Instynkt współczucia {KOMENTARZ}
9 października 2015Pół godziny przed ogłoszeniem werdyktu Komitetu Noblowskiego Swietłana Aleksijewicz odebrała telefon od swojej niemieckiej agentki. Pisarka powiedziała jej: "Poczekaj, zamknę drzwi, tu jest bardzo głośno. Przyszli ludzi, którzy czekają i mówią, że może dostanę Nobla. Nie zasłużyłam na takie zainteresowanie".
Taka jest właśnie Aleksijewicz. Jest skromna, nie jest kimś lubiącym światło jupiterów, jako pisarka uważa się się za osobę "na drugim planie". Główną rolę pozwala odgrywać swoim bohaterom. Jej komentarze ograniczają się do minimum. Ta polifonia głosów jest wyznacznikiem jej stylu. Aleksijewicz umie wyławiać najciekawsze wypowiedzi z wielogodzinnych rozmów prowadzonych z matkami, które straciły swoich synów w Afganistanie, z dziećmi Czarnobyla, z ludźmi, którzy czują się oszukania i upokorzeni przez rosyjskie reformy lat 90-tych XX wieku.
To właśnie te historie, monologi i epizody są najbardziej wstrząsające. Znaleźć je można w jej książkach, przetłumaczonych na dziesiątki języków: "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety", "Cynkowi chłopcy", "Czarnobylska modlitwa" czy "Czasy secondhand: Koniec czerwonego człowieka".
Swietłana Aleksijewicz pisze po rosyjsku, ale uważa się za Białorusinkę. Mieszka w tym kraju, choć nie jest to dla niej łatwe. Oficjalne media milczą na jej temat, władze przeszkadzają w jej spotkaniach z czytelnikami a opozycja jest na nią obrażona, bo pisze po rosyjsku, a nie po białorusku. Ale żyje ona tam, gdzie jej bohaterowie, o których nigdy byśmy nie usłyszeli, gdyby nie jej niezmordowana literacka praca
Nikt nie potrafi tak słuchać jak ona
Mistrzyni prozy dokumentalnej kontynuuje tradycje wielkiej literatury rosyjskojęzycznej - tradycję Dostojewskiego i Gogola. Jej bohaterem jest "mały człowiek" Rosji, Białorusi i Ukrainy, który jakoś przeżywa i chroni swoje dzieci przed koszmarem codzienności. To właśnie jego troski, jego cierpienia i jego nadzieje są tematami jej literackich dzieł.
Nikt nie potrafi tak słuchać i wsłuchiwać się w te głosy jak ona. Polifonia stylu Aleksijewicz składająca się z monologów, daje głos jej rodakom, niezauważanym ani przez władze, ani przez sąsiadów, którym się powiodło, ani przez turystów z Zachodu,
Aleksijewicz z bólem pisze o "homo sovieticus", zatrutemu totalitarną ideologią, pełnym nienawiści nacjonalizmem, który odzwierciedla się w dzisiejszej militarystycznej histerii. I pisze też o tym, jak w Rosji znów do głosu dochodzą "najciemniejsze i najbardziej prymitywne siły".
Z niepokojem zauważa zemstę "homo sovieticus". Podkreśla przy tym, niczego nie usprawiedliwiając, że "wszyscy jesteśmy społeczeństwem ofiar". Współczuje nawet tym ludziom. Jeden z niemieckich krytyków pisał nawet o jej "niezwykłym instynkcie współczucia". Ten instynkt jest wiele warty.
Dobrze, że Komitet Noblowski to zrozumiał. W ubiegłych latach mało kto zasłużył na to wyróżnienie tak jak Swietłana Aleksijewicz.
Efim Schuhmann
tł. Bartosz Dudek