Szef niemieckiego MSZ-tu rozdrażniony sytuacją na Ukrainie
25 stycznia 2015Do tej pory niemiecki minister spraw zagranicznych mógł służyć za wzór dyplomaty, który nawet w najbardziej zapalnej fazie kryzysu na Ukrainie starał się łagodzić sytuację i starannie dobierał słowa aby nie urazić żadnej ze stron, pełniąc ofiarnie, choć wciąż bez większego powodzenia, trudną rolę rozjemcy i pośrednika. Po kolejnym, trzecim już ostrzelaniu Mariupola, najwidoczniej doszedł do wniosku, że taka postawa nie zdaje egzaminu i dał jasno wyraz swoim odczuciom, zauważa dziś w internetowym wydaniu "Süddeutsche Zeitung" (SZ).
Kryzys dyplomacji, czy kryzys dyplomaty?
Monachijska gazeta pisze , że Frank-Walter Steinmeier jest "zaszokowany", "rozczarowany" i "rozzłoszczony", i - choć sam nigdy tego nie powie - czuje się wręcz "zdradzony" przez swych partnerów rozmów z Moskwy i Kijowa, z którymi jeszcze w środę (21.01) wieczorem dyskutował w Berlinie nad sposobami uregulowania kryzysu, który gwałtowanie zaostrzył się w Doniecku, a w Mariupolu przybrał formę otwartego ataku rakietowego na miasto przy użyciu wyrzutni Grad. W pierwszym zginęło 30 osób, blisko 100 zostało rannych. Drugi i trzeci, na szczęście, obyły się bez ofiar.
Szef niemieckiego MSZ-tu, podróżujący obecnie po krajach Mahrebu, powiedział, że za wznowieniem walk i atakami na ludność cywilną kryją się "pozbawione skrupułów ugrupowania" i "podżegacze wojenni", siły, które nie są zainteresowane pokojowym rozwiązaniem kryzysu ukraińskiego, i że jeśli Moskwa i Kijów traktują serio swe zapewnienia o woli znalezienia politycznego rozwiązania kryzysu w stosunkach wzajemnych, to powinny teraz przystąpić do działania. Muszą wyhamować rozkręcającą się spiralę przemocy i zrealizować obietnicę wycofania ciężkiego sprzętu z terenu konfliktu. Nie wolno im, jak powiedział dosłownie, zaprzepaścić "być może ostatniej już szansy" pokojowego wyjścia z kryzysu, cytuje Steinmeiera agencja dpa.
Ostre słowa ministra Steinemeiera są zrozumiałe, pisze "Süddeutsche Zeitung", ponieważ o środowe spotkanie w Berlinie zabiegali Siergiej Ławrow i Pawło Klimkin. Niestety, po rozmowach do głosu doszły armaty i nic nie wskazuje, aby ten stan rzeczy miał się szybko zmienić. Co gorsza, konflikt ukraiński może w każdej chwili, po kolejnym ataku z licznymi ofiarami wśród ludności cywilnej, przekształcić się w otwartą wojnę pomiędzy Moskwą i Kijowem.
Nie ma alternatywy wobec rozmów
Na rozgoryczenie szefa niemieckiej dyplomacji wpływa dodatkowo gorzkie uświadomienie sobie, że jego wielomiesięczne i szczere wysiłki w roli pośrednika w gruncie rzeczy nic nie dały. "Od miesięcy Berlin porusza się po śliskim parkiecie. Z jednej strony jest jako negocjator akceptowany i wykorzystywany, z drugiej strony oprócz znikomych postępów ciągle występują wielkie komplikacje. Najwidoczniej brak jest równowagi między zaangażowaniem a jego skutkami - co nasuwa pytanie, jak długo właściwie można jeszcze znosić te upokorzenia", zastanawia się monachijska gazeta.
Mimo to Frank-Walter Steinmeier jest wierny sobie. Jak oświadczył dziś (25.01) w Algierze, wobec czterostronnych rozmów z udziałem Rosji, Ukrainy, Niemiec i Francji "nie mamy przecież żadnej alternatywy i musimy próbować wciąż na nowo". Steinmeier zaapelował pod adresem Kremla, żeby wywarł wpływ na prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. "Nie powinniśmy zbyt wcześnie obwieszczać końca dyplomacji. Kto to uczyni, bierze na siebie odpowiedzialność za niekontrolowany rozwój wydarzeń", dodał.
Trzeba zmienić kurs wobec Moskwy i Kijowa
Znacznie mniej powściągliwi w słowach okazali się inni politycy niemieccy, domagający się zaostrzenia unijnych sankcji wobec Rosji. Eksperci partii CDU ds. polityki zagranicznej Karl-Georg Wellmann i Elisabeth Motschmann zażądali "zdecydowanej odpowiedzi" UE na zaostrzenie konfliktu ukraińskiego.
Rzecznik partii Zielonych ds. polityki zagranicznej Omnid Nouripour w wywiadzie dla agencji Reutera powiedział, że tak, jak zniesienie sankcji gospodarczych wobec Rosji stanowi logiczną odpowiedź UE na złagodzenie konfliktu ukraińskiego, tak samo jego obecne zaostrzenie nie powinno pozostawać bez zdecydowanej reakcji Brukseli.
Wiceszef frakcji SPD w Bundestagu Rolf Mützebuch uzależnił decyzję o zaostrzeniu unijnych sankcji od raportu, przebywających na Ukrainie, obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Jak podkreślił, to samo odnosi się do postawy rządu w Kijowie. "Zarówno pomoc finansowa dla rządu w Kijowie jak i dalsze kroki wobec Moskwy będą musiały zostać uzależnione od raportu obserwatorów OBWE", stwierdził dosłownie Mützebuch.
Niemieckie agencje odnotowały także zapis na Twitterze przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska: "Po raz kolejny ustępstwa zachęcają agresora do nasilenia aktów przemocy. Czas wdrożyć politykę opartą na chłodnych faktach, a nie złudzeniach".
Rządy krajów UE ostrzegały jesienią ub. roku, że zaostrzą sankcje wobec Rosji, jeśli separatyści podejmą próbę rozszerzenia działań wojennych na południowo-wschodniej Ukrainie. Konflikt na Ukrainie będzie tematem szyczytu UE 12 lutego w Rydze.
dpa, rtr, afp / Andrzej Pawlak
.