Uciekali z NRD przez Polskę
13 października 2009"Tschüss DDR!" – czyli "Żegnaj NRD!" to 55-minutowy tytuł Krzysztofa Czajki, który przypomina o zapomnianych wydarzeniach póżnego lata 1989 roku w Warszawie. Ponad sześć tysięcy osób wyjechało wtedy do RFN właśnie z Polski. Dokument opowiada o ludziach, którzy między sierpniem, a listopadem 1989 zdecydowali się uciec na Zachód nie przez Czechy lub Węgry, jak większość ich rodaków, lecz przez Polskę. Tam rządził już w miarę demokratyczny rząd premiera Tadeusza Mazowieckiego, podczas gdy w NRD nikt się nie spodziewał, że w Berlinie może wkrótce runąć mur.
Z NRD na Zachód przez Polskę
W filmie przedstawiono trzy historie. Pierwsza opowiada o Thorstenie Heinholdzie, który legalnie przyjechał do Warszawy pociągiem z Drezna i tam zwrócił się do ambasady RFN z wnioskiem o umożliwienie wyjazdu. Wtedy już niemiecka placówka dyplomatyczna na Saskiej Kępie pękała w szwach. Z braku miejsca został, jak setki innych Niemców, ulokowany w jednym z 80 ośrodków wypoczynkowych pod Warszawą.
Druga historia dotyczy dwóch rodzin - Ute i Udo Finke oraz Heidi i Petera Reichmutha. Ci spontanicznie uciekli samochodem do Warszawy, a stamtąd na początku listopada udali się promem przez Szwecję do Hamburga. "Żegnaj NRD!" opowiada też o losie Thomasa Przybylskiego, który próbował się przedostać do Polski przez Nysę i został złapany po czym trafił do więzienia Stasi w Poczdamie.
Pod koniec września 1989 roku władze RFN, NRD i Polski uzgodniły warunki wyjazdu tysięcy enerdowskich uciekinierów na Zachód. W pierwszych dniach października prawie 2000 osób wyjechało dwoma specjalnymi pociągami z Warszawy przez terytorium NRD do Niemiec zachodnich. Po drodze, jeszcze na terenie Polski, do pociągu wskoczyły dalsze dziesiątki uciekinierów. Całą trasę przejazdu przez NRD kontrolowały enerdowskie służby. W następnych tygodniach uciekano już samolotami albo promami przez Szwecję.
Stan wyjątkowy
Archiwalne zdjęcia oraz świadkowie przypominają o setkach trabantów i wartburgów, które wschodni Niemcy codziennie porzucali na Saskiej Kępie lub sprzedawali za grosze Polakom. Na dworcu w Warszawie Gdańskiej, skąd część uciekinierów wyjechała pociągami do RFN porzucono wiele kluczyków do samochodów oraz wschodnio-niemiecki bilon.
Film przypomina również, w jaki sposób ambasada niemiecka w Warszawie oraz nowo wybrane polskie władze podchodziły do fali uciekinierów z NRD. Do placówki RFN w Warszawie przybywało dziennie tak dużo uciekinierów, że ambasada zaprzestała normalnej pracy i zajęła się niemal wyłącznie organizowaniem pobytu i wyjazdu ludzi z NRD. Świadkowie opowiadają, jak sale przyjęć interesentów w ciągu killku dni zamieniały się w obóz dla uciekinierów.
- "Ponieważ ambasada mogła pomieścić jedynie 220 osób, szukaliśmy innych możliwości" - wspomina dawny ambasador Niemiec w RFN Johannes Bauch. - "Udało nam się ich umieścić w kilkudziesięciu ośrodkach wypoczynkowych wokół Warszawy, gdzie czekali na decyzję o wyjeżdzie", opowiada. Łącznie przez ambasadę niemiecką przewinęło się od końca sierpnia do początku listopada 1989 ponad sześć tysięcy osób z NRD.
Przyjazna Warszawa
Zarówno ówcześni dyplomaci, jak i sami świadkowie uwypuklali w filmie oraz na premierze filmu polską solidarność wobec uciekinierów. - "W porównaniu z uciekinierami przez Pragę lub Budapeszt, nam się naprawdę dobrze powodziło", mówi jeden z bohaterów. Dodaje: - "Zakwaterowano nas w pokojach dwuosobowych, w pięknym ośrodku wypoczynkowym, nad jeziorem, mieliśmy czas na przemyślenia i przygotowanie się do tego, co nas czeka".
Także dyplomaci uwypuklali życzliwość polskich władz i ludzi w organizowaniu pobytu i wyjazdu. Juergen Sudhoff, który razem z Hansem Dietrichem Genscherem przygotowywał wyjazd tysięcy Niemców ze wschodu, powiedział: - “Czuliśmy przyjazny stosunek i chęć pomocy na każdym kroku. Podczas, gdy w Pradze milicjanci pałowali jeszcze uciekinierów wspinających się na ogrodzenie niemieckiej ambasady, w Polsce przygotowywano dla nich stosowne lokum", powiedział Sudhoff dziękując publicznie za "polską solidarność". W organizacji pomagały nowe polskie władze, "Solidarność", kościół oraz ludzie prywatni. Sudhoff powiedział wzruszając się do łez: - "Kto dwadzieścia lat temu poznał w Warszawie polską solidarność, ten jej nie zapomni do końca życia".
Nieznana historia
- "Historia enerdowskich uciekinierów przez Warszawę jest mało znana, bo w pamięcie utrwaliły się obrazy tysięcy Niemców koczujących w tym samym czasie w ambasadzie zachodnioniemieckiej w Pradze i przekraczających granicę węgierską", powiedział Albrecht Lempp, dyrektor Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, która była inicjatorem filmu. Lempp dodał: - "Ważne, by po 20 latach, gdy wspominamy o tym, co działo się w 1989 r. nie zapominać o roli, jaką odegrała wówczas Warszawa".
Dyplomaci i świadkowie ówczesnych wydarzeń dodają, że decyzja o pomocy wyjazdu z Polski nie była łatwa dla nowego rządu Tadeusza Mazowieckiego. "Wiedzieliśmy, że na uciekinierów w NRD czekają więzienia Stasi" - wyznał w filmie były premier. A jednak rząd Mazowieckiego nie chciał sprawy nagłaśniać, wspominają dyplomaci. "Polska była członkiem Układu Warszawskiego, miała u siebie wojska radzieckie. Nikt nie wiedział, co się wydarzy. Każdy fałszywy krok mógł zniweczyć ten eksperyment" - ocenił reżyser filmu Krzysztof Czajka, który od 1981 r. żyje w Berlinie.
Dokument, którego produkcja pochłonęła około 80-ciu tysięcy euro, powstał przy wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Film będzie pokazywany w kilku niemieckich miastach. Polska premiera ma miejsce 21 października.
Róża Romaniec, DW Berlin.