1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Torturowany opozycjonista z Kijowa: "Ukraina jest tego warta"

Malgorzata Matzke15 lutego 2014

Dmytro Bułatow był jednym z przywódców kijowskich protestów dopóki nie uprowadzili go i nie podali torturom nieznani sprawcy. Teraz jest bezpieczny za granicą, ale chce wrócić na Ukrainę.

https://p.dw.com/p/1B9nz
Dmytro Bułatow jest teraz w NiemczechZdjęcie: picture-alliance/dpa

Konferencja prasowa, jaka odbyła się w berlińskim Muzeum Muru kosztowała Dmytro Bułatowa sporo wysiłku. Przetrwał ją tylko dzięki lekom, przyznał 35-letni Ukrainiec, który na skutek tortur doznał urazu czaszki. Jego męczeństwo, jak twierdzi, trwało osiem dni: został uprowadzony i torturowany przez oprawców mówiących z rosyjskim akcentem. Wciąż doznawał uderzeń w głowę, ręce przebijano mu gwoździami i odcięto kawałek ucha. Na policzku ma wyraźną bliznę po cięciu, ledwie porusza palcami.

Dimitri Bulatow PK 15.2.14
Konferencja prasowa , 15.02.14Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Pomimo wszystko chce wrócić

- Nie wszystko natychmiast do mnie dociera - przepraszająco tłumaczy się, kiedy prosi, by powtórzono bardziej kompleksowe pytanie. Lekarze, pod których opieką jest teraz, woleliby, żeby miał więcej spokoju, ale on poczuwa się do obowiązku, by jako przywódca automajdanu, pokojowej, samochodowej akcji protestacyjnej, opowiedzieć tu, w Niemczech, co mu się przydarzyło. Niemcy są dla niego ważne, tu mieszka jego rodzina: ojciec i babcia, tu może więc być tak długo, jak döugo nie czuje się bezpieczny w domu, na Ukrainie. - Nigdy nie przypuszczałem, że coś takiego może zdarzyć się w XXI wieku - mówi z przygnębieniem ojciec trojga dzieci.

Dmitri Bulatow Ukraine PK 06.02.2014 in Vilnius
Pierwsza konferencja w Wilnie (6.02.14) zaszokowała szczegółami torturZdjęcie: Petras Malukas/AFP/Getty Images

Tortury XXI wieku

Na Ukrainie toczy się przeciwko niemu postępowanie karne. Zarzuca mu się współorganizowanie protestów 24 stycznia. Lecz w tym czasie Bułatow znajdował się w rękach brutalnych oprawców, wyjaśnia, podkreślając, że po "władcach" w Kijowie nie spodziewa się ani krzty sprawiedliwości. - Prezydent Janukowycz musi ustąpić, a wszyscy działacze opozycyjni muszą wyjść na wolność - domaga się, pokreślając, że kiedy to nastąpi, chce wrócić na Ukrainę.

- To byli zawodowcy - mówi Bułatow o swoich oprawcach, których postępowanie miało według niego, znamiona działań rosyjskich służb specjalnych. Podczas tortur mężczyźni zarzucali mu, że jest amerykańskim szpiegiem i pytali go, kto stoi za protestami automajdanu, kto daje mu na to pieniądze.

Ukraina jest tego warta

Lecz mieszkańcy Kijowa, biorący udział w kolumnach samochodów przejeżdżających przez miasto czy jadących tam, gdzie stoją eleganckie wille członków rządu, to zwykli ludzie, pragnący wolności i poszanowania ich praw. On sam nie należy ani do żadnej partii ani organizacji, podkreśla Bułatow. Nie ma też żadnych powiązań z Witalijem Kliczko, którego tylko po prostu szanuje. Chodzi mu tylko o prawa dla mieszkańców Ukrainy.

- Podczas naszych protestów ani nie łamaliśmy prawa ani przepisów ruchu drogowego, i to tak rozłościło rząd - wyjaśnia. Jeszcze przed porwaniem straszono go, że może trafić do więzienia. Teraz próbuje z zagranicy udzielać wsparcia opozycji ukraińskiej i "maksymalnie dopiekać" kijowskiemu rządowi. Co prawda po 8-dniowym koszmarze nie czuje się dobrze, ale "Ukraina jest tego warta, by o nią walczyć".

Nina Werkhaeuser / Małgorzata Matzke

red.odp.: Barbara Cöllen