Uchodźcy i azyl: dokąd zmierzają Niemcy?
4 września 2024– Ludzie mają naprawdę dość tego, że to państwo być może utraciło kontrolę nad problemem przybywających do Niemiec imigrantów i azylantów – powiedział z dużą dozą frustracji szef FDP Christian Lindner dzień po wyborach do landtagów Saksonii i Turyngii, które odbyły się 1 września 2024 r.
Jego zdaniem wzajemne obarczanie się winą i tłumaczenie, co jest niemożliwe z przyczyn prawnych, nikogo już nie interesuje. Obywatele „chcą zobaczyć rozwiązanie” – podkreślił Lindner, minister finansów w koalicji SPD, Zielonych i FDP. Dla tych trzech partii, rządzących od trzech lat Niemcami, wybory w obu wschodnich landach były katastrofą. Skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) zebrała tam ponad dwa razy więcej głosów niż wszystkie partie koalicji rządowej łącznie.
W Niemczech żyją ponad trzy miliony uchodźców
Powyborcze sondaże wskazują, że najważniejszymi tematami dla wyborców były azyl i migracja. Pod koniec 2023 roku żyło w Niemczech około 3,2 milionów ludzi, którzy przybyli do kraju jako uchodźcy, w tym ponad milion Ukraińców. Drugą co do wielkości grupą są Syryjczycy.
Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>
W 2023 roku złożono 352 000 nowych wniosków o azyl, w roku 2024 oczekuje się ich około 270 000. Większość jest odrzucana. Pod koniec 2023 roku żyło w Niemczech w sumie tylko około 44 000 azylantów, których wnioski rozpatrzono pozytywnie. Status blisko 745 000 osób uznano zgodnie z konwencją genewską w sprawie uchodźców. Kolejnych 326 000 uciekinierów korzysta z ochrony uzupełniającej, na przykład z powodu wojny domowej w ich ojczyźnie.
Obecnie toczą się postępowania w sprawie pół miliona uchodźców. Według federalnego ministerstwa spraw wewnętrznych w Niemczech przebywa blisko 227 000 osób zobowiązanych do wyjazdu. Ponad 80 procent korzysta jednak z pobytu tolerowanego, ponieważ występują przeszkody w ich deportacji.
Niemiecki rząd chce zaostrzyć politykę imigracyjną
Tydzień przed wyborami do landtagów 26-letni Syryjczyk zabił nożem trzy osoby i groźnie ranił kilka innych podczas festynu w Solingen w zachodnich Niemczech. Napastnik mieszkał w tamtejszym ośrodku dla uchodźców, ale miał zostać wydalony z kraju już w ubiegłym roku, ponieważ jego wniosek o azyl został odrzucony. Po zamachu, do którego przyznało się terrorystyczne ugrupowanie Państwo Islamskie, niemiecki rząd zapowiedział zaostrzenie polityki imigracyjnej i polityki bezpieczeństwa. Chodzi między innymi o to, żeby azylanci, za których zgodnie z konwencją dublińską odpowiedzialny jest inny kraj Unii Europejskiej, przestali otrzymywać w Niemczech zasiłki finansowe. Planuje się też zwiększenie liczby wydaleń z kraju.
Deportacje ma ułatwić również obniżenie progu dla przestępstw, które mogą skutkować wydaleniem lub wykluczeniem przyznania statusu azylanta lub uchodźcy. Mowa jest także o zawarciu porozumień z krajami spoza UE w sprawie przyjmowania przez nie uchodźców, w tym Mołdawią, Kenią i Filipinami.
CDU i CSU kwestionują prawo do azylu
CDU i CSU, które razem stanowią największą frakcję opozycyjną w Bundestagu, to nie wystarcza. Już przed wyborami w Saksonii i Turyngii chadecy domagali się zniesienia prawa do azylu w Niemczech i odsyłania uchodźców na granicy. Szef CDU Friedrich Merz powiedział po wyborach, że jego ugrupowanie nie odstąpi od tego żądania „nawet o milimetr”. – Rzeczywistym problemem jest wciąż niekontrolowana presja migracyjna – podkreślił. – Rząd musi dokonać zasadniczej zmiany swojej polityki zwłaszcza w sprawie imigracji – dodał przywódca opozycji.
SPD i Zieloni nie zgadzają się na to. Takie propozycje są „nie do pogodzenia z naszą konstytucją” – mówi przewodnicząca SPD Saskia Esken. – We wszystkim, co robimy, w polityce, która zapewni kontrolę i sterowanie, ale będzie też zgodna z humanitaryzmem i naszymi zobowiązaniami, będziemy szanować konstytucję. Nie złamiemy naszych zobowiązań międzynarodowych ani tych, które wynikają z prawa europejskiego – podkreśliła.
Nowe zarzewie konfliktów dla koalicji rządowej
FDP zapatruje się na to inaczej. Szef partii Christian Lindner twierdzi, że nie powinno być tematów tabu. Dzień po wyborach powiedział, że jego partia jest otwarta na rozmowy również o zmianach regulacji europejskich, a także niemieckiej Ustawy Zasadniczej. W ten sposób otwarcie stanął po stronie opozycyjnej CDU/CSU.
Jeśli „partie demokratycznego centrum”, złożonego z CDU, CSU, SPD, Zielonych i FDP, nie potrafią rozwiązywać problemów, „to obywatelki i obywatele poszukają sobie alternatywy w pełnym tego słowa znaczeniu” – przestrzegł szef FDP, robiąc aluzję do AfD.
Pierwsze spotkanie grupy roboczej ds. migracji
Jest to przestroga dla ponadpartyjnej grupy roboczej rządu i krajów związkowych, którą po zamachu w Solingen zwołał kanclerz Olaf Scholz. Wcześniej współpracę w tej sprawie zaoferował szefowi rządu przewodniczący CDU Friedrich Merz. Do pierwszego spotkania grupy doszło 3 września pod przewodnictwem minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser z SPD i ministra sprawiedliwości Marco Buschmanna z FDP.
Niemiecki rząd przedstawił już plany zaostrzenia polityki migracyjnej i polityki bezpieczeństwa. Ministerstwo spraw wewnętrznych zadeklarowało też otwartość na wspólne omówienie propozycji CDU/CSU i krajów związkowych. Ogromną wagę przykłada do tego również chadecja. – Jeśli koalicja chce z nami rozmawiać o rozwiązaniu, to na porządku dziennym musi się pojawić jako temat numer jeden ograniczenie imigracji, a to ograniczenie idzie w parze z odsyłaniem ludzi na niemieckich granicach państwowych – powiedział Friedrich Merz.
Zagrożenie bezpieczeństwa i porządku?
Już dawno zaczęła się debata, czy niewpuszczanie uchodźców na granicy jest w ogóle prawnie możliwe. Merz, z zawodu prawnik, jest przekonany, że Niemcy mają taką możliwość. Powołuje się na artykuł 72 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, który w jego opinii pozwala na to, jeśli „bezpieczeństwo i porządek w naszym kraju nie są już zapewnione”.
Szef CDU twierdzi, że państwo niemieckie okazało się dysfunkcjonalne w kluczowych obszarach. – Widzimy to w szkołach, widzimy to w szpitalach, widzimy to w gabinetach lekarskich, widzimy to na rynku mieszkaniowym. Nie możemy na to pozwolić na taką skalę – podkreślił.
Zawieszenie obowiązywania prawa unijnego? „To byłaby bomba atomowa”.
Konstytucjonalista z Konstancji Daniel Thym uważa propozycje Merza za „prawnie uzasadnione”. Dziennikowi „Frankfurter Allgemeine Zeitung” powiedział, że takie posunięcia nie naruszają ani Ustawy Zasadniczej, ani konwencji genewskiej w sprawie uchodźców, ale mogą trafić do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Thym uważa jednak, że Niemcy mają duże szanse wygrać taką sprawę.
Austriacki badacz migracji Gerald Knaus przestrzega natomiast przed konsekwencjami odsyłania przez Niemcy imigrantów na granicach. „Zawieszenie obowiązywania prawa unijnego byłoby bombą atomową, doprowadziłoby do naśladowania tego przez wielu członków UE” – powiedział Knaus w ZDF. Zgodził się jednak, że trzeba przedsięwziąć środki przeciwko nieuregulowanej migracji. – Sposobem nie jest próba przerzucania ludzi w tę i z powrotem w samej Unii, lecz ograniczenie nieuregulowanej migracji do Unii – podkreślił. Na przykład metodą przesunięcia postępowań azylowych do bezpiecznych krajów trzecich poza UE.
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronie Redakcji Niemieckiej DW.