UE. Szybsze deportacje - dobrowolne lub przymusowe
27 kwietnia 2021Bruksela chce wspomagać „dobrowolne powroty” migrantów bez prawa pobytu w Europie. To dodatkowe zadanie dla Fronteksu, nad którym nadal wiszą oskarżenia o ciężkie błędy lub nadużycia.
Procedury „dobrowolnych powrotów” do krajów pochodzenia są znacznie tańsze od przymusowych deportacji wymagających zatrzymania migrantów (średnio 560 euro zamiast 3414 euro), a ponadto Komisja Europejska ma nadzieję, że dodatkową zachętą dla „dobrowolności” będzie wsparcie finansowe – nie tylko na podróż, lecz także przez jakiś czas po powrocie. Ponadto Unia zamierza znacznie mocniej współpracować z krajami przyjmującymi z powrotem swych mieszkańców z Europy w ramach ich „reintegracji”, czyli m.in. łożyć na system kształcenia lub szkoleń.
– Tylko około jednej trzeciej osób bez prawa pobytu w UE wraca do swych krajów pochodzenia. A spośród tych, którzy wracają, tylko mniej niż 30 proc. robi to w ramach powrotów dobrowolnych. A przecież takie powroty są zawsze lepszą opcją, bo stawiają osobę w centrum, są bardziej efektywne i mniej kosztowne – przekonywała dziś Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych.
Pat z obowiązkową solidarnością
Usprawnienie deportacji (bądź upowszechnienie ich „dobrowolnej” wersji) jest od paru lat stałym pomysłem Brukseli na zbudowanie konsensusu 27 krajów Unii wobec wspólnej reformy migracyjno-azylowej. Komisja już pogrzebała pakiet projektów reform z 2016 r., które oprócz skuteczniejszych deportacji obejmowały obowiązkowy rozdzielnik uchodźców uruchamiany w razie wyjątkowo dużych kryzysów uchodźczych. Teraz na stole negocjacyjnym w Brukseli leży nowy pakiet z września 2020 r. już bez rozdzielnika. Jednak daje Komisji Europejskiej prawo do sięgnięcia po obowiązkowy „mechanizm solidarnościowy”, czyli np. w razie dużego napływu migrantów na Maltę, kraje Unii będą mogły wybrać formę pomocy – relokację uchodźców (przybyszów z „ewidentną potrzebą ochrony międzynarodowej”), na co dostałyby wsparcie finansowe Brukseli, albo przeprowadzenie deportacji (lub dobrowolnych „powrotów”) migrantów bez prawa do azylu.
Jednak nawet tak rozwodniona reforma tkwi teraz w impasie, bo wszelkie elementy „obowiązkowej solidarności” wzbudzają sprzeciw m.in. ze strony Polski czy Węgier. Komisja ma pewne nadzieje na postęp, gdy po uciszeniu pandemii dojdzie do częstszych fizycznych spotkań ministrów i premierów w Brukseli. – Spotkania fizyczne czy niefizyczne... Nie widzę szans, by mechanizm solidarnościowy zyskał konsensus w tym, a nawet w przyszłym roku – przekonuje jeden z unijnych dyplomatów. Wprawdzie do przyjęcia pakietu reform wystarczyłoby głosowanie większościowe, ale instytucje UE są zdeterminowane do poszukiwania jednomyślności, by uniknąć powtórki z toksycznych politycznie konfliktów o relokację z 2015 r.
Pytania o Frontex
Komisja Europejska chce, by migranci np. przybywający nielegalnymi trasami do Unii (m.in. przez morze do Grecji) byli już w ciągu pięciu dni rejestrowani i kwalifikowani do zwykłej lub przyspieszonej „procedury granicznej”. Tę drugą przewidziano dla przybyszów z relatywnie bezpiecznych krajów (wskaźnik tylko 20 proc. pozytywnych decyzji o ochronie międzynarodowej), czyli np. z Maroka lub Tunezji. Ich wnioski o azyl byłyby rozpatrywane w ciągu 12 tygodni (teraz np. na Lesbos średni czas od przybycia do decyzji, to 20 miesięcy), a ewentualne deportacje lub „dobrowolne powroty” były przeprowadzone w trakcie kolejnych 12 tygodni. Gdyby przykładowo Grecja lub Włochy nie poradziły sobie z tymi terminami, migranci trafialiby do zwykłej, nieprzyspieszonej procedury granicznej.
