Trybunał UE: koniec z dyskryminacją polskich firm w Niemczech
21 stycznia 2010Julian Korman, prezes Stowarzyszenia Polskich Przedsiębiorstw Usługowych (VdPD.e.V) w Niemczech z siedzibą w Kolonii, odczuwa satysfakcję. Europejski Trybunał w Luksemburgu, nakazał Berlinowi obniżenie poprzeczki przy zatrudnianiu Polaków.
Spóźniona satysfakcja
„To bardzo już spóźniona satysfakcja, poza wyjątkami, bo ona nam prawdopodobnie nic specjalnie nie da” – komentuje orzeczenie Trybunału Julian Korman.
Trybunał orzekł, że firmy polskie powinny mieć prawo zawierać kontrakty na równi z niemieckimi firmami. „Niemcy to zablokowali i naciskali, że wypowiedzą umowę o delegowaniu polskich pracowników. Temu polski rząd uległ” – przypomina znany z wielkiego zaangażowania na rzecz polskich przedsiębiorców prezes Stowarzyszenia – „Zgodził się na pozaumowne ograniczenie kontyngentu, w skutek czego mnóstwo firm nie dostało przydziału, nie realizowało kontraktu nawet z niemieckimi firmami”. Tym naciskom, którym poddane były wszystkie państwa – zaznacza Julian Korman – uległa jedynie Turcja i zawarła nową umowę, w której zgodziła się na obniżenie kontyngentu o połowę.
Wielka strata
Polityczny nacisk na zmniejszenie kontyngentów Berlin uzasadniał obecnością wielu firm, także z innych krajów, na niemieckim rynku usług budowlanych, a także nakazem sprawiedliwego dostępu do tego rynku. Pojawił sią też argument wysokiej stopy bezrobocia w tej branży. Co wtedy dokładnie skłoniło polski rząd do redukcji kontyngentu, tego Julian Korman już dokładnie nie pamięta. Wie natomiast, że wiele umów przeszło polskim budowlańcom koło nosa. W efekcie Polska wykorzystuje tylko zaledwie 30 procent miejsc z tego kontyngentu. Prezes Stowarzyszenia Polskich Przedsiębiorstw Usługowych w Niemczech uważa, że po wyroku Europejskiego Trybunału „może trochę podskoczy wykorzystanie kontyngentu, ale straty z poprzednich lat są nie do nadrobienia”. Julian Korman jest ciekawy reakcji Berlina. Ciekawy jest on też reakcji firm z Polski, które utraciły zlecenia. Czy wytoczą procesy o odszkodowania za utracone zyski?
Od Bluma i Kuronia do dzisiaj
Po podpisana umowy przez ministrów pracy i polityki społecznej Norberta Bluma i Jacka Kuronia na rynku niemieckim pojawiło się około 1600 polskich firm budowlanych, dzisiaj jest ich może około 200. Zapotrzebowanie na usługi polskich przedsiębiorstw było „olbrzymie, przerastające możliwości kontyngentu” – zaznacza Julian Korman. Oprócz kontyngentowania istniała konieczność uzyskanie zgody na działalność firmy w specjalnym urzędzie w Duisburgu oraz uiszczania wysokich opłat za zezwolenie na pracę, co polskie firmy budowlane odczuwały jako „olbrzymie utrudnienia”.
Do dzisiaj nie można było zawrzeć także kontraktu z inwestorem lecz tylko z pośrednikiem niemieckim. Poważnym ograniczeniem było też to, że partner niemiecki, który mógł zawrzeć umowę z polską firmą, musiał mieć trzy razy większe własne zatrudnienie. „Tych ograniczeń i biurokratycznych utrudnień było bardzo dużo i muszę powiedzieć, że jesteśmy już prawie 6 lat w UE i w momencie podpisywania było powiedziane, że będą te ograniczenia malały w ramach tej formuły 2 lata plus 3 plus 2. Do dzisiejszego dnia nic nie ubyło" – przypomina Korman. Poprawa nastąpi automatycznie 1 maja 2011 roku, kiedy Niemcy całkowicie otworzą swój rynek usług.
O Polaków walczyli Francuzi
Pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości przeciwko Berlinowi wniosły firmy francuskie, którym zabroniono zatrudniać pracowników z Polski. W Niemczech polskie firmy mogą działać bez ograniczeń już w prawie wszystkich branżach oprócz branży budowlanej, architektury wnętrz i sprzątania budynków.
Wiceprzewodniczący Komisji ds. społecznych i zatrudnienia w Parlamencie Europejskim, niemiecki eurodeputowanym, Thomas Mann (CDU) ustosunkował się do dzisiejszego orzeczenia Europejskiego Trybunału w Luksemburgu:„Naszym wspólnym celem jest ochrona praw pracowniczych przed dumpingiem socjalnym, walka z pracą na czarno po to, aby zapewnić miejsca pracy w małych i średnich przedsiębiorstwach w UE.”
Niemiecki eurodeputowanym przypomina, że opublikowane w 2006 roku przez Komisję Europejską sprawozdanie o funkcjonowaniu regulacji przejściowych po przyjęciu nowych członków, było podstawą dla niektórych starych krajów członkowskich do wprowadzania przejściowych ograniczeń swobód lub ich zniesienia. Także nowa sytuacja będzie wymagać zbadania, uważa europoseł. Thomas Mann postawił już wniosek, aby Komisja Europejska dokonała oceny sytuacji, która zaistnieje po otwarciu rynku usług 1 maja 2011 roku.
Barbara Coellen
Red.odp.: Małgorzata Matzke