Trump i Putin – zbliżenie czy konfrontacja?
7 stycznia 2017Amerykański prezydent-elekt Donald Trump chce wszystko robić inaczej. Jest dealmakerem, jak mówi o sobie, i także prezydentowi Putinowi zależy na dobrym dealu; jakoś się już dogadają. Opinia publiczna nie ma jednak pojęcia, czy Trump ma w ogóle jakiś plan, podobnie zresztą jak na innych polach polityki. Pewne jest jedno. Swoim ministrem spraw zagranicznych Trump chce zrobić Rexa Tillersona. Szef amerykańskiego koncernu naftowego ExxonMobil utrzymuje ścisłe kontakty z Kremlem. Magazyn „Der Spiegel” nazwał go wręcz „pełnomocnikiem ds. Rosji”.
U komentatorów politycznych retoryka, jaką posługuje się Trump mówiąc o Rosji, budzi dyskomfort. – Twierdzą, że może być to już trzeci z kolei prezydent USA, który daje wodzić się za nos Putinowi i koniec końców Stany Zjednoczone znowu zostaną oszukane przez Rosję – uważa politolog Sebastian Feyock, pracownik naukowy berlińskiego think tanku – Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej.
Czysta retoryka
Podobne niebezpieczeństwo dostrzega Volker Weichsel z redakcji czasopisma „Osteuropa”. – Dzień zadrażnień nadejdzie – przepowiada. Weichsel nie uważa, żeby osobiste przyjaźnie odgrywały w polityce istotną rolę: – Bardzo możliwe, że będziemy świadkami krótkotrwałego fajerwerku zbliżenia, który równie szybko się wypali.
Zdaniem Weichsela nie powinno się zbyt poważnie traktować wypowiedzi obydwu stron. Decydujące są raczej czynniki strukturalne – konkurencja panująca pomiędzy obydwoma państwami, pozostanie. Trzeba pamiętać, że na własnym podwórku reżim Putina uzasadnia swoją politykę antyamerykanizmem. – Permanentnie podsycany jest negatywny wizerunek: jesteśmy atakowani przez USA i musimy się bronić, USA ponoszą winę za wszystko – za upadek Rosji, za złą sytuację gospodarczą. Osoba Trumpa tego nie zmieni – twierdzi Volker Weichsel.
Jego zdaniem, nie jest przy tym sprzecznością, że Putin przychylnie wypowiada się o prezydencie-elekcie Trumpie. Retoryka skierowana na zewnątrz jest bowiem inna niż retoryka adresowana do własnych obywateli. Dopóki Trump zapowiada rzeczy, które leżą w interesie Rosji – jak choćby mniejszy wpływ USA w Europie Wschodniej – chwalenie go nie zaszkodzi. Cel jest jeden – „udobruchanie przeciwnika”. Na swojej dorocznej konferencji prasowej w grudniu 2016 Putin powiedział o Trumpie: „Nikt nie wierzył w jego zwycięstwo – poza nami”.
Weichsel może sobie wyobrazić, że Rosja będzie chciała teraz przetestować stosunek Trumpa do krajów bałtyckich. – W chwili, kiedy Trump nakreśli czerwoną linię, będzie to oznaczało koniec pozornego zbliżenia – argumentuje. Najważniejsze jednak, co stanie się do tego czasu.
Trump nie będzie sam
Jako prezydent Donald Trump nie może sam decydować o polityce wobec Rosji. A swoim zbliżeniem do Rosji sprzeciwia się swojej partii. Niektórzy Republikanie od dawna są już senatorami i ich kariera nie zależy od łaski czy niełaski Trumpa, argumentuje Feyock. I wielu z nich ma dawno wyrobione zdanie o Rosji, z reguły nader krytyczne.
Należą do nich John McCain i Lindsey Graham. Obydwaj energicznie angażują się na rzecz powołania komisji śledczej, która miałaby zbadać aktywności rosyjskiego wywiadu podczas kampanii wyborczej w USA. Ze względu na postępowanie Moskwy amerykański Kongres „musi zaostrzyć sankcje przeciwko Rosji” – powiedział McCain stacji telewizyjnej Fox News. Zdaniem Feyocka obydwaj senatorzy jasno opowiedzieli się przeciwko Trumpowi, który podaje w wątpliwość wtrącanie się Rosji w amerykańskie wybory i powoływanie komisji śledczej uważa za zbędne.
McCain i Graham byli też w ostatnich dniach w krajach bałtyckich, w Gruzji i na Ukrainie, by zapewnić te państwa o wsparciu USA – mimo zbliżenia Trumpa do Rosji. McCain domaga się stałej obecności amerykańskich wojsk w krajach bałtyckich i dostaw broni na Ukrainę do walki z prorosyjskimi siłami na wschodzie kraju.
– Widać po tym, że w kształtowaniu przyszłej polityki USA-Rosja, Kongres będzie nastawiony na konfrontację z prezydentem – ocenia Feyock. Nawet gdyby Trump zniósł sankcje wobec Rosji, Kongres może nałożyć własne albo zablokować prezydenta decyzjami budżetowymi, odmawiając mu pieniędzy na pewne wydatki lub zmuszając go do wydatków na pewne cele.
Uta Steinwehr / Elżbieta Stasik