Euro 2020: waleczne serca, kontrowersje i porażki faworytów
24 czerwca 2021Trzy gole Roberta Lewandowskiego nie wystarczyły, aby reprezentacja Polski awansowała do 1/8 finału. Wymieniani jako potencjalny czarny koń turnieju Polacy żegnają się z Euro po fazie grupowej.
Wśród drużyn, które mogły sprawić niespodziankę wymieniano także reprezentację Turcji. Ale Turcy spisali się jeszcze gorzej niż podopieczni Paulo Sousy. Strzelili jednego gola i nie zdobyli choćby punktu. W pamięci zostaną głównie za sprawą blamażu w meczu otwarcia z Włochami (0:3).
Do fazy pucharowej przystąpi 2/3 początkowej stawki. Z turnieju odpadły już wszystkie drużyny z ostatnich miejsc (Polska, Turcja, Macedonia Północna, Szkocja, Węgry i Rosja) oraz dwie najgorsze z miejsc trzecich (Słowacja i Finlandia). Na przykładzie jednej reprezentacji można było zaobserwować, ile znaczy zaledwie jedno zwycięstwo.
Duński dynamit
Duńczycy już raz napisali filmową historię na mistrzostwach Europy. W 1992 roku zastąpili na turnieju wykluczoną Jugosławię. Piłkarze przerwali urlopy na tropikalnych wyspach, a trener zawiesił remont kuchni, by po chwili zostać mistrzem Starego Kontynentu. Niespełna trzydzieści lat później ich występ na Euro zapadnie w pamięć z innego powodu.
W 43. minucie meczu z Finlandią Duńczyk Christian Eriksen upadł bez kontaktu z rywalem. Gdy rozpaczliwie wołano sanitariuszy, widzowie nadal nie byli świadomi rozgrywającego się wówczas dramatu. Eriksen dostał zawału serca. Duńczycy natychmiast otoczyli kolegę chowając przy tym twarz w dłoniach. Pojawiły się łzy.
Po kilkuminutowej reanimacji zawodnik został zwieziony z murawy. Wkrótce w mediach społecznościowych pojawiły się pierwsze zdjęcia sugerujące, że Eriksen żyje. Jeszcze przed godziną 20.00 UEFA opublikowała komunikat, że stan piłkarza jest stabilny.
UEFA przekazała, że piłkarze chcą dokończyć mecz. Zabrzmiało to patetycznie – Duńczycy wychodzący z powrotem na murawę, by wygrać dla kolegi, który przed chwilą przeszedł zawał serca. Rzeczywistość wyglądała jednak trochę inaczej.
Selekcjoner reprezentacji Danii Kasper Hjulmand skrytykował UEFĘ za decyzje, jakie zostały podjęte zaraz po tym wydarzeniu. – Jedyną słuszną decyzją byłoby umieszczenie graczy w autobusie i odesłanie ich do domu. Całkowicie błędne jest przekonanie, że to my przyszliśmy i powiedzieliśmy, że chcemy kontynuować grę. To był wybór między dwoma scenariuszami – przekazał duński selekcjoner. – To było złe, niedorzeczne i nie miało prawa się zdarzyć – powiedział z kolei legendarny przed laty bramkarz Peter Schmeichel. Finowie pokonali rozbitych psychicznie Duńczyków 1:0.
Po drugiej porażce z Belgami wiele wskazywało na to, że Duńczycy pożegnają się z turniejem po fazie grupowej. Do ostatniego, trzeciego starcia z Rosjanami przystępowali z zerowym dorobkiem punktowym. Stało się jednak to, czego życzyła sobie znaczna część europejskiej widowni. Rosjanie przegrali aż 1:4 i Duńczycy za sprawą jednego zwycięstwa zajęli drugie miejsce w grupie.
