Verheugen: Frustracja to wynik polityki UE a szczególnie RFN
6 grudnia 2016Austria będzie miała proeuropejskiego prezydenta, Włochy tracą natomiast proeuropejskiego premiera. Ostatnia niedziela była dobrym czy złym dniem dla Unii Europejskiej?
Guenter Verheugen*: To był zdecydowanie zły dzień. Nie ma żadnego powodu, żeby w przypadku Austrii albo Włoch pławić się w zadowoleniu. To straszne, kiedy w europejskim kraju skrajnie prawicowa, nacjonalistyczna partia w wyborach prezydenckich uzyskuje 48-procentowe poparcie. Błędną reakcją byłoby stwierdzenie: jeszcze raz się udało. Wciąż się zastanawiam, ile potrzeba jeszcze ostrzeżeń, żeby zrozumieć; że w Europie kumuluje się rozczarowanie, niezadowolenie i frustracja, kierujące się we wszystkich możliwych wyborach i referendach przeciwko politycznemu establishmentowi. Nie doszło jeszcze do katastrofy, ale niezmienny pozostaje problem strukturalny.
Jaka powinna być adekwatna reakcja Brukseli na tak mocny wynik FPÖ?
GV: W Austrii temat integracji europejskiej odgrywał oczywiście wielką rolę. I pewną pociechę stanowi fakt, że wybrany prezydent Alexander Van der Bellen prowadził jednoznacznie proeuropejską walkę wyborczą. Ale jeszcze raz podkreślam: 48% głosów przeciw to fakt. Jest to za dużo i trzeba byłoby naprawdę się zastanowić, skąd bierze się to głębokie niezadowolenie i jak można temu zaradzić.
Pod względem gospodarczym Austria jest w dobrej sytuacji. Skąd bierze się więc to niezadowolenie z UE?
GV: Sądzę, że w Austrii ważną rolę odgrywa kwestia imigracji i tradycyjny eurosceptycyzm Austriaków. Jest to zdumiewające, ponieważ Wiedeń bardzo wiele korzysta na członkowstwu w UE. Ale w Austrii dochodzi jeszcze niezadowolenie z systemu politycznego, które narastało przez dziesięciolecia. Obydwie tradycyjne partie SPÖ i ÖVP faktycznie podzieliły kraj między siebie. Teraz ten system zużył się. W następnych wyborach parlamentarnych, czyli najpóźniej w roku 2018, obydwie partie uzyskają razem mniej niż 50% głosów.
Jeżeli chodzi o Włochy, to wynik był jeszcze wyraźniejszy: 60% wyborców odrzuciło reformę konstytucyjną Matteo Renziego. Co oznacza ten wynik dla stabilności kraju?
GV: Przed nami faza jeszcze większej niepewności, jaka ogarnie Włochy. Wynik referendum i podanie się Renziego do dymisji odbiją się np. na rynkach finansowych czy kursie euro. Także nieuniknione nowe wybory niosą ryzyko, że tradycyjnie bardzo proeuropejskie Włochy odwrócą się od Unii Europejskiej. Najnowsze ankiety Parlamentu Europejskiego nt. nastrojów w UE przyniosły zatrważający wynik: we Włoszech jeszcze tylko 38% obywateli uważa, że UE jest czymś dobrym. Będzie to miało wpływ na następne wybory i nie wróży to nic dobrego dla spójności UE.
Skąd bierze się ta zmiana nastrojów?
GV: Włochy nie mogą się gospodarczo podnieść z kolan od czasu kryzysu finansowego. Ma to wiele wspólnego z polityką UE a przede wszystkim z polityką Niemiec. Wymagany od Włoch kurs stabilizacji sprawił, że w kraju tym zbyt mało się inwestuje. W przemyśle doszło do zmasowanej redukcji miejsc pracy i Włochy nie są w stanie zapanować nad bezrobociem. Stopa bezrobocia wśród młodzieży wynosi 36%. Włochy czują się też pozostawieni na pastwę losu w kwestiach imigrantów.
Co należałoby zrobić dla gospodarczego wsparcia Włoch?
GV: W ubiegłych latach Włosi w godny podziwu sposób próbowali wywiązać się reżimu oszczędzania, narzuconego im przez Unię Europejską, a szczególnie przez Niemcy. Ale właśnie na tym polega problem, do którego dochodzą jeszcze konstrukcyjne błędy waluty euro. Unia walutowa może funkcjonować tylko między krajami o podobnej zdolności konkurencyjnej lub kiedy obowiązują w niej zasady regulujące te różnice. Lecz tak nie ma w przypadku UE. Różnicę tę więc się dalej pogłębiają. Niemcy odnoszą dużo większe korzyści z niskiego kursu euro niż inne kraje UE. Należałoby więc wyrugować ten błąd konstrukcyjny eurostrefy i nie można upierać się przy tym, żeby kraje niwelowały ten błąd przez cięcia socjalne. Dlatego nie da się uniknąć większych transferów pieniędzy wewnątrz eurostrefy, z bogatszych do biedniejszych krajów. Niemcom to się nie podoba, ale taka jest sytuacja.
Reforma konstytucji była przedstawiana przez jej przeciwników, a szczególnie przez populistyczne ruchy, jako ograniczenie demokracji. Co to znaczy, kiedy populiści coraz bardziej odbierani są jako obrońcy demokracji?
GV: Kwestia demokracji to tylko pozorny argument. We Włoszech chodziło o to, by zmodernizować ociężałą i samoblokującą się konstytucję i stworzyć przejrzyste procesy decyzyjne. Nie widzę w tym żadnej erozji demokracji. Przeciwnicy Renziego użyli tylko jego odważnej próby przeprowadzenia niezbędnych reform do zmiany układu sił w kraju.
Jednak przez dymisję premiera w przyszłym roku także we Włoszech może dojść do rozpisania nowych wyborów. Byłby to już czwarty czołowy kraj europejski, obok Niemiec, Francji i Holandii, który będzie miał wybory w roku 2017. Jakie konsekwencje dla UE może mieć taka ciągła walka wyborcza?
GV: Oznacza to, że Europa ma przed sobą etap, w którym niemożliwe będzie przeprowadzenie niezbędnych reform. Grożąca stagnacja może sprawić, że frustracja będzie jeszcze bardziej przybierać na sile.
rozmawiał Julian Heissler (tagesschau.de)
tł. Małgorzata Matzke
*Guenter Verheugen (ur. 1944), polityk niemieckiej socjaldemokracji (SPD); w latach 1999-2004 był komisarzem UE do spraw poszerzenia, w l. 2004-2010 wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej i komisarzem ds. przemysłu i przedsiębiorczości.