Wenecja: powódź minęła, problemy pozostały
7 grudnia 2019W powodzi, która dotknęła Wenecję w listopadzie 2019 roku, ucierpiały liczne pałace, biblioteki i kościoły – po zalaniu przez wiele dni stała w nich brudna słona woda. Burmistrz Luigi Brugnaro wycenia straty na miliard euro.
Dla berlińskiego historyka sztuki Wolfganga Woltersa ten miliard to „synonim katastrofy”, choć on sam jest ostrożniejszy z podawaniem konkretnych sum niż burmistrz Brugnaro. Jego zdaniem „szkody nie są łatwe do oszacowania”. Wolters już w 1966 roku opracowywał dla UNESCO listę strat, jakich Wenecja doznała po ówczesnej powodzi, wtedy największej w historii. Także teraz radzi przeprowadzić taką inwentaryzację. – Przed terapią trzeba postawić diagnozę i to jak najszybciej! – mówi. Jako były doradca UNESCO i założyciel Niemieckiego Centrum Studiów w Wenecji, zna to miasto jak własną kieszeń. Pamięta, że podczas powodzi przed 53 laty ludzie uznali to za działanie sił natury, za to dziś „jest już jasne, że to problemy stworzone przez człowieka".
„Wszędzie leżą śmieci"
Po ustąpieniu powodzi nastąpiło wielkie sprzątanie. Mieszkańcy Wenecji opróżniali swoje piwnice i zalane partery domów. Tony odpadów i zniszczonego sprzętu, w tym meble czy setki materacy lądowały na chodnikach. „Wszędzie leżą śmieci – skarży się szwajcarski historyk sztuki Erasmus Weddingen, który częściowo mieszka w Wenecji. Na razie brak szacunków strat, a komisja ekspertów UNESCO dopiero w przyszłym roku zamierza zbadać sytuację na miejscu. Już w 2015 roku ta organizacja groziła Wenecji skreśleniem z listy dziedzictwa kulturowego, jeśli miasto nie upora się z problemem śmieci. Teraz problem widać w całej krasie.
- Mimo, że powódź ustąpiła i wszyscy mogli odetchnąć, na naprawę zniszczeń potrzeba będzie wiele czasu – mówi Sven Taubert, szef Związku Restauratorów (VDR), który był odpowiedzialny za restaurację klasztoru Cystersów w Łużycach w Saksonii po wylaniu wód Nysy w 2010 roku. Podkreśla, że woda aktywowała szkodliwe sole w murach, których działanie będzie odczuwalne przez dłuższy czas. Niszczący wpływ na budynki ma mieszanka słonej wody morskiej, chemikaliów i fekaliów. Na ścianach zabytkowych budowli widać już pleśń.
Złość na rząd
- Miliard euro to dużo pieniędzy – mówi Taubert i domaga się „mobilizacji sił dla Wenecji”. Po uderzeniu żywiołu w listopadzie rząd przeznaczył 20 milionów euro w ramach „natychmiastowej pomocy”. Przewidziano odszkodowania w wysokości 5000 euro dla osób prywatnych i do 20 000 euro dla przedsiębiorców. Zdaniem Tauberta to jednak za mało. Ostrzega, że skutki katastrofy mogą doprowadzić do zubożenia całych grup mieszkańców.
Niewyczerpane strumienie turystów, wycieczki statkiem po lagunie, brak ochrony przeciwpowodziowej, a teraz jeszcze zmiany klimatyczne i związane z tym rosnące poziomy wody – coraz więcej wenecjan jest wściekłych na rząd, zarzucając mu bezczynność. Zwłaszcza, że jak zauważa pisarka i wenecjanka z wyboru Petra Reski, „Wenecja zdegradowała się do roli maszynki do pieniędzy” i jest zarządzana przez „piewców turystycznego fundamentalizmu”, których credo brzmi: wenecjanie precz, turyści są mile widziani! Włoska działaczka na rzecz klimatu Jane da Mosto, która walczy o ochronę dziedzictwa Wenecji, mówi, że stare miasto jest „wyciskane jak cytryna”, zaś „prawdziwi” wenecjanie stają się mniejszością, spychani są na obrzeża nie mają nic do powiedzenia.