Ukraina: Obserwatorzy OBWE między frontami
24 czerwca 2015Od ponad roku konflikt ukraiński nie schodzi z nagłówków światowych mediów. Setki dziennikarzy relacjonują przebieg wydarzeń, piszą o walkach i o uchodźcach. Tematem spekulacji jest udział Rosji w tej wojnie. Informacje rosyjskich, ukraińskich i międzynarodowych mediów często zaprzeczają sobie, neutralność gwarantuje tylko jedna instancja – Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Tylko obserwatorzy OBWE, blisko 400 przedstawicieli 40 krajów, mogą się poruszać swobodnie po obu stronach linii frontu. Obecni na miejscu dziennikarze nie mają zazwyczaj tego przywileju, tym większe są zatem nadzieje pokładane w obserwatorach.
Stosownie do czasów
O tym, jak trudno spełnić oczekiwania, przedstawiciele misji OBWE mówili podczas międzynarodowego forum mediów Deutsche Welle (Global Media Forum) w Bonn. Mówili też o wymogach, jakie także międzynarodowym organizacjom stawia współczesny rytm pracy mediów – 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. OBWE nie chce być przeżytkiem z przeszłości, dlatego korzysta z możliwości współczesnego przekazu informacji, ponadto zależy jej na dotarciu do jak najszerszej rzeszy odbiorców. – Nie przepuszczamy żadnej okazji, by dotrzeć do opinii publicznej i mówić o naszej pracy. Jesteśmy otwarci i chcemy udowodnić naszą wiarygodność – podkreśla wiceszef misji OBWE na Ukrainie Alexander Hug.
OBWE coraz częściej jest widoczna w sieci. Największym zainteresowaniem cieszą się jednak niezmiennie tweety pisane przez obecnych na miejscu dziennikarzy, a szczególnie wielu odbiorców mają doniesienia z drobiazgowo zbieranymi dowodami obecności rosyjskich wojsk na wschodniej Ukrainie. OBWE tymczasem, po ponad roku trwania konfliktu, ciągle jeszcze nie jest w stanie jednoznacznie tego ani potwierdzić, ani zdementować. Często więc musi się tłumaczyć. – Są rosyjskie oddziały na Ukrainie, czy nie? Pytanie to słyszę bardzo często – mówi Alexander Hug. Mandat obserwatorów nie upoważnia jednak do wydawania sądów. – Przekazujemy informacje o wszystkim, co widzimy: osoby w mundurach rosyjskiego wojska, z rosyjskimi insygniami, pewne określone systemy broni, które możemy odpowiednio sklasyfikować i przyporządkować. Ale wnioski z naszych poszczególnych raportów politycy i dziennikarze muszą już wyciągać sami – tłumaczy wiceszef misji OBWE.
„Możemy mówić tylko o tym, co widzimy“
Także obserwator OBWE Paul Picard jest często pytany o obecność rosyjskich wojsk na Ukrainie. Picard przebywa od roku w objętym walkami Donbasie, monitoruje tam punkt graniczny. – Przekazujemy nasze wszystkie spostrzeżenia. Często widzimy, jak granicę przekraczają ludzie w mundurach. Raz przejechała przez granicę rosyjska karetka wojskowa, żeby zabrać rannego – relacjonuje Paul Picard. Podkreśla jednak, że OBWE obserwuje tylko dwa przejścia graniczne na niekontrolowanej przez ukraińskie wojsko ponad 400-kilometrowej granicy między Ukrainą i Rosją. Rozszerzenie mandatu OBWE na także inne przejścia graniczne, Rosja blokuje. Obserwatorzy skarżą się, że na wielu przejściach separatyści dopuszczają obserwatorów OBWE najwyżej do 10 km od granicy.
- Wielokrotnie widzimy, że nasze wypowiedzi są manipulowane przez rosyjskie media, które informują, że nie zaobserwowaliśmy obecności rosyjskich wojsk w pobliżu granic. Ale dotyczy to tylko dwóch konkretnych przejść granicznych. Nie wiemy, co się dzieje gdzie indziej – przyznaje obserwator OBWE Paul Picard. Także jego wiedeński kolega Frane Maroevic, doradca Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie ds. mediów mówi o toczonej na wschodniej Ukrainie wojnie propagandowej, której OBWE chce się przeciwstawić.
- Propaganda zabija. W tej wojnie podżegana jest nienawiść między Ukraińcami a Rosjanami – krytykuje Maroevic. Obserwatorzy OBWE raz po raz stwierdzają, że dziennikarze wymyślają swoje historie. – Rosyjska państwowa telewizja donosiła o zabitej dziewczynce w Doniecku, dziewczynce, której nie było – mówi Maroevic. Jest przekonany, że propagandę można zwalczyć tylko prawdą, w żadnym wypadku kontrpropagandą.
Dla jeszcze lepszego informowania opinii publicznej i to z pierwszej ręki, OBWE waży się na eksperyment. W najbliższym czasie kilku obserwatorów ma być wyposażonych w małe, ręczne kamery, którymi będą filmować swoje spostrzeżenia. Filmy wideo mają być później umieszczane w internecie, bez komentarza. O tym, co zobaczą, użytkownicy będą mogli sami wyrobić sobie zdanie.
Eugen Theise / Elżbieta Stasik