USA oczekują od Niemiec większego zaangażowania [ANALIZA]
16 września 2013Podczas szczytu G20 w Sankt Petersburgu niemal wszystkie znaczące państwa europejskie podpisały wspólne oświadczenie, w którym zadeklarowały wsparcie pozycji USA w sprawie Syrii. Reżim Asada określany jest w tym dokumencie jako domniemamy sprawca ataku chemicznego w Damaszku 21 sierpnia, sygnatariusze oświadczenia domagają się „zmasowanej reakcji międzynarodowej”.
Tylko Niemcy, największa europejska gospodarka, polityczna „waga ciężka”, wahały się i nie podpisały dokumentu. Berlin zdecydował się na złożenie podpisu dopiero kilka dni później.
Polityka zagraniczna odgrywa wprawdzie w walce wyborczej podrzędną rolę, partie opozycyjne wykorzystują ją jednak jako narzędzie krytyki. – Pani Merkel postarała się, że największe w Europie państwo nie zajmuje stanowiska i nie odgrywa w polityce zagranicznej żadnej wiodącej roli – powiedziała na przykład po szczycie G20 sekretarz generalny SPD Andrea Nahles.
Nie po raz pierwszy polityka USA jest w łonie niemieckich partii kwestią sporną. Rządzącej koalicji CDU/CSU i FDP nie mogą być na rękę coraz to nowe doniesienia opiniotwórczego tygodnika „Der Spiegel” na temat afery NSA i rzekomej roli w skandalu rządu Niemiec.
- Jest to balansowanie na krawędzi - kandydaci partii nie mogą prezentować się jako zbyt kooperujący z USA, zwłaszcza jeżeli chodzi o aferę NSA – mówi w rozmowie z Deutsche Welle Stephen Szabo z Transatlantic Academy. – Z drugiej strony nie mogą się też zbytnio dystansować, bo USA ciągle jeszcze są najważniejszym partnerem handlowym Niemiec. Są też bardzo ważne ze względu na politykę bezpieczeństwa – dodaje Szabo.
Afera NSA w walce wyborczej
Kanclerz Merkel twierdzi, że o daleko idącym podsłuchu ze strony amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) dowiedziała się dopiero z rewelacji ujawnionych przez Edwarda Snowdena. Zapewnienia Amerykanów, że respektują niemieckie prawo chroniące sferę prywatną obywateli, wystarczają niemieckiemu rządowi – temat uważany jest za zamknięty.
Opozycja zarzuca jednak Angeli Merkel, że nie gra w otwarte karty. Czołowy kandydat SPD na kanclerza Peer Steinbrueck uważa wręcz, że Merkel złamała swoją przysięgę kanclerską, bo nie była w stanie chronić niemieckiego społeczeństwa przed inwigilacją ze strony NSA.
Jeffrey Anderson uważa jednak, że jest mało prawdopodobne, by Steinbrueck naśladował byłego kanclerza Gerharda Schroedera i wykorzystał w walce wyborczej stosunki na linii Berlin-Waszyngton. – Socjaldemokraci są raczej ostrożni, wolą nie używać afery NSA do rzucania przeciwnikowi kłody pod nogi – tłumaczy Anderson, dyrektor Centrum studiów europejskich i niemieckich na Uniwersytecie Georgetown.
W kampanii wyborczej 2002 Gerhard Schroeder wykorzystał antyamerykańskie nastroje w Niemczech i jako jeden z tematów walki wyborczej wyeksponował amerykańskie plany interwencji zbrojnej w Iraku. Taktyka ta „trwale wpłynęła na stosunki niemiecko-amerykańskie“, uważa Anderson. – Mam wrażenie, że socjaldemokraci wolą uniknąć powtórzenia takiej sytuacji – dodaje.
Konflikt w Syrii niepokoi
Konfikt syryjski i tocząca się w Waszyngtonie dyskusja na temat odpowiedniej strategii usunęła obecnie w cień wszystkie inne aktualne tematy. Stephen Szabo jest zdania, że chwiejność Amerykanów wpływa też na niemiecki brak stanowiska. – Rząd Niemiec dał jasno do zrozumienia, że nie zareaguje tak jak w przypadku Libii i chce wesprzeć wspólne środki podjęte przez Zachód lub przez Amerykanów - mówi Szabo.
W marcu 2011 Niemcy wstrzymały się od głosu, kiedy Rada Bezpieczeństwa ONZ zatwierdziła interwencję wojskową w Libii i odizolowały się w ten sposób od swoich amerykańskich, brytyjskich i francuskich partnerów.
Mimo to, zarówno Merkel i Steinbrueck wyraźnie zdystansowali się w przedwyborczym duecie telewizyjnym od udziału w ewentualnej interwencji w Syrii niemieckiego wojska. – W chwili, gdy w grę wchodzą pewne opcje, zwłaszcza gdy grozi możliwa interwencja zbrojna, rząd USA wie, że od Niemiec nie można się spodziewać wielkiego wsparcia. I Waszyngton to zaakceptował – uważa Anderson.
Potrzebna przewodnia rola Niemiec
USA nie oczekuje co prawda, że Niemcy pokażą siłę wojskową, ale Waszyngton respektuje gospodarczą potęgę Niemiec i uważa, że byłoby pożądanym, by Berlin bardziej wyeksponował swoją wpływową rolę w Europie, zwłaszcza jeżeli chodzi o kryzys euro. Utrzymujący się kryzys sprawia, że amerykański rząd coraz bardziej wątpi, by Europejczycy byli w stanie poradzić sobie z kryzysem, podkreśla Szabo. Dlatego Waszyngton ma nadzieję, że Berlin wypełni lukę, jaką zostawia brak wiodącej roli UE w świecie.
– Amerykanie chcąc wiedzieć, czy Niemcy są gotowi przejąć wiodącą rolę w Europie, a ewentualnie także poza Europą. Czy potędze gospodarczej Niemiec będzie towarzyszyło odpowiednie zaangażowanie polityczne? – pyta Szabo.
Ważnym testem są rokowania dotyczące Transatlantyckiego Porozumienia Handlowo-Inwestycyjnego (TTIP). O ile się powiodą, może powstać największa na świecie strefa wolnego handlu. Szabo jest zdania, że porozumienie takie może przyczynić się do rozpowszechniania liberalnych wartości w świecie, zwłaszcza w sytuacji, kiedy na znaczeniu zyskują wpływy autorytarnych państw – Chin i Rosji.
Jako największa gospodarka w Europie Niemcy odgrywają tu decydującą rolę, zaznacza Stephen Szabo z Transatlantic Academy: - Nie chodzi tu tylko o gospodarkę i o handel. Chodzi też o to, by zachodnie wartości i normy miały szanse utwierdzić się na całym świecie.
Spencer Kimball / Elżbieta Stasik
red. odp.: Bartosz Dudek