Unijne dane o sytuacji gospodarczej. Polska prymusem
22 maja 2019W sprawach gospodarczych Europejczycy mają obecnie kilka twardych orzechów do zgryzienia. Począwszy od ciągłych pogróżek amerykańskiego prezydenta o wprowadzeniu ceł, przez trwający wciąż konflikt handlowy między USA i Chinami, aż po brexit, będący jedną wielką niewiadomą.
Do tego cieniem na europejską unię walutową kładą się wciąż jeszcze następstwa kryzysu zadłużenia i kryzysu finansowego.
W drugiej połowie roku 2018 w Europie nie można było mówić o rzeczywistym wzroście gospodarczym. Niemcy, największa narodowa gospodarka kontynentu, otarły się prawie o recesję. Tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego europejski urząd statystyczny Eurostat mógł choć częściowo odwołać alarm: w pierwszych trzech miesiącach br. gospodarka znów się nieco rozkręciła. W całej UE wzrosła o 0,5 proc., w Niemczech o 0,4 proc.
Mniejszy wzrost w roku 2019
Lecz to za mało na odwołanie alarmu – podkreśla niemiecki minister gospodarki Peter Altmaier. Podobnie widzi to Komisja Europejska w Brukseli. Opublikowana przez nią w maju prognoza koniunkturalna przewiduje na bieżący rok znacznie słabszy wzrost gospodarczy w Europie. Przytłumione oczekiwania wynikają z prognoz wzrostu i handlu na całym świecie, który opublikował Międzynarodowy Fundusz Walutowy i inne instytucje. Argumentuje on, że kiedy nie wiedzie się dobrze gospodarce światowej, cierpią na tym także Europejczycy.
Unia Europejska, a szczególnie eurostrefa jest w wysokim stopniu uzależniona od zewnętrznego popytu – stwierdza się w raporcie KE.
Nastroje są jeszcze bardziej minorowe, kiedy dochodzą do tego wewnętrzne problemy. Komisja wymienia ich kilka: niepewna przyszłość przemysłu samochodowego, socjalne napięcia, polityczna niepewność i zamieszanie związane z brexitem. Niewesoło wyglądają prognozy w Niemczech, których gospodarka szczególnie uzależniona jest od eksportu i którego główna dźwignia, branża samochodowa, nie ma jeszcze spójnych rozwiązań na przyszłość. Dla RFN przewiduje się wzrost rzędu 0,5 proc. Włochy ze swoimi politycznymi problemami, rządzone przez lewicowych i prawicowych populistów, mogą liczyć na wzrost rzędu 0,1 proc. Stosunkowo dobrze sytuacja przedstawia się we Francji, pomimo że wciąż jeszcze protestują tam „żółte kamizelki” – spodziewany wzrost: 1,3 proc.
Prymusi: Polska i Węgry
Największą stopę wzrostu - 4,2 proc.- wykazuje Polska, czyli akurat kraj przeciwko któremu toczy się unijne postępowanie ws. naruszania zasad praworządności. Także Węgry, których premierowi zarzuca się, że zagraża demokracji, mogą wykazać się prognozą wzrostu na poziomie 3,7 proc. Wobec takich perspektyw gospodarczych kampania wyborcza w tych krajach powinna być prawdziwą przyjemnością.
Komisja Europejska pozytywnie ocenia stabilny popyt wewnętrzny w większości państw. Podkreśla się przy tym, że wynika on nie tylko z rosnących płac i stabilnej sytuacji na rynku zatrudnienia, ale w przypadku Polski, Węgier i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej, jest to także rezultat ciągłego dopływu miliardowych subwencji z Brukseli.
W Niemczech, Holandii, ale także w Polsce i na Węgrzech stopa bezrobocia jest stosunkowo niska. Problematycznie przedstawia się ona natomiast na południu UE, przede wszystkim w Grecji, we Włoszech i Hiszpanii. Komisja Europejska przewiduje na bieżący rok stopę bezrobocia rzędu 7,7 proc. w eurostrefie i 6,5 proc. w całej UE, łącznie z Wielką Brytanią.
Zdaniem KE w roku 2020 sytuacja na rynku pracy ma się dalej poprawiać, nawet jeżeli wzrost zatrudnienia będzie nieco wolniejszy niż dotąd. Możliwe jest, że stopa bezrobocia wyniesie 7,3 proc., dochodząc do poziomu niższego niż przed kryzysem finansowym.
Gorąco także po wyborach
W swoim raporcie KE musiała także przyznać, że lista ryzyk, na jakie narażona jest Unia Europejska jest dość pokaźna. Konflikty handlowe, cła karne, słabsza gospodarka światowa, twardy brexit, a nawet zawirowania w sektorze bankowym na polu obligacji państwowych – to wszystko czynniki ryzyka, których należy się obawiać. Wobec takich zagrożeń nie dziwi więc, że również wynik wyborów europejskich może stać się czynnikiem ekonomicznej niepewności. Jeżeli rządy po wyborach zdecydują się na niezrównoważoną politykę albo pogłębi się polityczna niepewność, występuje ryzyko, że prywatni inwestorzy zaczną wycofywać swoje pieniądze.