Tony Blair dla DW: brexit bezsensowny albo bolesny
25 stycznia 2019DW: Co Pan sądzi o przedstawionym przez premier Theresę May brexitowym planie B?
Rozumiem, że chodzi w nim o to, aby zmienić traktat o wyjściu z Unii Europejskiej. To oczywiście musiałoby być przedmiotem negocjacji między brytyjskim rządem a Unią. Ja, a także wielu innych w Wielkiej Brytanii, uważam, że nie tędy droga. Nie ma żadnej zgodności co do tego, jak miałyby wyglądać nasze przyszłe stosunki handlowe z Europą. Jedna grupa chce, abyśmy pozostali blisko związani, druga grupa chce, abyśmy całkowicie wyszli z europejskiego systemu handlowego. Wątpię, że Theresie uda się przeprowadzić tę umowę przez parlament. Ale nie znajdzie się większość dla żadnej innej formy brexitu. Dlatego byłoby rozsądnie jeszcze raz zapytać obywateli o zdanie.
Co zmieniłoby drugie referendum?
Zmieniłoby to, że mielibyśmy ostateczny rezultat. Ludzie pytają czasem, czy drugie referendum nie zaszkodziłoby demokracji. Ale zwracamy się znowu do ludu. Nie pytamy nikogo innego, tylko obywateli. Za nami jest 30 miesięcy negocjacji. W międzyczasie w większym stopniu zrozumiano, co oznacza brexit i związane z nim wątpliwości. W takich warunkach nie jest nierozsądnym zapytać obywateli, czy chcieliby jeszcze raz przemyśleć swoje zdanie.
Niezależnie od tego, czy dojdzie do drugiego referendum. Jakiego brexitu można się Pana zdaniem spodziewać?
W tym momencie najzwyczajniej tego nie wiemy. Twardy brexit, bez umowy, byłby katastrofą dla wszystkich. Problem polega na tym, że dwa rozsądne scenariusze brexitowe bardzo się od siebie różnią. Jeden przewiduje, że zostaniemy częścią unijnego rynku wewnętrznego albo unii celnej. Oznaczałoby to jednak, że musielibyśmy przestrzegać europejskich reguł, tracąc jednocześnie prawo głosu w Unii. Byłoby to dziwaczne posunięcie, bo zwolennicy brexitu chcą przecież uwolnić się z tego systemu. Innym rozwiązaniem byłaby umowa o wolnym handlu, jaką ma na przykład Kanada. To szkodziłoby jednak brytyjskiej gospodarce, która od czterech i pół dekady robi interesy jako członek Unii, nawiązuje kontakty handlowe, inwestuje.
Mamy więc brexit bezsensowny i brexit bolesny. To nie jest dobra pozycja. I dlatego parlament nie posuwa się do przodu. Problemem z umową brexitową Theresy May polega na tym, że jest ona bardzo nieprzejrzysta, nie wiadomo co będzie w przyszłości. Ani Europa, ani Wielka Brytania nie powinny się rozchodzić, nie wiedząc, co przyniesie jutro.
Jak zachowałby się Pan na miejscu Theresy May?
Ludziom należałoby wyjaśnić różne możliwości. Premier, jak nauczyciel narodu, powinna powiedzieć: „Słuchajcie, to są nasze opcje, które oznaczają to i to. Parlament musi teraz o nich zdecydować”. Ale kiedy parlament nie jest w stanie podjąć decyzji, bo deputowani nie potrafią się zgodzić na taki brexit, który ich zdaniem by zafunkcjonował, to nie jest błędem powiedzieć, że przy tak ważnej sprawie, należałoby zapytać obywateli.
Jakie błędy popełnił Pan w czasach swoich rządów, które mogły wywołać u Brytyjczyków obawy, że warunki członkostwa w UE są złe?
W czasie mojego urzędowania Europą targało wiele kontrowersji, ale zawsze przekonywaliśmy, że Wielka Brytania powinna zostać jej częścią, mimo całej naszej krytyki pod adresem europejskiego systemu. Niemcy też krytykują Europę, wszyscy to robią. Błędem było jednak niezajęcie się w dostatecznym stopniu problemami, które leżą u podstaw sceptycyzmu wobec UE: imigracją czy ludźmi, którzy z powodu globalizacji, czują, że zostali w tyle. Gdybym kierował rządem, powiedziałbym, że musimy zająć się tymi sprawami. Nawet, jeśli ktoś próbuje powstrzymać brexit, trzeba być świadomym tego, co napędziło to pragnienie wyjścia z UE. Trzeba zająć się tą krytyką, inaczej napotka się na wielkie trudności. Najgorsze jest to, że brexit nie rozwiąże żadnego z problemów, które legły u jego podstaw. To właśnie dylemat, z którym ma do czynienia Wielka Brytania.
Jak wyglądać będzie Wielka Brytania w następnej dekadzie? Czy nadal będzie taka mocna?
Wielka Brytania przechodzi obecnie bardzo głęboką i kryzysową debatę. Ale Wielka Brytania to wspaniały kraj, a Brytyjczycy to wspaniali ludzie. Dojdziemy do siebie. Jestem zagorzałym przeciwnikiem brexitu, ale kiedy go przeprowadzimy, pozbieramy się i ruszymy do przodu. Poza tym, tu nie chodzi tylko o Wielką Brytanię, ale także o Europę. Gdy odsuwa się od Europy silną gospodarkę i ważnego gracza politycznego, to ją też to osłabia. Niedawno opublikowano wspólny list niemieckich polityków, który był bardzo pomocny i rozsądny. Pisano w nim, że Brytyjczycy i Europejczycy muszą zrozumieć, iż nasza przyszłość powinna byś wspólna.
Tony Blair był przewodniczącym brytyjskiej Partii Pracy, a w latach 1997-2007 premierem Wielkiej Brytanii.
Rozmawiał w Davos Ben Fajzullin