– Po golu kontaktowym Rosjan potrafiliśmy otrząsnąć się z szoku. Gdy po golu Christensena Joakim Mæhle strzelił jeszcze czwartą bramkę radość nie miała końca – stwierdził dziennikarz TV 2 Sport Mikkel Asferg. – Byli ubrani na biało i czyścili jak białe tornado. Dziesięć dni wielu negatywnych emocji sfinalizowano pięknym zakończeniem na Parken Stadion w Kopenhadze. Ci chłopcy chcą więcej i mogą to zdobyć już w 1/8 finału z Walią - powiedział z kolei komentator piłkarski Flemming Toft.
Dawid z Goliatem
Za słusznego outsidera grupy C uchodzili Szkoci. Za sprawą bezbramkowego remisu z Anglią nie byli jednak skazani na ostatnie miejsce w grupie. Przed meczem z Anglią przypominano o ostatnim starciu obu reprezentacji na Euro 1996, gdy szkocki selekcjoner puścił zawodnikom film Braveheart. Waleczne serce Szkoci wykazali także w meczu z Chorwacją, ale zabrakło im piłkarskiej jakości i przegrali 1-3.
W roli faworytów grupy do Euro nie przystępowali także Węgrzy. Co więcej, skazywano ich na pożarcie. O zupełnie innym przebiegu sytuacji przekonali się nie tylko Francuzi, ale i Niemcy, którzy przez Węgrów mało co nie odpadli z turnieju.
Reprezentacji w mediach towarzyszyły ostatecznie nie tylko doniesienia o skrajnie prawicowych grupach fanów, ale też relacje z pełnego stadionu w Budapeszcie i dobrej grze Madziarów. „Zajęli ostatnie miejsce w silnej grupie, ale w żaden sposób nie oddaje to sprawiedliwości. Węgrzy mogą żegnać się z mistrzostwami z podniesionymi głowami” – napisał piłkarski magazyn „Kicker”.
– Chłopaki osiągnęli coś, co zapamiętają przez wiele lat i z czego będą mogli być dumni. Nasi fani też to widzą. Nikt nie wierzył, że zdobędziemy jakieś punkty z Francuzami, Portugalczykami i Niemcami – skwitował selekcjoner Węgrów Marco Rossi.
„Ostatecznie nie wydarzył się cud, ale drużyna walczyła, dwukrotnie prowadząc z faworyzowanymi Niemcami” – napisano w Nemzeti Sport, największej gazecie sportowej na Węgrzech.
Sezon od zera
Na przykładzie kilku zawodników można było zaobserwować, jak dotychczasowy sezon klubowy przestaje mieć znaczenie, gdy zaczynają się mecze na Euro. Dotyczy to nie tylko Roberta Lewandowskiego bijącego kolejne rekordy w Bayernie Monachium.
W czołówce klasyfikacji strzelców plasuje się napastnik Patrick Schick. Mający za sobą przeciętny sezon w Bayerze Leverkusen jest autorem wszystkich goli dla Czechów. Jeden z nich był wyjątkowej urody. Z połowy boiska udało mu się przelobować szkockiego bramkarza, przypieczętowując tym zwycięstwo 2:0.
Mając na uwadze osiągnięcia Schicka od razu zaczęto porównywać go do króla strzelców Euro 2004 Milana Barosa. Czeski napastnik osiągnął to, mając za sobą zaledwie 13 meczów i jednego gola w barwach Liverpoolu. O koronę najlepszego strzelca będzie mu jednak bardzo trudno. Na czele znajduje się Cristiano Ronaldo z pięcioma bramkami na koncie.
Reprezentację Niemiec czeka starcie na londyńskim Wembley z Anglikami. Szansa na odkupienie win przypadnie selekcjonerowi Lwów Albionu – Garethowi Southgate’owi. Jego niestrzelony rzut karny na Euro 1996 w półfinale z Niemcami sprawił, że gospodarze nie mogli wywalczyć tytułu na własnej ziemi. 25 lat później szansa na rewanż przypadnie z perspektywy ławki trenerskiej.