Wielka Brytania. Służba zdrowia na granicy zapaści?
1 kwietnia 2020Według wstępnych szacunków organizacji branżowych nawet jedna czwarta lekarzy może być objętych kwarantanną ze względu na objawy koronawirusa u siebie lub u członka rodziny. W przypadku pielęgniarek ocenia się, ze nie pracuje nawet co piąta z nich. Może się to przełożyć na zdolność szpitali do poradzenia sobie z trwającą pandemią.
Jednym z głównych problemów wskazywanych przez pracowników służby zdrowia jest brak odpowiednich środków ochrony osobistej, w tym w szczególności fartuchów ochronnych i maseczek z odpowiednim filtrem, które pozwoliłyby na zapewnienie bezpieczeństwa w trakcie opieki nad pacjentami.
Szefowa Royal College of Nursing Donna Kinnair mówiła w tym tygodniu o tym, że docierają do niej informacje o pielęgniarkach, które "opiekują się pacjentami w oddziałach zakaźnych z COVID-19 bez żadnej ochrony". "To nie może mieć miejsca" - podkreśliła. Obawy dotyczące procedur pogłębił także fakt, że do wtorkowego wieczoru (31.03.2020) zmarło co najmniej czterech lekarzy.
Wcześniej także Światowa Organizacja Zdrowia krytykowała przyjęte przez Wielką Brytanię zasady ochrony w trakcie postępowania z pacjentami z koronawirusem, uznając je za potencjalnie niewystarczające. W odpowiedzi brytyjski rząd przekonywał, że w ostatnich dwóch tygodniach przekazano placówkom medycznym ponad 170 milionów produktów medycznych, a wcześniejszy łańcuch dostaw został przyspieszony przez zaangażowanie w dostawy wojska. Wielu lekarzy i pielęgniarek wciąż skarżyło się jednak na braki wystarczających środków do pracy.
Krytyka rządu
Drugim wyzwaniem jest także przeprowadzanie badań wśród pracowników systemu opieki zdrowotnej, którzy wykazują najmniejsze objawy infekcji, aby sprawdzić, czy mogą bezpiecznie kontynuować pracę.
Wielka Brytania przeprowadza obecnie nieco ponad osiem tysięcy testów dziennie, z czego większość przypada na pacjentów, którzy wymagają pilnej interwencji lekarskiej lub hospitalizacji, ale nie na rutynowe badania pracowników szpitali. Specjalny punkt pobrań dla lekarzy i pielęgniarek został uruchomiony dopiero w ostatni weekend marca, ale liczba testów - wbrew zapowiedziom również walczącego z koronawirusem ministra zdrowia Matta Hancocka - nie wzrosła jeszcze do spodziewanego poziomu 10 tys. dziennie.
Zastępczyni głównego doradcy medycznego rządu Jenny Harries ujawniła, że Public Health England - główna organizacja odpowiedzialna za zdrowie publiczne na terenie kraju - jest obecnie w stanie wykonywać ich co najmniej półtora raza tyle, ale nie otrzymuje wystarczającej liczby próbek. Premier Boris Johnson (sam objęty kwarantanną po tym, jak potwierdzono u niego zarażenie koronawirusem) zapowiadał zwiększenie tej liczby w najbliższych tygodniach do 25 tys., a następnie nawet 250 tys. dziennie.
Problemy z laboratoriami
W trakcie konferencji prasowej na Downing Street, szef Cabinet Office Michael Gove przyznał jednak, że władze zmagają się z dostępnością testów oraz odczynników chemicznych pozwalających na szybkie zwiększanie liczby wykonywanych badań. Rząd mierzył się jednak z narastającą krytyką dotyczącą niewystarczającego wykorzystania istniejących laboratoriów na terenie kraju, a także braku współpracy z sektorem chemicznym, który mógłby pomóc w rozwiązaniu problemu.
Były dyrektor Światowej Organizacji Zdrowia Anthony Costello, który obecnie jest profesorem na University College London, tłumaczył w rozmowie z BBC Radio 4, że na terenie kraju są aż 44 placówki naukowe przystosowane do opracowywania testów na koronawirusa. Jak jednak zastrzegł, z powodów logistycznych rząd w Londynie wykorzystuje obecnie zaledwie kilkanaście z tych laboratoriów, choć trwają pilne prace nad uruchomieniem kolejnych.
Nadzieja w testach i respiratorach
Największe nadzieje brytyjskie władze wiążą ze znajdującym się w fazie kontroli jakości testem na przeciwciała wobec koronawirusa, który pozwoliłby nie tyle na potwierdzenie infekcji, co na sprawdzenie, czy ktoś miał ją w przeszłości. Dzięki temu rządowi stratedzy mogliby lepiej zrozumieć skalę pandemii, w tym liczbę przypadków, w których choroba przeszła bezobjawowo. To pozwoliłoby także na stopniowe wznawianie normalnej aktywności gospodarczej przez osoby o wykształconej odporności wobec choroby.
We wtorek 31 marca rząd poinformował także o spodziewanej dostawie sprzętu medycznego, w tym produkowanych w ekspresowym tempie respiratorów, maszyn do bezdechu CPAC i innych urządzeń medycznych dla pacjentów wymagających intensywnej opieki w szpitalu.
Nad szeregiem projektów - przygotowanych w ciągu ledwie kilkunastu dni na podstawie istniejących maszyn - pracują największe marki w światowym wytwórstwie, takie jak Airbus, BAE Systems, Ford, Siemens i Rolls-Royce, a także siedem zespołów Formuły 1, które w ramach projektu "Pit Lane" (Pas Serwisowy) pracują nad pilnym wsparciem brytyjskiego systemu ochrony zdrowia. Wśród nich znajdują się m.in. Mercedes Benz, Red Bull Racing i Haas. Jeden z kontraktów trafił także do brytyjskiego producenta odkurzaczy Dyson, który wciąż jednak czeka na zgodę regulatora produktów medycznych na rozpoczęcie produkcji.
Pierwsze maszyny mają być wyprodukowane w najbliższy weekend i w kolejnych dniach zaczną trafiać do placówek medycznych na terenie całego kraju, w tym do mieszczącego aż cztery tysiące łóżek szpitala polowego NHS Nightingale, który został zbudowany od zera na terenie hali wystawowej ExCel we wschodnim Londynie.
Według danych z 31 marca, Wielka Brytania przeprowadziła dotychczas 143 tys. testów, a potwierdzono 25 tys. przypadków zarażenia koronawirusem. Z powodu choroby w szpitalach na terenie kraju zmarło dotychczas prawie 1,8 tys. osób. Najmłodszą ofiarą był 13-letni chłopiec z południowego Londynu.