Süddeutsche Zeitung: stosunki polsko-niemieckie osiągnęły krytyczny poziom
18 kwietnia 2013W dzienniku „Süddeutsche Zeitung" (SZ) publicysta Adam Krzemiński analizuje w artykule zatytułowanym „Wasi ojcowie, nasi ojcowie” („Eure Väter, unsere Väter”) stosunki polsko-niemieckie, które jego zdaniem osiągnęły dzięki nowo utwardzonym uprzedzeniom krytyczny poziom. Autor komentuje najpierw spotkanie Helmutha Caspara von Moltke oraz Andrzeja Pileckiego na warszawskim uniwersytecie. Pierwszy był synem legendarnego Helmutha Jamesa von Moltke z Krzyżowej (Kreisau), zgładzonego przez nazistów za zdradę, drugi był synem rotmistrza Witolda Pileckiego, który walczył w szeregach Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim, a którego zamordowały w 1947 r. sowieckie władze. Helmuth Caspar von Moltke zapytany przez jednego ze studentów o zafałszowany obraz w niemieckich mediach polskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej odparł, że „nieznajomość Niemców, jeśli chodzi o polską wrażliwość jest ogromna. Naturalnie traktuje się Polskę jako niezawodnego partnera odnoszącego sukcesy, ale zbyt mała jest wiedza o polskiej kulturze i historii. Dlatego, niestety, dochodzi do takich historii, jak ta z filmem, który przyjęto w Polsce z oburzeniem”.
Jak pisze Adam Krzemiński, spotkanie obu panów planowane było od dawna, ale zeszło się z dwoma gwałtownymi reakcjami polskich mediów. Jedna dotyczyła produkcji filmowej telewizji publicznej ZDF „Nasze matki, nasi ojcowie”, którą narodowo-konserwatywne magazyny podsumowały jako próbę przebrania się Niemców ze zbrodniarzy w ofiary wojny.
Innym wydarzeniem, jak podaje Krzemiński, które zbulwersowało media, była analiza „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego, lektury szkolnej przedstawiającej grupę harcerzy w czasie okupacji niemieckiej. Autorka tej analizy, Elżbieta Janicka z PAN, dopatrzyła się w bohaterach cech homoerotycznych. Konserwatyści potraktowali tę analizę jako świętokradztwo, jako demontaż moralnych autorytetów, szczególnie w czasach, pisze Krzemiński, „kiedy Niemcy sami się dowartościowują jednając się z swymi rodzicami, jako sympatycznie zagubionymi mordercami”.
Żałosne widowisko
Zdaniem autora to żałosne, że niemieckie i polskie media w ćwierć wieku po załamaniu się realnego socjalizmu inscenizują akcje, które przedstawiają kraj sąsiada w krzywym świetle.
Adam Krzemiński konstatuje, że niemieccy redaktorzy, znawcy Polski wywracają znudzeni oczami kiedy jest o niej mowa, bo dziś, ich zdaniem, wszystkich bardziej interesują Chiny, kraje arabskie czy Rosja.
„Inaczej jest w Polsce”- pisze autor. „Tu redaktorzy interesują się niemiecką gospodarką, również polityką w kontekście europejskim. Ci z obozu liberalnego pytają się też czy muszą być stale konfrontowani z niemiecką ignorancją, jeśli chodzi o znajomość historii i toczyć spory, które prowadzą do nikąd. Natomiast konserwatyści są przekonani, że Niemcy świadomie obmywają się z win wojennych i kto tego nie widzi jest albo głupcem, albo ich agentem”.
„Stara bomba bezmyślności”
Krzemińskiego dziwi ponadto, że Niemcy leżące centralnie w Europie mają problemy z sąsiadami z Półwyspu Bałkańskiego, że zgrzyta też w kontaktach z Paryżem i Londynem. Również Rosja oddala się coraz bardziej. „I akurat, kiedy Warszawa trzyma stronę Berlina, pęka w telewizji stara bomba bezmyślności. A przecież, gdyby zaproszono do współpracy polskich ekspertów nie doszłoby do tego”- konkluduje autor. Jednocześnie proponuje, by zrealizować niemiecko-polską koprodukcję filmową „Warszawa 1944”. „ZDF winny jest tego zarówno Polakom, jak i Niemcom”- twierdzi Adam Krzemiński i proponuje też sfilmowanie tematu „Wrocław 1945” i przedstawienie miasta tuż przed oblężeniem, jak i w trakcie oraz wprowadzanie się Polaków do miasta przed Układem Poczdamskim i po. Może pomogłoby to, zdaniem Krzemińskiego, przerwać wreszcie ten zaklęty krąg. Autor zaznacza przy tym, że również w Polsce są zaległości i że również polska telewizja musi okazać zainteresowanie taką współpracą. Uczula też polskie wydawnictwa, że powinny zainteresować się książką Sabiny Friedrich „Wer sind wir” („Kim jesteśmy?”). „Pomogłaby ona przybliżyć Polakom przemyślenia kobiet i mężczyzn walczących w niemieckim ruchu oporu i unaocznić przy tym całą perfidię Jarosława Kaczyńskiego, który jako premier w 2007 roku określił pogardliwie ten ruch mianem »rachitycznego«'”- pisze na łamach SZ Adam Krzemiński.
Aleksandra Jarecka