Szczyt G7. Rosyjskie pieniądze na rzecz Ukrainy
14 czerwca 2024Finansowanie ukraińskiej obrony przeciwko rosyjskiej inwazji stało się w ciągu minionych dwóch i pół roku tematem coraz bardziej kontrowersyjnym politycznie. Państwa wspierające Ukrainę przyrzekły już pomoc na kwotę 297 miliardów euro (321 miliardów dolarów). Zaatakowany kraj potrzebuje jednak znacznie więcej.
W kwietniu amerykański Kongres zatwierdził pakiet pomocy dla Kijowa w wysokości 61 miliardów dolarów. Wcześniej przez wiele miesięcy trwał spór o to, czy tych pieniędzy nie należałoby jednak wydać w samych Stanach Zjednoczonych. Analogiczne dyskusje poprzedzały również wybory do Parlamentu Europejskiego w ubiegły weekend.
USA i Unia Europejska głowiły się też długo nad tym, co zrobić z wartymi 300 miliardów dolarów aktywami rosyjskiego banku centralnego, które zajęto w ramach zachodnich sankcji wkrótce po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku.
Waszyngton chciał przeznaczyć te pieniądze, zamrożone w większości w Europie, na finansowanie ukraińskiego wysiłku wojennego. Bruksela nie zgadzała się na to i wskazywała na niejasną sytuację prawną związaną z tym, że Zachód nie znajduje się w stanie wojny z Rosją.
Kompromis
– Te pieniądze nigdy nie zostaną zwrócone Rosji, przynajmniej dopóki jej prezydentem jest Władimir Putin – mówi DW Jacob Kirkegaard, senior fellow w brukselskim biurze think tanku German Marshall Fund. – Z przyczyn politycznych i prawnych nie ma jednak gotowości, żeby to również jasno powiedzieć – dodaje.
Po dwuletnich przetargach na stole obrad szczytu G7 pojawił się teraz kompromisowy plan, ale wielu jego szczegółów nie podano jeszcze do wiadomości. Plan przewiduje wykorzystanie odsetek od zamrożonych aktywów do sfinansowania kredytu.
Ukraina otrzymałaby wtedy kredyt w wysokości 50 miliardów dolarów, ale samych 300 miliardów dolarów z Rosji pozostałoby nietkniętych. Niejasne jest na razie, czy odsetki na poziomie szacunkowo kilka miliardów rocznie zostałyby wykorzystane do spłaty, czy tylko do zabezpieczenia kredytu. – Ukraina ma ogromny deficyt budżetowy, wynoszący od 20 do 30 procent rocznego PKB – mówi DW Jurij Gorodniczenko, ukraiński ekonomista na Uniwersytecie Stanu Kalifornia w Berkeley.
Dla porównania: w Grecji deficyt budżetowy wynosił nawet w szczytowym punkcie kryzysu zadłużeniowego nie więcej niż 14 procent.
Deficyt taki jak ukraiński nie może być raczej finansowany ze źródeł wewnętrznych – mówi Gorodniczenko. – Nie mamy rozwiniętych rynków finansowych, gospodarce nie wiedzie się dobrze, ceny wielu aktywów są bardzo niskie. Dlatego do prowadzenia tej wojny potrzebujemy pomocy międzynarodowej.
Ukraiński ekonomista wyjaśnia, że rząd w Kijowie potrzebuje co roku od 100 do 150 miliardów dolarów na kierowanie krajem i wojnę, ale w dwóch pierwszych miesiącach tego roku nie otrzymał prawie żadnej pomocy. Było to przyczyną „wielkiej niepewności, ile pieniędzy jest w ogóle do dyspozycji na potrzeby wewnętrzne i na finansowanie broni”.
Co gorsza, w opracowywanym przez Instytut Gospodarki Światowej (IfW) w Kilonii „Ukraine Support Tracker” ujawniono niedawno, że tylko połowa przyrzeczonych przez Waszyngton ostatnio 61 miliardów dolarów trafi bezpośrednio do Ukrainy. Reszta wpłynie do kas Pentagonu. Jest też dużo niejasności, jeśli chodzi o pieniądze obiecane przez inne państwa.
Kompromis wiąże kapitał na lata
Zapowiedziany teraz kredyt w wysokości 50 miliardów dolarów będzie zapewne dobrą nowiną dla Kijowa. Jednak nawet to kompromisowe rozwiązanie stawia decydentów politycznych przed wyzwaniami. Aby spłacać bądź zabezpieczyć kredyt, trzeba bowiem mieć pewność, że odsetki od zamrożonych aktywów będą wpływać przez wiele lat.
Jacob Kirkegaard wskazuje, że udzielenie pożyczki opartej na przyszłych odsetkach wymaga gwarancji, że aktywa, od których naliczane są te odsetki, pozostaną zamrożone przez 10-20 lat. – Ktoś musi więc zagwarantować, że te aktywa nie zostaną w pewnym momencie zwrócone Rosji. Czy powiemy więc zupełnie otwarcie, że Rosja nie odzyska swoich pieniędzy, i czy będzie to oznaczało konfiskatę tylnymi drzwiami? – pyta analityk.
Zabezpieczyć przed Trumpem
Pożyczka dla Ukrainy pomogłaby Zachodowi wypełnić lukę w finansowaniu toczącego wojnę obronną kraju. Unia Europejska miała w minionym roku wielki kłopot ze zrekompensowaniem opóźniającej się pomocy amerykańskiej.
Na krótką metę kompromis kredytowy zabezpieczyłby też w pewnej mierze pomoc dla Ukrainy przed Donaldem Trumpem. Były amerykański prezydent zapowiedział, że w razie wygrania wyborów w listopadzie zredukuje wsparcie dla Ukrainy. Ostatnio jednak osłabił swoją retorykę w odniesieniu do pomocy finansowej dla Kijowa.
– Wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych mogą się okazać niezbyt korzystne dla Ukrainy, dlatego szefowie państw i rządów grupy G7 chcą zapewnić finansowanie przynajmniej na kolejny rok – mówi Jurij Gorodniczenko. – Ostatecznie jednak nasi europejscy partnerzy muszą podjąć decyzję polityczną, czy chcą sięgnąć po kapitał podstawowy rosyjskich aktywów, czy nie.
Ukraina będzie prawdopodobnie potrzebowała pomocy jeszcze przez wiele lat, łącznie z miliardami na odbudowę zniszczonych przez wojnę miast i infrastruktury energetycznej.
Podwyżki podatków nieuniknione
Również obecnie ukraiński rząd ma problem z finansowaniem. Chciał właściwie koniecznie uniknąć podwyższania podatków podczas wojny, gdyż dodatkowo obciążyłoby to i tak słabą gospodarkę. Teraz jednak trwają przygotowania do podniesienia podatku dochodowego, VAT oraz niektórych podatków pośrednich.
Także Rosja podniosła podatki w celu dalszego finansowania swojej machiny wojennej. Analitycy zakładają, że w ciągu najbliższych dwóch lat Kreml będzie miał do czynienia z poważnymi wąskimi gardłami budżetowymi. Z tego powodu wzywają Waszyngton i Brukselę do poprawienia sytuacji Ukrainy przez wykorzystanie całych rosyjskich 300 miliardów dolarów, zamrożonych w 2022 roku.
– W ten czy inny sposób Rosja zostanie pociągnięta do odpowiedzialności za swoje działania w Ukrainie – mówi Jurij Gorodniczenko. – Można albo czekać dziesięć lat i potem przekazać te pieniądze Ukrainie, albo postąpić efektywnie i zrobić to teraz – podkreśla ukraiński ekonomista.
Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Angielskiej DW.