Suessmuth: Niemcy wiedzą za mało o cierpieniach Polaków
16 października 2018Deutsche Welle: Niedługo upłynie rok od wystosowania do Bundestagu i niemieckiego społeczeństwa apelu o wzniesienie w Berlinie pomnika polskich ofiar niemieckiej okupacji w II wojnie światowej. Należy Pani do pierwszych sygnatariuszy tej odezwy. Co udało się przez ten rok osiągnąć?
Suessmuth: Rok temu, w listopadzie 2017 roku przedstawiliśmy nasz projekt opinii publicznej. Od początku było dla nas jasne, że musimy zabiegać o przychylność Bundestagu dla tego pomysłu. Prowadzimy rozmowy z partiami reprezentowanymi w parlamencie. Dostrzegam u partnerów rozmów więcej aprobaty niż sceptycyzmu.
Co przemawia za realizacją tego projektu?
Polska miała w czasie wojny szczególny, w negatywnym rozumieniu tego słowa, status w niemieckiej polityce. To musi znaleźć odbicie w polityce historycznej. W przeciwieństwie do Francji, Niemcom chodziło w Polsce o unicestwienie kraju i jego elit. Polacy doznali niewyobrażalnych cierpień.
Jakie są argumenty przeciwników?
Pojawiły się głosy wyrażające obawy, że budowa pomnika dla Polaków wywoła falę żądań innych grup ofiar, co spowoduje konieczność powstania kolejnych monumentów w stolicy Niemiec.
Co im Pani odpowiada?
Że tutaj chodzi o Polskę, o pytanie, w jaki sposób zakotwiczyć (w Europie) Polskę, także poprzez kulturę pamięci, pokazując, co tam się rzeczywiście w czasie wojny działo. To prawda, że mamy z Polską traktat graniczny (z 1990 r.), traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaźni z 1991 r., że organizowane są konsultacje międzyrządowe (kolejne odbędą się 2 listopada). Mimo to w życiu codziennym raz po raz przekonuję się, jak mało Niemcy wiedzą o planach Hitlera wobec Polski.
Niemiecka polityka historyczna i rozliczenia z przeszłością uważane są za wzorowe. Czy Niemcy nie wiedzą wystarczająco dużo o zbrodniach w Polsce?
Jedynie mniejszość Niemców wie o tym. Większość społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy z rozmiarów zbrodni dokonanych w Polsce. Kto wie o zniszczeniach dokonywanych przez niemiecką armię, o spalonych wioskach i miastach? Po wojnie zajmowaliśmy się przede wszystkim losem naszych wypędzonych. A przecież wiedza o tym, co wydarzyło się w Polsce, jest konieczna. Polacy byli pierwszymi ofiarami wypędzeń. Dopiero pod koniec wojny doszło do wypędzenia Niemców.
Jakie siły polityczne nie chcą pomnika dla Polaków?
Linia podziału nie przebiega między partiami. Zastrzeżenia zgłaszają poszczególne osoby w partiach, czy raczej frakcjach.
Co proponowane jest w zamian?
Jeden z zarzutów brzmi: po co nam kolejny pomnik? Czy nie lepsze byłoby muzeum? Takie pytanie zadaje renomowane Deutsche Gesellschaft für Osteuropakunde. A przecież zanim zbudujemy muzeum, upłyną lata. Budując pomnik, będziemy musieli przeprowadzić w Niemczech szeroką akcję uświadamiającą. Polacy powinni natomiast zrozumieć, że nie chodzi nam o to, by wykręcić się od odpowiedzialności czy też wykupić się od reparacji. W Polsce mówią: aha, Niemcy chcą zbudować pomnik, aby wykręcić się od reparacji wojennych. To nieprawda.
Chcemy pokazać, jak wyglądał stosunek Niemców do Polski przed przejęciem władzy przez Hitlera w 1933 roku, w latach następnych, a także napad Niemiec na Polskę w 1939 roku i okupacja.
Jakie jeszcze argumenty podnoszone są przeciwko budowie pomnika?
Przeciwnicy mówią: patrzmy w przyszłość, a nie w przeszłość. A przecież zadaniem tego pomnika jest właśnie przyszłość. Władze polskie powtarzają, że chcą być traktowane jak równorzędny partner. Pomnik pomoże w przełamywaniu nieufności, w rozwianiu podejrzeń, że Niemcy chcą panować nad innymi. Dążymy do relacji partnerskich, jesteśmy na siebie skazani, tylko razem możemy pomyślnie kształtować przyszłość.
W jednym z niedawnych wywiadów zakwestionowała Pani proponowaną obecnie lokalizację – okolicę zburzonego w czasie wojny dworca Anhalter Bahnhof naprzeciwko powstającego ośrodka dokumentacji poświęconego problematyce przymusowych wysiedleń. Dlaczego?
Obawiam się zbyt silnego połączenia dwóch wątków – niemieckich zbrodni i wypędzeń. W polityce historycznej pewne miejsca mogą mieć pozytywne bądź negatywne znaczenie. Trzeba unikać nowych nieporozumień. Kwestia lokalizacji nie jest jednak najważniejsza. Będziemy o tym dyskutować.
Rozmawiał Jacek Lepiarz
Inicjatorzy akcji budowy Pomnika ku czci Polaków w centrum Berlina upamiętniającego polskie ofiary okupacji niemieckiej w latach 1939 -1945 wystosowali 15 listopada 2017 roku apel do Bundestagu i niemieckiego społeczeństwa z prośbą o wsparcie.
Apel podpisało ok. 70 osób, w tym Rita Suessmuth, szefowa Bundestagu w latach 1988-1998. Obecnie pod odezwą widnieje 110 podpisów. Inicjatorzy projektu prowadzą rozmowy z przedstawicielami partii zasiadających w Bundestagu, w celu pozyskania ich dla projektu. Ich celem jest skłonienie niemieckiego parlamentu do podjęcia decyzji 1 września 2019 roku – w 80. rocznicę wybuchu wojny. W umowie koalicyjnej rządu Angeli Merkel jest wzmianka o miejscu pamięci. Koalicjanci nie przesądzili jednak ani tego, czy ma to być to pomnik Polaków, czy wszystkich ofiar Hitlera z Europy Wschodniej, ani też jego kształtu.