1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

UE zabierze się za przemysł modowy? „Za dużo poliestru”

4 lutego 2021

Sektor modowy jest coraz bardziej uzależniony od tanich, syntetycznych materiałów. Ma katastrofalny wpływ na środowisko. Europejskie organizacje pozarządowe apelują do KE o przyjęcie surowych przepisów.

https://p.dw.com/p/3otSo
H&M wypuszcza 16 kolekcji, ich tworzenie trwa od kilka tygodni do sześciu miesięcy
H&M wypuszcza 16 kolekcji, ich tworzenie trwa od kilka tygodni do sześciu miesięcyZdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Hitij

Z najnowszego raportu Changing Markets Foundation oraz pięciu innych organizacji pozarządowych, w tym Plastic Soup Foundation i Clean Clothes Campaign, wynika, że na przestrzeni ostatnich 20 lat podwoił się udział syntetyków, zwłaszcza poliestru, w sektorze tekstylnym. A będzie jeszcze gorzej, bo eksperci szacują, że w 2030 r. materiały syntetyczne stanowić będą trzy czwarte całej produkcji tekstylnej, z czego 85 proc. stanowił będzie właśnie poliester.

- Szybka moda przy swojej produkcji wykorzystuje szkodliwe paliwa kopalne. Dlatego wzywamy Komisję Europejską do podjęcia radykalnych kroków prawnych, w tym zobowiązania firm odzieżowych do przestrzegania założeń Zielonego Ładu i Paryskiego Porozumienia Klimatycznego – mówi Urska Trunk z Changing Market Foundation.

Szybciej niż przyrost naturalny

Sprzedaż odzieży rośnie szybciej niż przyrost naturalny i PKB. Jeszcze w 2015 r. na świecie produkowano 62 mln ton odzieży rocznie, w 2030 r. ma być już 102 mln o łącznej wartości 3,3 tryliona dolarów. Przeciętny konsument kupuje 60 proc. więcej ubrań niż jeszcze 15 lat temu. Nosi je za to o połowę krócej, głównie z powodu pogarszającej się jakości – z raportu wynika, że część ubrań niszczy się już po 7-8 użyciach. Zmieniają się też strategie marek, które odchodzą od wypuszczania kolekcji sezonowych.

- Kiedyś nowe modele prezentowano cyklicznie, kilka razy w roku. „Nowa normalność” to przedstawianie 50 do 100 kolekcji „mikro-sezonowych” – piszą autorzy raportu.

Zara produkuje 20 kolekcji rocznie; cykl produkcyjny – od zaprojektowania modelu, po jego uszycie i wystawienie na sklepowych półkach – zajmuje marce średnio pięć tygodni. H&M wypuszcza 16 kolekcji, ich tworzenie trwa od kilka tygodni do sześciu miesięcy; Boohoo, ASOS czy Misguided są w stanie wyprodukować nowe modele w ciągu 2-4 tygodni. Żeby napędzić konsumpcję marki modowe i sprzedawcy agresywnie tną koszty i wykorzystują jak najtańsze materiały. I jeszcze bardziej obniżają ceny.

180 elektrowni węglowych

Poliester jest tani, 1 kilogram kosztuje tyle, ile pół kilo bawełny. Zapewne dlatego ten syntetyczny materiał wykorzystywany jest dzisiaj w ponad połowie tekstyliów. Tymczasem jeszcze w 2015 r. produkcja samego poliestru odpowiedzialna była za emisję 700 mln ton CO2 – tyle emituje rocznie Meksyk lub 180 elektrowni węglowych razem wziętych. Zdaniem ekspertów, jeśli nic się nie zmieni, do 2030 r. liczby te wzrosną dwukrotnie i wyniosą tyle, ile gazów cieplarnianych wypuszcza do atmosfery cała Australia. Najwięcej poliestru pochodzi z Azji, głównie z Chin, które odpowiadają za 72 proc. światowej produkcji; w Europie powstaje 2 proc. tych włókien. Ale problemem jest nie tylko produkcja syntetyków, ale też rosnąca liczba odpadów odzieżowych i kiepskie metody ich utylizacji. Bo, jak zauważa Changing Market Foundation, dzisiaj tylko 1 proc. zużytej odzieży podlega recyklingowi i jest przetwarzana na nowe ubrania. Większość ubrań promowanych jako pochodzące z recyklingu zrobiona jest z materiałów wyprodukowanych z przetworzonych butelek, a nie znoszonej odzieży. Ta najczęściej trafia na wysypiska, gdzie jest składowana lub spalana. I tak np. w samej Unii Europejskiej mieszkańcy wyrzucają średnio 11 kg ubrań na osobę rocznie, co daje łącznie 16 mln ton odpadów odzieżowych o wartości 6,9 mld euro. Ponadto, w czasie noszenia, prania lub utylizacji syntetyczne ubrania uwalniają niewidzialne dla oka cząstki włókien, tzw. mikroplastiki. Te trafiają do wody pitnej (cząsteczki znaleziono w 80 proc. wody z kranów), oceanów i – jak alarmują od lat naukowcy – naszej żywności i organizmów.

Kupujemy więcej, nosimy krócej, wyrzucamy szybciej

Komisja Europejska jeszcze w tym roku przedstawi unijną strategię dotyczącą sektora tekstylnego. Zanim to nastąpi, aktywiści mają nadzieję, że uda im się przekonać unijnych urzędników do przyjęcia radykalnych rozwiązań.

- Kupujemy więcej, nosimy krócej, wyrzucamy szybciej. Wiemy, że branża modowa nie rozwiąże tego problemu na własną rękę. Dlatego Komisja Europejska musi opracować całościową strategię dotyczącą przemysłu tekstylnego, która ukróci jego uzależnienie od paliw kopalnych i zobowiąże sektor do zrównoważonej produkcji. Unia ma niepowtarzalną okazję wypełnienia tej luki prawnej – mówi Urska Trunk z Changing Market Foundation.

Organizacje chcą, żeby KE m.in. zobowiązała marki do poprawy jakości wykorzystywanych przez nie materiałów i nałożyła na nie odpowiedzialność za przetwarzanie i recykling odzieży, a także umożliwienie jej naprawy i ponownego wykorzystania. Producenci powinni również zainwestować w technologie umożliwiające odzyskiwanie włókien. Ponadto, w sytuacji pandemii COVID-19, Unia Europejska powinna upewnić się, że środki przekazane w ramach Funduszu Odbudowy Gospodarki zostaną przekazane warunkowo tylko tym markom, które zobowiążą się do zrównoważonej produkcji

To coś może zrewolucjonizować świat mody

Światowy rynek modowy od dawna uważany jest za jedną z najbardziej zanieczyszczających środowisko branży. Produkcja odzieży zużywa tyle energii, ile przemysł morski i lotniczy łącznie.

- Nasze ubrania uwalniają rocznie do oceanów pół miliona ton mikroplastików. To tak, jakbyśmy wrzucili tam 50 mld plastikowych butelek – mówią aktywiści.