Szczyt UE: Twardo wobec Rosji. I klincz co do energii
17 grudnia 2021Przywódcy 27 krajów UE na szczycie, który zakończył się ostatniej nocy w Brukseli, jednomyślnie uprzedzili Moskwę, że ceną za kolejne działania militarne przeciw Ukrainie byłyby „ogromne konsekwencje i poważne koszty”, w tym sankcje „skoordynowane z partnerami UE”, czyli m.in. ze Stanami Zjednoczonymi. Bardzo podobne przesłanie ostatniej nocy powtórzyła Rada Północnoatlantycka złożona z przedstawicieli wszystkich krajów NATO. Ponadto Sojusz podkreślił na swą gotowość do dialogu z Rosją, ale na warunkach stawianych obecnie przez Kreml.
Jednak w Brukseli przeważył pogląd, by na razie nie precyzować publicznie, jak dokładnie wyglądałby pakiet odstraszających sankcji wobec Rosji. – Wspólnie określiliśmy czerwone linie w sprawie Ukrainy. Mówimy, że ich przekroczenie będzie bardzo kosztowne. To wystarcza – przekonywał jeszcze przed szczytem jeden z zachodnich dyplomatów w Brukseli. Wedle przecieków prace dotyczą m.in. ewentualnego uderzenia w największe banki rosyjskie oraz w system wymiany rubla na obce waluty, a może odłączenia rosyjskiej bankowości od systemu rozliczeń międzynarodowych SWIFT.
Różne scenariusze sankcyjne, nad którymi pracuje Komisja Europejska, mają być powiązane z różnymi – zarysowanymi na szczycie przez szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella – scenariuszami wydarzeń w terenie, czyli od pełnowymiarowej inwazji Rosji poprzez zdobywanie korytarza lądowego między anektowanym Krymem i Donbasem po „tylko” nasilenie obecnych działań hybrydowych. – W razie dalszej agresji, jesteśmy gotowi – zapewniała po szczycie Ursula von der Leyen, szefowa Komisji. Unijni przywódcy zgodzili się na przedłużenie o kolejne pół roku dotychczasowych sankcji gospodarczych wobec Rosji obowiązujących od 2014 r. A także potępili „instrumentalizację migrantów i uchodźców” przez Białoruś.
Sprzeciw Morawieckiego co do energii
Polski Sejm przed tygodniem przyjął uchwałę z „jednoznacznym poparciem dla inicjatywy polskiego rządu”, by na szczycie UE „postawić wniosek o natychmiastowe zawieszenie funkcjonowania unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 lub o wyłączenie Polski z tego systemu do czasu jego reformy”. Premier Mateusz Morawiecki ostatniej nocy nie podjął w Brukseli działań na rzecz aż tak radyklanych (i nieosiągalnych) rozwiązań. Jednak Polska wspierana przez Czechy najmocniej przyczyniła się do nieprzyjęcia przez unijnych przywódców żadnych pisemnych wniosków („konkluzji”) co do obecnego kryzysu cenowego na rynku energii.
Główny energetyczny spór dotyczył – w sensie technicznym chodziło o zaledwie jeden akapit w konkluzjach - przyczyn obecnego wzrostu cen energii oraz oczekiwanych reakcji instytucji UE na wydarzenia na unijnym rynku uprawnień do emisji CO2 (system ETS), z których korzystają m.in. elektrownie i przemysł. Cena certyfikatu na jedną tonę CO2 gwałtownie wzrosła z 50 euro w lipcu do ponad 90 euro w zeszłym tygodniu, co wedle władz Polski jest efektem m.in. działań spekulacyjnych na rynku ETS. Natomiast Komisja Europejska przekonuje, że wzrost cen certyfikatów ETS odpowiada tylko za 10-12 proc. obecnego wzrostu cen energii, A ponadto wedle wstępnych ocen dwóch agend unijnych z listopada na rynku ETS obecnie nie widać istotnych zakłóceń, w tym spekulacyjnych.
Kanclerz Olaf Scholz podczas debaty za zamkniętymi drzwiami miał przyznać, że bardziej odpowiednią ceną wydaje się około 60 euro za certyfikat, ale Niemcy – wraz z m.in. Austrią, Danią, Finlandią – w tej kwestii mocno stoją po stronie Komisji Europejskiej, czyli stawiają na przeczekanie zawirowań z ETS. Natomiast wątpliwości co do oceny Komisji, że na rynku ETS brak teraz nieprawidłowości, wyrażał również prezydent Emmanuel Macron, a także premierzy Hiszpanii, Węgier, Czech bądź też Łotwy.
Morawiecki promuje pomysły reform stabilizujących ceny ETS m.in. poprzez wykluczenie – oskarżanych o spekulacyjne podbijanie ceny – inwestorów finansowych z rynku certyfikatów na emisje CO2. Jednak ostatniej nocy nie przyniosło to żadnych wymiernych skutków. – Nie mogliśmy sobie pozwolić, by przyjąć konkluzje szczytu, które byłby puste. Zażądałem reform ETS, bo ten system wywrócił się i nie działa – tłumaczył Morawiecki po zakończeniu obrad.
Spór o gaz i atom
Ponadto Polska, Francja, Hiszpania, Portugalia są przeciwne rozszerzaniu systemu ETS na transport drogowy i mieszkalnictwo, co Komisja Europejska ostatniego lata zaproponowała w pakiecie klimatycznym „Fit-For-55”. Dodatkowy spór dotyczył też zapisów dotyczących uznania – na użytek inwestorów – gazu oraz energii nuklearnej za pożądane źródła energii w procesie zielonej transformacji, czego chce m.in. Polska i Francja. Niewykluczone, że Komisja już w najbliższych tygodniach zgłosi taki projekt, którego nie zdołałaby odrzucić koalicja skupiona wokół Berlina. Jednak Niemcy, Austria, Luksemburg nie zgadzały się ostatniej nocy na żadne pisemne odniesienia do pomysłów nuklearno-gazowych (zwłaszcza z powodu atomu), których z kolei najtwardziej domagała się Polska i Czechy.
– Różnice w dyskusji o energii okazały się tak duże, że będziemy kontynuować tę dyskusję w przyszłości – powiedział Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. To oznacza, że szczyt nie udzielił Komisji Europejskiej żadnych wskazówek co do ETS, choć m.in. Polska ma nadzieje na kolejne analizy tego rynku przez Brukselę, które prowadziłyby do wykrycia problemu spekulantów.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>