Teczka Kohla pod kluczem
24 czerwca 2004Dla pracowników archiwum enerdowskiej bezpieki (tzw. Stasi) , wyrok trybunału w Lipsku jest alarmujący.
”Wyrok nie pokrywa się w pełni z naszym wnioskiem. Wprowadza on ograniczenia, które odczują na własnej skórze zwłaszcza dziennikarze...” - tłumaczy Hans Altendorf, dyrektor administracyjny placówki.
Po trwającej dwie i pół godziny rozprawie sędziowie orzekli, że akta Stasi udostępniane będą dziennikarzom pod warunkiem zgody tych, których one dotyczą. Jedynie naukowcy mieć będą do nich łatwiejszy dostęp.
Sędziowie podkreślili zatem prawo świadków najnowszej historii do ochrony sfery prywatności. Pełnomocnik Helmuta Kohla, Stephan Holthoff-Pförtner, z ulgą przyjął wyrok, aczkolwiek nie pokrywa on się w pełni z wnioskiem polityka, który chciał, by akta te pozostały na zawsze pod kluczem:
"Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyroku. Wnikliwie zapoznamy się z nim i omówimy jego znaczenie z naszym klientem. Nie jestem w stanie obecnie odpowiedzieć na pytanie, czy podejmiemy dalsze czynności...” – komentował adwokat Kohla.
Nie można zatem wykluczyć, że mimo częściowego sukcesu Helmut Kohl odwoła się do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Byłoby to konsekwentną realizacją zapowiedzi adwokatów byłego kanclerza Niemiec, że jeśli akta nie znajdą się całkowicie pod kluczem, to ich klient odwoła się do ostatniej instancji.
W ustnym uzasadnieniu wyroku, jaki zapadł w Lipsku, sędzia Hans-Joachim Driehaus stwierdził, że orzeczenie opiera się na fakcie, że nie wolno udostępniać informacji, uzyskanych przez enerdowską bezpiekę w drodze podsłuchu w mieszkaniach prywatnych i biurach. Dotyczy to nie tylko taśm magnetofonowych i stenogramów, lecz także raportów, analiz i komentarzy, dokonanych w oparciu o nie.
Dziennikarzom pozostanie zatem niewiele do dyspozycji; na przykład zbierane przez Stasi wycinki prasowe, które i tak zna każdy, interesujący się życiem polityka. Ponadto archiwum może udostępnić inne materiały z rozmów polityka z innymi politykami, o ile ma się pewność, że i tak nie dotrzymają oni tajemnicy, czy wreszcie akta, oparte na analizach i komentarzach samej bezpieki. Wątpliwe zatem, by dziennikarze znaleźli tu sensacje, bulwersujące opinię publiczną.