UE pracuje nad płacą minimalną
3 czerwca 2020„Sprawiedliwa płaca minimalna” to jeden z priorytetów obecnej Komisji Europejskiej, zadeklarowany już na początku kadencji przez jej szefową Ursulę von der Leyen w 2019 r. Wprawdzie instytucje UE nie mają teraz uprawnień do odgórnego ustalania widełek płac w krajach członkowskich, ale Bruksela po wstępnych konsultacjach społecznych m.in. ze związkowcami oraz organizacjami pracodawców doszła do wniosku, że w sprawie płacy minimalnej potrzebne jest „działanie na poziomie unijnym”.
– Dlatego zaczynamy kolejne 12 tygodni konsultacji społecznych, po których Komisja Europejska będzie decydować, czy potrzebne są wspólne rekomendacje dla całej Unii czy też bardziej wiążąca dyrektywa – mówi nam Nicolas Schmit, pochodzący z Luksemburga komisarz UE ds. pracy i praw socjalnych. W wariancie z dyrektywą nowe reguły musiałyby zostać zatwierdzone przez Parlament Europejski oraz unijnych ministrów w Radzie UE.
Sprawiedliwe stawki przy różnych tradycjach
Obecnie sześć krajów Unii, czyli Szwecja, Dania, Finlandia, Włochy, Austria i Cypr, nie ma krajowych przepisów o płacy minimalnej, a stawki są ustalane w negocjacjach zbiorowych, np. dla poszczególnych branż.
– Naszym celem nie jest harmonizacja. Jeśli poszczególne kraje chcą pozostać wyłącznie przy systemie negocjacji zbiorowych, to też dobrze. Zresztą, stawki w krajach nordyckich pokazują, że ich system bez krajowej płacy krajowej zapewnia stawki lepsze niż w sporej części UE – mówi Schmit. Natomiast celem Komisji Europejskiej jest – jak tłumaczy Luksemburczyk – zapewnienie, by wszyscy pracujący w UE dostawali „sprawiedliwe stawki”, niezależnie od szczegółowych krajowych uregulowań czy nawet tradycji co do negocjowania płac. – UE ma być społeczną gospodarką rynkową, a przecież w takiej gospodarce negocjacje partnerów społecznych są kluczowe – przekonuje Schmit.
Podczas dotychczasowych konsultacji pojawiły się przykładowe wskaźniki 50 proc. średniej płacy lub 60 proc. płacowej mediany jako wskazówki co do pożądanego poziomu płacy minimalnej. – Taki wskaźnik oparty na medianie lub średniej płacy mógłby stać się jednym z kryteriów, ale trudno sobie wyobrazić, by mógł być jedyny. Zapewne trzeba by dodać szereg innych kryteriów związanych z warunkami społecznymi czy też ogólnymi tendencjami na rynku pracy w danym kraju – tłumaczy Schmit. Z dokumentów dyskusyjnych Komisji Europejskiej związanych z płacą minimalną lub wzmocnieniem reguł negocjacji grupowych wynika, że minimalne wymagania co do ustalania płac mogłyby zostać wpisane m.in. w przepisy o zamówieniach publicznych.
Unia, nie strefa wolnego handlu
Komisja Europejska podkreśla, że nawet przed koronakryzysem Unia miała problem z ubóstwem osób pracujących, bo jeden pracownik na sześciu dostawał „bardzo niską płacę”. „Sprawiedliwe minimum” to – jak mówi komisarz Schmit – „sztandarowa propozycja” w ramach „socjalnego filaru” integracji europejskiej, który Unia zaczęła promować przed kilku laty w odpowiedzi na niezadowolenie Europejczyków po kryzysie finansowym. Unię podczas wyborów w części krajów UE zaczęto oskarżać, że dba o znoszenie granic dla biznesu i kapitału, a nie chroni pracujących zarobkowo Europejczyków. Prezydent Emmanuel Macron deklarował w 2017 r., że na unijnym wspólnym rynku UE potrzebne jest wspólne minimum praw socjalnych, by zachować uczciwe zasady konkurencji.
Tyle, że w Europie Środkowo-Wschodniej pojawiły się podejrzenia, że efektem, a może i celem „filaru socjalnego” jest walka z płacową konkurencyjnością młodszych krajów Unii przez „narzucanie” im wygórowanych zasad socjalnych czy też „sztuczne przyspieszanie” w zbliżaniu poziomu płac do średniej unijnej. – Polska w ostatnich latach sama podwyższała płacę minimalną. Na dłuższą metę potrzebujemy większej konwergencji gospodarczej i socjalnej w całej Unii. Jesteśmy Unią, a nie tylko strefą wolnego handlu –przekonuje Schmit.
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!
Schmit wskazuje, że stopniowe podwyższanie płac to jedna z odpowiedzi na problemy demograficzne części krajów Europy Środkowo-Wschodniej cierpiącej skutki emigracji zarobowej na Zachód. – Nie można na stałe budować konkurencyjności na niskich płacach. Spójrzmy na Chińczyków. Startowali od wykorzystania wielkiej różnicy w rozwoju gospodarczym z nami, ale już teraz dążą do wzmacniania swej konkurencyjności przez innowacje, unowocześnianie produkcji, a po prostu przez niskie płacy – przekonuje Luksemburczyk.