Wielka Brytania stawia siły w stan gotowości
5 stycznia 2020Szef MSZ planuje rozmowy z USA, Iranem, Francją i Niemcami
Brytyjski minister spraw zagranicznych bronił w niedzielę amerykańskiego ataku na Kasema Sulejmaniego, głównego architekta irańskiej obecności na Bliskim Wschodzie. Dominic Raab tłumaczył, że Stany Zjednoczone "mają prawo do samoobrony" w obliczu spodziewanego ataku ze strony Iranu, który oskarżył o "niecne zachowanie".
Jednocześnie, Dominic Raab wezwał, by znaleźć dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu. Potwierdził, że w czwartek spotka się w Waszyngtonie z amerykańskim sekretarzem stanu Mike'm Pompeo, a także planuje rozmowę z szefem irańskiej dyplomacji Javadem Zarifem. Na przyszły tydzień planowane są też konsultacje z szefami MSZ Francji i Niemiec.
Brytyjscy żołnierze w stanie gotowości na wypadek eskalacji
Niedzielne wydania brytyjskich mediów podkreśliły, że ponad 400 brytyjskich żołnierzy stacjonujących i szkolących lokalne wojsko w Iraku otrzymało polecenie skupienia się na ochronie brytyjskich placówek w obawie przed możliwością dalszej eskalacji konfliktu. Anonimowi rozmówcy gazet podkreślili także, że obawiają się o to, czy irackie siły nie opowiedzą się po stronie Iranu. Wzmocniono także ochronę ambasady Wielkiej Brytanii w Teheranie, która w przeszłości była już przedmiotem ataków.
Brytyjskie władze obawiają się także ewentualnych bezpośrednich ataków na Wielką Brytanię, np. próby powtórzenia przeprowadzonego w 2017 roku przez wspieranych przez Iran hakerów ataku na system poczty elektronicznej Izby Gmin.
Jednocześnie narastają obawy dotyczące przyszłości mającej podwójne brytyjsko-irańskie obywatelstwo Nazanin Zaghari-Ratcliffe. Została ona niesłusznie skazana przez sąd w Teheranie na karę pięciu lat pozbawienia wolności pod - krytykowanym przez Wielką Brytanię - zarzutem dot. rzekomych planów obalenia reżimu. Kobieta miała przekazać swoim prawnikom obawy, że jej sprawa będzie wykorzystywana przez Iran do wywierania presji na Stany Zjednoczone.
Premier Johnson wraca z urlopu na Karaibach
Mimo narastających napięć na Bliskim Wschodzie, brytyjski premier Boris Johnson pozostawał dotychczas ze swoją partnerką na urlopie na niewielkiej prywatnej wyspie Mustique na Karaibach. Szef rządu wróci w niedzielę do Londynu, ale jego nieobecność była krytykowana przez politycznych rywali.
"Johnson powinien natychmiast przerwać swoje wakacje, aby wziąć się za ten temat, który może mieć poważne konsekwencje dla Wielkiej Brytanii i świata" - grzmiał ustępujący lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn. W podobnym tonie wypowiedzieli się także faworyci do jego zastąpienia oraz szefowie pozostałych ugrupowań, np. Ed Daves z Liberalnych Demokratów.
Pod nieobecność Johnsona pracami sztabu kryzysowego kierował szef służby cywilnej Mark Sedwill. Według "Sunday Times", szczególną frustrację wśród brytyjskiej administracji wywołał fakt, że Londyn nie otrzymał żadnych wcześniejszych informacji na temat planowanego ataku na Sulejmaniego.
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!