierpnia 2019Autor opublikowanego w piątek (23.08.2019) eseju nawiązuje do 30. rocznicy pikniku paneuropejskiego na austriacko-węgierskim pograniczu. 19 sierpnia 1989 r. aktywiści z obu krajów zapowiedzieli otwarcie granicy na trzy godziny. „To był akt symboliczny, ale także odważny krok węgierskich reformatorskich komunistów, którzy w ten sposób próbowali wysondować, czy Związek Sowiecki pod rządami reformatora Gorbaczowa zgodzi się na otwarcie żelaznej kurtyny, czy też odpowie na to biurokratycznymi represjami i mobilizacją militarną” - pisze Gauss. To krótkie otwarcie granicy wykorzystało ponad 600 przebywających na Węgrzech obywateli NRD, którzy uciekli do Austrii. Piknik w węgierskim mieście Sopron uchodzi za „kamień milowy na drodze do zjednoczenia Niemiec i ostatni impuls w procesie, który w ciągu kilku tygodni doprowadził do szybkiego rozpadu bloku wschodniego” – podkreśla Gauss.
Przygnębiający bilans
„Jubileusz skłonił wielu komentatorów do zadania pytania, co pozostało z ówczesnych nadziei, jak ma się demokracja w krajach, pozostawionych kiedyś za żelazną kurtyną i w jakim kierunku poszli ci, którzy kiedyś żądali otwartych granic, wolności prasy, rządów prawa i jedności europejskiej. Bilans wygląda przygnębiająco akurat w tych państwach, które w międzyczasie przystąpiły do UE” - ocenia autor.
„Rządy w prawie wszystkich tych krajach pielęgnują tępy nacjonalizm i dążą w mniej lub bardziej brutalny sposób do likwidacji wolności prasy i państwa prawa oraz do kontrolowania społeczeństwa, jak również odmawiają europejskiej współpracy tam, gdzie akurat nie chodzi o to, jak skierować pieniądze z Unii do swoich kas” - twierdzi Gauss.
Proponuje jednak, aby przy okazji jubileuszu pikniku paneuropejskiego w Sopronie spojrzeć na minione lata z innej perspektywy i zadać pytanie, co wschodnioeuropejskim krajom UE dało członkostwo we Wspólnocie.
Wykup wykwalifikowanych pracowników
Po pierwsze - wskazuje Gauss - prawie wszystkie kraje środkowej i wschodniej Europy ucierpiały w wyniku „fatalnej emigracji”. „Bułgaria, Rumunia, Węgry, Polska, Słowacja, Chorwacja i kraje bałtyckie - wszystkie te państwa straciły setki tysięcy przede wszystkim młodych obywateli na rzecz bogatych krajów Unii” - wskazuje Gauss. Jako przykład podaje Rumunię i Bułgarię, gdzie w wyniku emigracji zarobkowej brakuje lekarzy, którzy zostali „wykupieni” przez pracodawców w zachodnich krajach UE.
„Wykup” wykwalifikowanego personelu „jest tańszy niż finansowanie szerokiego systemu kształcenia we własnym kraju. Ale co, do diabła, powstrzymuje najbogatsze kraje UE, jak Niemcy, Francja, Austria przed kształceniem wystarczającej liczby medyków? Najwyraźniej nie chcemy już fundować sobie ich kształcenia, na szczęście mamy biedne kraje UE i możemy czerpać z tamtejszych zasobów utalentowanej i wykwalifikowanej siły roboczej. Swobodny przepływ osób w UE to cenne dobro, na którym skorzystał Zachód, a stracił Wschód” - ocenia Gauss.
Wiatr w żagle dla populistów
W jego opinii na tym ”masowym eksodusie” skorzystali populiści, którzy „mają jedną, nacjonalistyczną odpowiedź na wszelkie socjalne i ekonomiczne pytania i potrafią zjednoczyć swoich wyborców w narodowej wspólnocie”. „Obiecują oni szczęśliwe czasy godności i dobrobytu, jeżeli tylko poprzez izolację zapanują nad tymi skutkami globalizacji, których sami nie lubią. Podczas gdy z Węgier uciekają setki tysięcy ludzi, (Victor) Orban uszczęśliwia pozostałych, otaczając kraj płotami, murami i urządzeniami samostrzelającymi” - dodaje Gauss.
Jak pisze, to nie rozwiązuje żadnych problemów, jakich przysparza Węgrom emigracja. „Jednak błędem jest, gdy na Zachodzie uważa się nacjonalizm za jedyną siłę, która może zniszczyć Europę. Nacjonalizm nie jest bowiem przyczyną zła, ale bardziej jego najgorszą konsekwencją” - konstatuje Gauss.