Uchodźcy z Kosowa – okłamywani i wykorzystywani
6 marca 2015Valdet Brahimi zakrywa twarz rękoma i mówi przez zaciśnięte zęby: - Okłamali nas. Gdybym wiedział jak jest, nigdy bym tu nie przyjechał.
Brahimi przyjechał do Niemiec z żoną w zaawansowanej ciąży i dwuletnią córeczką. Kim są ci ludzie, którzy go okłamali? – Wielu ludzi w Kosowie mówiło, że w Niemczech można zaraz dostać pracę, zezwolenie na pobyt i dom.
25-letni mężczyzna jest tylko jednym spośród prawie 170 tys.Kosowarów, którzy w minionych miesiącach opuścili swój kraj. Są ofiarami przemytników ludzi i pogłosek, że „na Zachodzie czeka wszystkich uchodźców z Kosowa lepsze życie”.
Odyseja rodziny Brahimi
29 stycznia 2015 rodzina Brahimi wyruszyła z Kosowa na Węgry. Do granicy serbsko-węgierskiej dojechali autobusem. Tam zakwaterowano ich w hotelu, podobnie jak tysiące innych Kosowarów. Za przekroczenie granicy węgierskiej przemytnicy mówiący językiem albańskim i serbskim zażądali od nich 400 euro od osoby. – Później powiedzieli, że wystarczy też 200 – mówi Brahimi, który zdecydował się przekroczyć granicę na własną rękę. Miał przy sobie nawigację GPS. – Byliśmy szczęśliwi, gdy po wielogodzinnym marszu wreszcie zobaczyliśmy węgierskich policjantów”.
Przez całą dobę bez wody i toalety
Długo się nie cieszyli. Zamknięto ich w więzieniu w Szeged. – Policja nas szykanowała. Najpierw rozdzielono kobiety i mężczyzn. W pomieszczeniu o powierzchni około stu metrów kwadratowych, do którego wprowadzono Valdeta, było już ponad 200 mężczyzn. - Najgorsze było to, że nie wiedziałem, co się dzieje z moją żoną i córeczką.
Kobiety i dzieci zostały przeniesione do oddzielnej sali. Zoja opowiada: - Nie było tam żadnego łóżka, tylko betonowa podłoga. Na podłodze leżał koc dla wszystkich małych dzieci. Moja córka całą noc płakała. Chciało jej się pić. Ale drzwi były przez 24 godziny zamknięte – bez wody, bez toalety i bez pieluch.
Pobici przez węgierskich policjantów
Valdet zobaczył swoją rodzinę dopiero po 24 godzinach. – Nie martw się, nie rozdzielą nas – próbował pocieszyć żonę.
– Nagle otworzyły się drzwi. Wpadło pięciu policjantów. Bez słowa się na nas rzucili. Po drugim ciosie upadłem na podłogę i zemdlałem, opowiada. Wstać Valdet mógł dopiero po czterech godzinach.
Dzień później Zoja i Valdet musieli złożyć w Szeged wnioski o azyl. – Nie chcieliśmy starać się na Węgrzech o azyl. Ale to była jedyna szansa, żeby się wydostać z więzienia. Po złożeniu wniosków wypuszczono ich na wolność. Pojechali do Budapesztu, bo myśleli, że może stamtąd będzie łatwiej dostać się do Niemiec. Zoja zachorowała, trzeba było natychmiast odwieźć ją do szpitala. Dziesięć dni później pojechali na Dworzec Główny, „ale węgierska policja nie chciała wpuścić żadnych Kosowarów do pociągów jadących do Niemiec”. – Potem zaczepił mnie jakiś mężczyzna, który zaproponował, że przewiezie nas za 2500 euro do Duesseldorfu. Ponieważ miałem dość Węgier, zapłaciłem.
Ponad 4000 euro na przejazdy i przemytników
W końcu rodzina Brahimi wylądowała w Hemer w centralnym ośrodku dla osób ubiegających się o azyl. Tam Kosowarzy złożyli wnioski o azyl. - Od 29 stycznia do 12 lutego za przejazdy autobusami i na przemytników wydaliśmy ponad 4000 euro. W Kosowie Valdet sprzedał samochód i krowę i pożyczył kilkaset euro. - Nie ma tam dla nas żadnych perspektyw. Chcę rozpocząć z moją rodziną lepsze życie. To jedyny powód mojego przyjazdu do Niemiec.
Valdet wiele lat żył w Belgii. W stolicy Holandii Hadze ukończył studia na wydziale kryminologii. W 2011 roku wrócił do Kosowa, ponieważ chciał pomóc swojemu krajowi. Cztery lata bezskutecznie szukał pracy. Stopa bezrobocia wynosi w Kosowie prawie 45 procent. Najmłodszy kraj w Europie zżera korupcja i zorganizowana przestępczość. Czy marzenie Valdeta o lepszym życiu spełni się w Niemczech, jest bardzo wątpliwe.
Nie ma prawie żadnej szansy na azyl w Niemczech
- Czy ci ludzie mają szansę na uzyskanie azylu w Niemczech?
– Nie – odpowiada Horst Labrenz, kierownik ośrodka. – Sami sobie szkodzą. Wierzą w obietnice nie do zrealizowania. Zdajemy sobie sprawę z sytuacji materialnej tych ludzi. Ale to nie powód, by składać wnioski o azyl polityczny w myśl paragrafu 16a niemieckiej Ustawy Zasadniczej – podkreśla.
Dlatego w styczniu br. tylko 0,3 procent Kosowarów dostało azyl. - Ich wnioski rozpatruje się obecnie w ciągu 2 tygodni. Po tym okresie mają możliwość złożenia w ciągu dwóch tygodni odwołania, które są z reguły odrzucane - wyjaśnia Lothar Strunk, doradca imigrantów przy Niemieckim Czerwonym Krzyżu w Bonn.
Kosowarzy mają tylko dwie możliwości: albo dobrowolnie wracać do Kosowa, albo pogodzić się z deportacją. Ale Valdet Brahimi nie ma już domu w Kosowie. Bardzo się martwi sytuacją swojej rodziny: - Nie mam pojęcia, co z nami będzie, jeśli nas wydalą. Niechaj Bóg ma nas w swojej opiece.
Bahri Cani / Iwona D. Metzner