SZ: Niemieckie przywództwo w UE i kwadratura koła
18 października 2022„Przez wiele dziesięcioleci wszyscy byli zgodni, że Europa jest bezpieczniejsza, gdy Niemcy nie mają zbyt wiele władzy. Teraz kraj ten ma się zbroić, przejmować odpowiedzialność. Pozostaje pytanie, czy to dobry pomysł” – pisze we wtorek (18.10.2022) niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” (SZ).
W artykule zatytułowanym „Voice of Germany” dziennikarz „SZ” Hubert Wetzel wskazuje, że w tych dniach, gdy w Europie znów toczy się wojna – tym razem na wschodzie kontynentu – „wielu Europejczyków spogląda na wielki kraj po środku”. „Mają nadzieję, że Niemcy coś zrobią, staną na czele Europy, nadadzą kierunek i podejmą decyzję, także bolesne, aby skończyło się zabijanie i umieranie w Ukrainie. Mają nadzieję, że Niemcy będą przewodzić” – zauważa autor.
Aby opisać aktualną rolę Niemiec w Europie dziennikarz sięga do historii I wojny światowej i bitew pod Ypres w Belgii, gdy Niemcy za pomocą siły próbowali stać się wiodącym mocarstwem. Zdaniem Netzela Ypres można uznać za kolebkę współczesnej Europy. „Unia Europejska istnieje, ponieważ po dwóch wielkich wojnach Europejczycy doszli do wniosku, że wszyscy są bezpieczniejsi, gdy Niemcy są nie tylko pokonane, ale i zintegrowane, opanowane i oswojone, gdy kolos kontynentu nie może już chodzić własnymi ścieżkami, które zbyt często kończyły się katastrofami takimi jak ta pod Ypres” – pisze Wetzel.
Mocarstwo przepełnione poczuciem winy
I dodaje, że teraz, po wielu dekadach oczekuje się od Niemiec, by „stały się potęgą militarną” dostarczały czołgi i przewodziły Europie. Również sami Niemcy mówią o „przywództwie”, choć niektórzy wolą określenie „odpowiedzialność”. Krótko po wybuchu wojny w Ukrainie szefa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock stwierdziła w jednym z wywiadów, że Niemcy są najsilniejszym krajem w UE i razem z USA najsilniejszym krajem NATO. „A to oznacza też, że mają szczególną odpowiedzialność” – przypomina „SZ” słowa Baerbock. Wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck mówił o „służebnej roli przywódczej”, a minister obrony Christine Lambrecht nawet o „sile przywódczej”. W końcu kanclerz Olaf Scholz zapowiedział, że jeśli ktoś będzie domagał się przywództwa Niemiec, to je dostanie.
Przez okrucieństwa, jakie rozpętał w Europie niemiecki „wódz” („Fuehrer”) Adolf Hitler „sprawa przywództwa Niemiec jest do dziś skomplikowana”. „Rzeczywiste wiodące mocarstwo w Europie jest przepełnione poczuciem winy, jak ojciec, który uciekł i zostawił rodzinę na lodzie, a teraz nie ma odwagi znów być ojcem” – ocenia cytowany przez „SZ” holenderski prawnik i dziennikarz Geert Mak.
Jego zdaniem Niemcy sami nie wiedzą, jak pogodzić oczekiwania wobec nich i swoje poczucie winy. „Wtedy starają się ze wszystkich sił być szczególnie dobrzy” – mówi Mak. To często kończy się tak, że „chcą być lepsi niż reszta Europejczyków”. „Przyjmują bardzo dużo uchodźców albo wyłączają wszystkie elektrownie atomowe na raz. Albo też o wiele za długo wierzą w Rosję” – dodaje Mak.
Przez poczucie winy Niemcy całkowicie zatracili umiejętność geopolitycznego myślenia, uważa rozmówca „SZ”. „Woleli raczej myśleć o tanim gazie i pieniądzach” – mówi. Pomocne nie było też to, że wciąż odczuwali większą winę wobec Rosjan niż Ukraińców, choć ci ostatni tak samo cierpieli w czasie hitlerowskiej wojny na wyniszczenie.
„Niemcy myślą o sobie”
Jak pisze „Sueddeutsche Zeitung” w instytucjach unijnych w Brukseli najlepiej widać, „jak wielki jest rozdźwięk między popularną w Berlinie retoryką o przywództwie, a tym, co Niemcy robią w UE”. Eurodeputowany niemieckich Zielonych Daniel Freund przyznaje, że nie zauważa, by Niemcy były siłą napędową w ważnych kwestiach, jak walka z pandemią, wyciągnięcie konsekwencji wobec rządów Polski i Węgier za naruszanie zasad praworządności, a szczególnie w sprawie dostaw broni dla Ukrainy. Gdy kanclerzem była jeszcze Angela Merkel, „głównie spowalniała sprawy w Europie, czekała, a najwyżej nie stała na drodze”, ocenia Freund. Niestety, jak dodaje, Olaf Scholz nie postępuje inaczej.
Jeden z unijnych dyplomatów skarży się, że sprawa z niemieckim przywództwem w UE przypomina „kwadraturę koła”. „Jedni chcą więcej niemieckiego przywództwa, inni mniej. Uważają, że w jednej sprawie niemieckie przywództwo jest dobre, ale w innej już nie” – mówi dyplomata „SZ”. Zarówno w przypadku przywództwa, jak i jego braku Niemcy można oskarżyć o to, że idą własną drogą, nie zważając na innych.
„Być może tak jest, ale to nie zmienia faktu, że akurat w chwili, gdy do Europy wróciła wojna, a kontynent ma do czynienia z największym kryzysem od końca II wojny światowej, w wielu krajach panuje wrażenie, że Niemcy myślą przede wszystkim o sobie i robią to, co dla nich było najlepsze” – pisze „Sueddeutsche Zeitung”. Przypomina o ostrzeżeniach wschodnioeuropejskich krajów UE w sprawie gazociągów Nord Stream, opieszałości Berlina w sprawie szkolenia ukraińskich żołnierzy i dostaw broni dla Kijowa. Anonimowy urzędnik unijny mówi wprost: „Niemieckie przywództwo? Nikt w Brukseli nie wie, czego ten kraj właściwie chce”.