Sueddeutsche Zeitung: przedwyborcze „sztuczki” PiS
12 września 2023Polscy obrońcy praw obywatelskich, wspierani przez partie opozycyjne, werbują w całej Polsce wolontariuszy, którzy mają dokładnie przyglądać się temu, co będzie działo się w 27 tysiącach lokali wyborczych 15 października – donosi we wtorek (12.09.2023) niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” (SZ), opisując obawy o uczciwy przebieg wyborów parlamentarnych. Według korespondentki gazety Viktorii Grossmann wolontariusze mieliby m.in. zapobiec sytuacjom, jakie podobno miały miejsce podczas wyborów prezydenckich w 2020 roku. Niezależne media, w tym „Gazeta Wyborcza”, informowały wtedy o „zadziwiająco jednoznacznych” wynikach wyborów w niektórych domach opieki i domach spokojnej starości, gdzie 100 procent głosujących poparło Andrzeja Dudę – przypomina Viktoria Grossmann, dodając, że zarzuty w sprawie nieprawidłowości nie zostały wyjaśnione.
„Teraz, przed wyborami 15 października, sytuacja jest jeszcze bardziej niepokojąca niż przed wyborami parlamentarnymi w 2019 i prezydenckimi 2020” – pisze „SZ”, cytując ekspertkę Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich Agnieszkę Ładę-Konefał. Wskazuje na przeprowadzone na początku roku zmiany w ordynacji, jak zwiększenie liczby okręgów wyborczych, przede wszystkim na wsiach, „które tradycyjnie raczej głosują na PiS”.
Obawy o głosy Polaków za granicą
Niemiecki dziennik donosi także o obawach, że „setki tysięcy głosów z zagranicy mogą przepaść”, o czym w polskich mediach alarmował m.in. rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek. „Okręgi wyborcze za granicą są zwykle znacznie większe niż te w kraju, ale jeśli głosy nie zostaną policzone w ciągu 24 godzin, przepadają. W samej Kolonii w 2020 roku swoje głosy oddało ponad 30 000 Polaków przebywających za granicą” – pisze „Sueddeutsche Zeitung”.
„Dlatego też obawy są również w Brukseli” – dodaje gazeta, wskazując na przyjętą przez Parlament Europejski rezolucję, w której żąda wysłania na wybory do Polski licznej misji obserwacyjnej OBWE. Niemiecki europoseł Zielonych Daniel Freund mówił w lipcu o „poważnych obawach”, że wybory nie będą w pełni wolne i uczciwe”. Teraz w rozmowie z „SZ” przyznaje, że nie miałoby to „bezpośrednich konsekwencji”, ale wpłynie na ocenę praworządności w Polsce.
Stronnicze media publiczne
„SZ” przypomina, że już w raporcie OBWE z misji obserwacyjnej wyborów prezydenckich w 2020 roku wskazywano na „poważny problem” związany z tendencyjnością mediów publicznych.
„Po objęciu władzy na początku 2016 r. rząd PiS szybko podporządkował sobie publiczne radio i telewizję oraz państwową agencję prasową PAP. Niezależne i krytyczne wobec rządu media takie, jak Gazeta Wyborcza, przestały być brane pod uwagę, nie dostają wywiadów ani informacji. Zamiast tego są zalewane pozwami sądowymi, a stacje radiowe i telewizyjne muszą walczyć o koncesje na nadawanie” – pisze Viktoria Grossmann.
„TVP nie robi zaś żadnej tajemnicy ze swojej stronniczości” – dodaje. Jako przykład podaje dokument „Reset”, który „ukazuje, jak lider opozycji Donald Tusk rzekomo oddał kraj pod rosyjskie wpływy i osobiście czerpał z tego korzyści podczas swojej kadencji w latach 2007-2014”.
„Sueddeutsche Zeitung” pisze także o obawach o naruszenie tajności głosowania w związku z jednoczesnym przeprowadzeniem wyborów parlamentarnych i referendum. „Cztery pytania w referendum dotyczą głównie uchodźców i lidera opozycji Donalda Tuska.Wyborców pyta się, czy przedsiębiorstwa państwowe powinny zostać sprzedane – co Tusk rzekomo zamierza zrobić. I czy uchodźcy powinni być rozdzielani między kraje UE zgodnie z kwotą” – relacjonuje gazeta.
Agnieszka Łada-Konefał z DPI tłumaczy zaś, że w normalnych okolicznościach „ludzie, którzy nie są zainteresowani referendum, po prostu nie poszliby głosować. Jednak teraz, chcąc oddać głos w wyborach, ale nie w referendum, muszą to aktywnie zaznaczyć w lokalu wyborczym”. „I wtedy wszyscy dowiedzą się, że ta osoba prawdopodobnie nie głosuje na PiS” – wyjaśnia. Dodaje, że rząd może prowadzić też kampanię informacyjną przed referendum, „a przy tym kampanię wyborczą za pieniądze podatników”.
NDR: naciski na media w Polsce nasiliły się
Także rozgłośnia NDR informuje o „budzących wątpliwości” metodach zwiększenia szans wyborczych przez partię rządzącą w Polsce. Koncentruje się na działaniach dotyczących mediów. „W czasie kampanii wyborczej jeszcze bardziej nasiliły się naciski na niezależne redakcje” – informuje radio.
Przypomina m.in. niedawne doniesienia o „próbie zainstalowania dodatkowego redaktora naczelnego w portalu informacyjnym Onet”, który miałby zapewnić prezentowanie perspektywy partii rządzącej. „Media publiczne zostały wręcz wywrócone do góry nogami. A im bardziej stronniczo one informują, tym cześciej także prywatne media rezygnują ze swojej neutralności i także informują w sposób tendencyjny – stwierdza korespondent stacji w Warszawie Martin Adam. „W Polsce jeszcze istnieją wolność i pluralizm mediów, ale są pod ogromną presją” – ocenia.