Uchodźcy z Ukrainy: niektórzy chcą wracać do kraju
21 lipca 2022– Na początku wahaliśmy się, ale potem zrozumieliśmy, że pobyt na Ukrainie jest niebezpieczny – mówi DW Anastazja. Sytuacja w mieście Sumy na wschodzie Ukrainy pogarszała się z każdym dniem – wspomina. Prawie trzy tygodnie po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę 26-latka musiała uciekać z matką i dwoma młodszymi braćmi: pięcioletnim Makarem i 14-letnim Artjomem. Ucieczka była ryzykowna, bo rosyjskie wojsko ostrzeliwało kolumny ewakuacyjne.
24-letni chłopak Anastazji i jej 50-letni ojciec wsadzili wówczas dziewczynę, jej braci i matkę do autobusu. Sami zostali, by walczyć. – Pożegnanie było przejmujące – wspomina Anastazja. Dwa dni jechali do granicy z Polską siedząc na torbach w przejściu autobusu. Potem ruszyli dalej do Berlina, a stamtąd do Kolonii. W tym czasie było to jedyne możliwe połączenie autobusowe w środku nocy. Po przybyciu do Kolonii zostali zakwaterowani w hotelu przeznaczonym dla uchodźców. Obecnie mieszka tam ponad 100 osób z Ukrainy.
Nadzieja na powrót do ojczyzny
Według Anastazji wiele osób zakwaterowanych w Kolonii chce jak najszybciej wrócić do kraju. – Najpierw myśleliśmy, że wrócimy w maju, teraz liczymy na jesień. Wszystko będzie zależało od sytuacji – mówi Ukrainka. I dodaje szczerze: „Boimy się, że w Sumach będziemy siedzieć jak na beczce prochu, bo w każdej chwili gdzieś w mieście może uderzyć rakieta”. Mimo wszystko chcieliby jak najszybciej wrócić.
Każdego dnia Anastazja i jej matka martwią się o ojca, chociaż mają z nim wciąż kontakt telefoniczny. Jednak ze względów bezpieczeństwa mężczyzna nie mówi im, gdzie jest. – Życie w takiej niepewności, w niewiedzy co dzieje się z ojcem, z moim chłopakiem, jest bardzo trudne. Wylałyśmy z mamą morze łez – wyznaje młoda kobieta.
Trudności w osiedleniu się na obczyźnie
Anastazja i jej rodzina są wdzięczni, że państwo niemieckie oferuje im ochronę i opiekuje się setkami tysięcy Ukraińców. Mimo to wielu z nich czuje się w Niemczech obco, zwłaszcza że nie znają języka niemieckiego. – Fora dla uchodźców na portalach społecznościowych to nasze zbawienie. Znajdujemy tam przydatne informacje, bez których nie bylibyśmy w stanie rozwiązać wielu problemów – wyjaśnia Anastazja.
Pracownicy socjalni i wolontariusze nie zawsze mogli pomóc mieszkańcom hotelu. Czasami oni sami nie rozumieli sformułowań w kwestionariuszach, które uchodźcy muszą wypełnić. – Z trudem udało nam się zarejestrować i wystąpić o zasiłki, z których opłacamy teraz nasze zakwaterowanie i wyżywienie – mówi. Jak zaznaczyła jednak, nie szukają mieszkania – co w Kolonii jest bardzo trudne – zwłaszcza, że nie planują zostać w Niemczech na dłużej.
Ucieczka na czas z Odessy
Inaczej sytuacja wygląda w przypadku Anny i Aleksandry. Są parą od trzech lat. Po ataku Rosji na Ukrainę kobiety bały się zostać w Odessie i w połowie marca dotarły do Niemiec. – Myśl, że w naszym kraju może zapanować rosyjskie prawo, według którego związki jednopłciowe są zakazane, była straszna – mówi Alexandra. 24 lutego zdały sobie sprawę, że mogą stać się podwójnym celem, bo są nie tylko Ukrainkami, ale żyją też w związku jednopłciowym. Wtedy zaczęły się obawiać , że nie będą mogły nawet uciec.
Anna i Aleksandra opuszczając Odessę zabrały ze sobą swojego kota, licząc się z dodatkowymi problemami za granicą. – Wolontarisze w Pradze doradzili nam, abyśmy pojechały do Niemiec, bo tam szanse na zakwaterowanie z kotem będą większe – opowiada Anna. I były mile zaskoczone tym, że bez problemu można zabrać do Niemiec zwierzęta domowe.
Skomplikowane szukanie mieszkania
Po przyjeździe do Kolonii para szukała zakwaterowania. – Kierowałyśmy się ofertami na forach internetowych i tak znalazłyśmy rodzinę, która początkowo przygarnęła nas z kotem na czas nieokreślony – mówi Aleksandra. Po zarejestrowaniu sięw niemieckim urzędzie i otrzymaniu zasiłku zaczęły szukać mieszkania, co w Kolonii okazało się niełatwe.
Dodatkowym problemem było to, że na forach internetowych jest wielu oszustów, którzy zamieszczają ogłoszenia w języku rosyjskim i angielskim i chcą otrzymać pieniądze z góry za pośrednictwo w szukaniu mieszkań. – Po pierwszej przelanej transzy tzw. maklerzy zwykle przepadają bez śladu – ostrzega Aleksandra.
Ale na początku lipca dopisało im szczęście. Właściciel mieszkania był gotów poczekać dwa tygodnie, aż Urząd Pracy zatwierdzi wynajem. – Gdy czekałyśmy na odpowiedź, źle spałyśmy, stale byłyśmy zmęczone i zmartwione. W końcu dostaliśmy telefon z urzędu i pisemną obietnicę opłacenia czynszu za jednopokojowe mieszkanie w Kolonii. – Byłyśmy w siódmym niebie – wspomina para.
Niemcy nową ojczyzną
W Odessie Anna pracowała w salonie manicure'u i studiowała psychologię. Aleksandra pracowała jako barmanka. Od połowy sierpnia wezmą udział w kursach integracyjnych, dzięki którym nauczą się języka niemieckiego. Młode Ukrainki mają nadzieję, że po zakończeniu kursu będą mogły rozpocząć studia, pracować i staną się niezależne finansowo. Nie chcą wracać do Ukrainy. Jak zaznaczyła Aleksandra: „Nie wyobraża sobie więcej życia w Odessie, po tym, jak zobaczyła, jak osoby LGTB żyją w Kolonii”. Na początku lipca po raz pierwszy bez strachu poszły na paradę Christopher Street Day. W Odessie uczestnicy nie odważyliby się wyjść poza ochronę policyjną w obawie przed pobiciem przez homofobów. – Często spotykałam się z przemocą, ale tu w Kolonii żyjemy swobodnie, spacerujemy trzymając się za ręce i wszędzie możemy przedstawiać się jako para. To bezcenna dla nas jakość życia, której brakowało nam w naszym kraju – podkreśla Aleksandra.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>