Nowy system wspomagania „dobrowolnych powrotów”, w których wsparciem logistycznym miałby zajmować się Frontex, rzeczywiście wydaje się elementem reformy dość łatwym do zaakceptowania przez kraje UE. Tyle, że teraz komplikują go – co najmniej wizerunkowo – kontrowersje wokół samego Fronteksu (z siedzibą w Warszawie).
Śledztwo dziennikarskie m.in. z udziałem tygodnika „Der Spiegel” wykazało ostatniej jesieni, że Frontex w co najmniej sześciu przypadkach bezpośrednio uczestniczył lub znajdował się w bezpośredniej bliskości akcji „odpychania” migrantów na Morzu Egejskim przez greckie służby graniczne. Już wcześniej niektóre organizacje pozarządowe opisywały, jak statek Fronteksu miał swymi celowymi manewrami wywoływać fale, co z kolei ułatwiało Grekom odepchnięcie łodzi z migrantami z powrotem do Turcji.
Skarga na Grecję
Natomiast w tym tygodniu organizacja pozarządowa Legal Centre Lesvos wniosła skargę na Grecję do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, oskarżając grecką służbę graniczną – na przykładzie jednego przypadku z jesieni 2020 r. – o przejęcie statku wzywającego pomocy podczas burzy, a potem zmuszenie około 200 pasażerów (nielegalnych migrantów) do przejścia do kilku łodzi ratunkowych i porzucenie ich u wybrzeży Turcji. Media i organizacje pozarządowe donoszą o kilkuset przypadkach zakazanego prawem międzynarodowym „odpychania” przez Greków łodzi z migrantami w kierunku Turcji. Ze strony NGO-sów regularnie pojawiają się zarzuty, że działo się to co najmniej za wiedzą pracowników Fronteksu.
Również w tych dniach Frontex broni swej roli w historii łodzi z 130 pasażerami, którzy w zeszłym tygodniu – w drodze ku włoskiej Lampedusie – utonęli w pobliżu wybrzeży Libii. Samolot Fronteksu namierzył wzywającą pomocy łódź, ale nie uniknięto tragedii, a – jak teraz przekonuje Komisja Europejska – to do krajów przybrzeżnych należy koordynowanie ratowania rozbitków. Wedle rekonstrukcji włoskich mediów jednym z powodów tego dramatu miał być brak reakcji Trypolisu na wezwania do pomocy dla zagrożonej łodzi.
– To jednak również tragedia europejska. Ludzie na łodzi przemytników ludzi. Fale na sześć metrów. Możemy sobie wyobrazić ich strach. Możemy sobie wyobrazić krzyk dzieci. Musimy robić wszystko, by to się nie powtarzało. Także dlatego potrzebujemy uporządkowanych zasad migracji do Unii – powiedziała dziś komisarz Johansson.
Podczas przepraw przez Morze Śródziemne do Europy od 2014 r. zginęło około 17,7 tys. ludzi. Od początku tego roku za utopione bądź zaginione uznano 617 osób, czyli ponad dwa razy więcej niż w analogicznym okresie 2020 r. Szlakiem z wybrzeży do Turcji przedostało się w I kwartale tego roku około 3300 migrantów, czyli o ponad 70 proc. mniej niż w pierwszych trzech miesiącach 2020 r.. Z kolei szlakiem morskim do Włoch przepłynęło około 8845 osób, czyli o 20 proc. więcej niż w I kwartale zeszłego roku.