Weneckie Biennale Sztuki: Zamieńmy się pawilonami!
31 maja 2013Nad wejściem do niemieckiego pawilonu w Giardini widnieje wyryty w kamieniu napis "GERMANIA". Lecz po raz pierwszy nie będą tam wystawiać artyści wybrani przez niemieckich kuratorów, decydujący o tym, kto reprezentować ma RFN na tym światowym pokazie sztuki. W tym roku będzie można obejrzeć tam faworytów kuratorów francuskich. Zamiast "GERMANII" będzie teraz "FRANCIA" - i vice versa.
W rocznicę 50-lecia podpisania Układu Elizejskiego, który przypieczętował po wojnie niemiecko-francuską przyjaźń, w tym roku na mocy porozumienia ministerstw spraw zagranicznych obydwu krajów, Niemcy i Francja zamieniają się swoimi pawilonami.
Narodowych pawilonów na Giardini jest ogółem 28. Każdy z krajów prezentuje tam nawet po kilku artystów ubiegających się o "Złotego Lwa".
Wyróżnienie posthum
Ta główna nagroda weneckiego pokazu przed dwoma laty przypadła właśnie pawilonowi niemieckiemu, który pokazywał instalację Christopha Schlingensiefa, wszechstronnego artysty, twórcy filmowego i teatralnego, który za życia honoru tego już nie doczekał. Zmarł bez mała rok przed rozpoczęciem Biennale 2011. Na to, by w niemieckim pawilonie pokazać właśnie Schlingensiefa zdecydowała się wtedy Susanne Gaensheimer, dyrektorka Muzeum Sztuki Nowoczesnej we Frankfurcie n. Menem.
Ona też odpowiedzialna jest także w bieżącym roku za niemiecką prezentację i za realizację idei zamienienia się pawilonami, podważającą kategoryzację artystów wedle kryteriów narodowości. Jest to tradycja, którą w świecie sztuki i tak uważa się za przestarzałą.
Trudny obiekt
Susanne Gaenzheimer, jak sama przyznaje, jest zadowolona z pozbycia się tą drogą "dominacji" niemieckiego obiektu. Wszyscy niemieccy artyści, którzy po wojnie prezentowali tam swoje prace czy pomysły, czuli się zawsze zmuszeni do rozprawy z historią niemieckiego pawilonu, przebudowanego przez nazistów w 1938 roku. Joseph Beuys zainstalował tam w 1976 legendarny "Przystanek tramwajowy", "monument na przyszłość", który miał być pomnikiem upamiętniającym cierpienia ludzi. Rzeźbiarz Ulrich Rueckriem wstawił do wnętrza pawilonu cztery gigantyczne kamienne bloki, by w ten sposób coś przeciwstawić monumentalizmowi tego wnętrza. Niezapomniana była także akcja Hansa Haackego z roku 1993, który nakazał zerwanie posadzki pawilonu i pozostawił ją we wnętrzu jako kupę gruzu. Zwiedzający potykali się o kamienie i jakby tracili grunt pod nogami.
Przełamanie tradycji
- Podoba mi się, że nie trzeba sugerować się architekturą - przyznaje Gaensheimer. Przez zamianę pawilonami powstały nowe impulsy, powstał międzynarodowy wymiar i "europejski temat można ustawić w globalnym kontekście". To pozwoliło jej na swobodę w wyborze artystów, czworga, którzy w ogóle nie pochodzą z Niemiec.
- Oczywiście, że jest cała masa znakomitych, niemieckich artystów, ale zależało mi na tym, by pokazać, że świat sztuki w Niemczech jest bardzo silnie nacechowany przez międzynarodowe środowisko artystyczne - uzasadniała. Dodała, że ma nadzieję, iż artyści pokażą Niemcy "oczami innych".
Obok najbardziej znanego chińskiego artysty-dysydenta Ai Weiweia, w gronie wybranych artystów znalazła się Hinduska Dayanita Singh, Santu Mofokeng z RPA i Romuald Karmakar, Niemiec o francusko-irańskich korzeniach. Reprezentują oni różne gatunki sztuki: Ai Weiwei przedstawi rzeźbę, Singh - projekcję przeźroczy, Mofokeng - fotografie, a Karmakar - filmy.
Inspiracja od Schlingensiefa
Do decyzji, by do pokazu w niemieckim pawilonie zaprosić międzynarodowych artystów, Susanne Gensheimer zainspirował Christoph Schlingensief. Jak przyznała, to właśnie on podsunął jej kiedyś, by "znieść kwestię narodowej tożsamości". Charakterystyczny dla sztuki w Niemczech jest międzynarodowy charakter, dlatego Niemcy nie powinny prezentować się na 55. Biennale jako "hermetyczna, narodowa jedność", zaznaczyła Susanne Gensheimer.
Ai Weiwei przyznał: To dla mnie naprawdę wielki honor i z radością przyjąłem to zaproszenie.
Niemcy odgrywają w jego sztuce ważką rolę. - Moje pierwsze prace wystawiałem w Niemczech - zaznaczył. We francuskim pawilonie ustawiona zostanie jego instalacja: 800 do 1000 stołków. - Są to antyczne meble z różnych regionów Chin, których dostarczyli nam eksperci i kolekcjonerzy. Nie ma już tak wiele egzemplarzy, które miałyby co najmniej 60-letnią czy 100-letnią historię – wyjaśnił artysta.
Prawie pewne jest, że on sam do Wenecji nie przyjedzie, ponieważ może nawet i mógłby dostać paszport, ale nie wiadomo, czy chińskie władze pozwoliłyby mu wrócić.
Luźne związki
Odniesienia do Niemiec Santu Mokofenga są raczej technicznej natury. Pochodzi on z Soweto i bardzo ściśle współpracuje z Niemcami. W jednym z berlińskich laboratoriów wywoływane są wszystkie jego zdjęcia. Jego twórczość fotograficzna dokumentuje życie w RPA ludzi, którzy doświadczyli apartheidu.
W Wenecji pokaże swoje "Black Fotos" przedstawiające ludzi na przełomie ubiegłego wieku, sfotografowanych w warunkach studyjnych. Prace z serii "Graves", robione już techniką cyfrową, pokazują bezwzględność międzynarodowych koncernów, które zawładnęły całymi obszarami RPA, nawet tymi, na których znajdowały się ludzkie groby.
Tematem filmów Romualda Karmakara są Niemcy i ich historia, która znana jest niemiecko-irańskiemu twórcy, urodzonemu w 1965 r. w Wiesbaden.
Wieczne pytanie o narodowość
- Nie lubię pojęcia narodowości, dlatego przyjęłam to zaproszenie - podkreśla hinduska artystka Dayanita Singh, której fotografie i filmy są pełne autobiograficznych odniesień do życia kobiet w indyjskim społeczeństwie. Sama określa się jako fotografka podróżująca niczym Nomadowie po świecie. W wydawnictwie Steidl w Getyndze wydaje ona wszystkie swoje książki.
Jest zadowolona, że na niemieckim pokazie nie podnosi się kwestii narodowości. - Od dziesięciu lat mówię bez ustanku: 'Oglądajcie moje prace i niech was nie obchodzi, czy jestem Hinduską, Pakistanką czy kimś innym'. Wciąż pytam: 'Dlaczego tak ważne jest moje pochodzenie?".
Sabine Oelze / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik